Niemiecki Human Fortress
przerywa 5 letnie milczenie i robi to w najlepszy sposób a
mianowicie poprzez wydanie nowego albumu,który jest
zatytułowany „Raided Land”. Wielkie wyczekiwanie,
niecierpliwość i ciekawość towarzyszyły od samego początku
powstawania albumu i jest to jedno z ważniejszych wydarzeń roku
2013.
Nie wszystkim spodobało
się nowe oblicze zespołu, jakie zostało zaprezentowane na „Eternal
Empire” z 2008 roku. Zespół tam odszedł od bardziej
klasycznego brzmienia znanego choćby z debiutu, na rzecz
nowocześniejszego grania, w którym można było doszukać się
coś z metalcoru. Mimo że zespół tam zaprezentował się z
innej strony, to jednak do dziś miło wspominam ten album. Dużo się
tam dzięje, dużo energii tam upchano, a całość ma niezłą
dynamikę. Sądziłem, że te cechy zostaną przerysowane na nowy
album i tutaj się zawiodłem. „Raided Land” nagrany w nieco
innym składzie i w nieco innym, bardziej klasycznym stylu nie porywa
tak jak poprzednik, ani też nie zapada w pamięci jak debiut. W czym
leży problem? Zespół uzupełnili Andre Hort jako basista i
Gus Monsanto z Revolution Rennaisance jako wokalista. Sprawdzają się
oni w takim graniu i najlepiej wypada Gus, który ma w swoim
głosie coś urzekającego i przekonującego. Choć jest agresja i
energia, to jednak nie przedkłada się to na kompozycje, które
są nieco ospałe i takie bez werwy. Dobre kompozycje, które
jako tako są atrakcyjne można policzyć na palcach ręki, a
przecież tą kapelę stać na więcej. Dobrze wykreowana melodia
otwierającego „Raided Land” dobrze otwiera album i
jest to jeden z najlepszych momentów na płycie. Szkoda tylko,
że cały album nie jest taki intrygujący. „Child Of war”
miał być epicki i marszowy i ostatecznie wyszło to dość średnio.
Prawdziwą perełką jest tutaj bez wątpienia dynamiczny „The
Chosen One”. Nie można było stworzyć więcej takich
przebojów? „Shelter” już spokojniejszy i
bardziej progresywny w swoim stylu, ale też nie do końca mnie ta
mieszanka przekonuje. Bardzo podniosły klimat udało się stworzyć
w „Restless Souls”. Brakuje tej płycie ciekawych
melodii, brakuje mocy i energii, z której ten zespół
słynął. Zawsze mieli ciekawe pomysły na aranżacje, a w tym
przypadku zabrakło tego i przez co kompozycje brzmią jakby nie były
dopracowane i nie przemyślane. Na koniec chciałbym wyróżnić
jeszcze „Under Siege” który jest jakby na
pocieszenie.
Human Fortress wrócił
do swoich korzeni, grając heavy metal i to bez zapędów do
nowoczesnych patentów, będąc wiernym stylowi z debiutu.
Jednak coś kosztem czegoś. Wrócili do starego stylu, jednak
zatracili energię i pomysłowość w sferze tworzenia nowych
utworów. Kilka utworów to za mało, żeby cieszyć się
z tego powrotu Human Fortress. Po nowym krążku został wielki
niedosyt i rozczarowanie.
Ocena: 5/10
Taki sobie,do przesłuchania ze 2 razy a potem wracamy do 2 pierwszych,chyba najlepszych.
OdpowiedzUsuńZ pewnością najlepszych i to nie tylko - to są płyty wybitne gatunku. Ta powyższa w porównaniu z nimi wypada niczym sik pająka. Ocena wręcz jeszcze za wysoka.
OdpowiedzUsuń