Najgorszy album szwajcarskiej formacji KROKUS? W tym przypadku fani są jednogłośni i wybierają „ Change of Adress”. Nic dziwnego, bo tym wydawnictwem zespół gdzieś zatracił tożsamość i uległ naciskom wytwórni, która wymusiła komercyjnego materiału, a wszystko po to żeby podbić stacje radiowe. Choć „The Blitz” był już komercyjnym albumem, to jednak nijak ma się do „Change of Adress” gdzie postawiono na łagodniejszy materiał, w którym można się doszukać klawiszy i grania pod pop- rock. Zespól niby wrócił do grania z dwoma gitarzystami w składzie, ale niestety nie słychać tego. Bo duet Von Arb/ Kohler grają rozlazłe melodie i ani w tym nie ma pazura ani hard rockowego szaleństwa. Ewidentny spadek formy, ale to tyczy się niemal całego zespołu, ze nie wspomnę o nie wyraźnym wokalu Marca Storace. Do tego wszystkiego dochodzi kiepskie brzmienie albumu, które zrobił Tom Werman i mamy już sporo powodów, żeby nie włączać owego dzieła. Cóż, kompozycje w tym przypadku potrafią kryć pewne ukryte skarby. Przebojowość to jedna z tych rzeczy, która gdzieś tutaj się kryje pod kompozycjami. Słychać to w najlepszym utworze na tym krążku, a mianowicie na „Say Goodbey”. W tym utworze zespół zaprezentował atrakcyjną melodią, urozmaiconą aranżację i przebojowy refren. Komercja nie zawsze oznacza nudę i smętne granie. „World on Fire” to jeden z takich wyjątków od reguły. Kilka ciekawych partii gitarowych, motywów i jest to najbardziej heavy metalowy kawałek na „Change of Adress”.Na wyróżnienie zasługują również hard rockowy „Burning Up The Night”, czy też romantyczny „Let This Love Begin”, który należy zaliczyć do jednych z piękniejszych ballad KROKUS. Warto podkreślić, że znów nie obeszło się bez coveru. Tym razem zespół nagrał swoją wersję utworu „School's Out”, który pochodzi z repertuaru ALICE COOPERa.Resztę utworów należy zbyć milczeniem.
Na komercyjne nie powodzenie „Change of Adress” złożyło się wiele czynników. Niedopracowane brzmienie, które technicznie rzecz biorąc jest nieprofesjonalne i właściwie dźwięki jakie są wygrywane przez muzyków są nie wyraźne. Spadek formy zespołu, brak pomysłów i dużo komercyjnego grania. To wszystko sprawiło, że otrzymaliśmy najgorszy krążek KROKUS. Co ratuje album przed totalną kompromitacją to kilka przebojowych refrenów i dwie piękne ballady na czele z „Say Goodbey”. Ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz