sobota, 25 stycznia 2014

WOLFPACK - Total Head Removal (1987)

Thrash Metal w Wielkiej Brytanii nie należał nigdy do popularnych gatunków heavy metalu, ale to nie oznacza wcale że nikt nie próbował grać tego rodzaju muzyki. Onslaught to jeden z takich najbardziej znanych zespołów jeśli chodzi o brytyjski thrash metal, ale było też kilka zespołów, które mimo mniejszej renomy próbowały swoich sił w tym gatunku. Jedni stali się bardziej znani, a inni mniej i do tej ostatniej grupy należy zaliczyć Wolfpack, który powstał 186 roku i właściwie długo nie zagościł na scenie metalowej. Mimo tego jednak krótkiego okresu, udało się nagrać debiutancki album w postaci „Total Head Removal”, który przeszedł bez większego echa.


Nic dziwnego, skoro płytę zdobi brzydka i odstraszająca okładka, która w żaden sposób nie zachęca do sięgnięcia po to wydawnictwo. Nawet jak się przezwycięży tą przeszkodę, to pojawia się kolejna w postaci niedopracowanego brzmienia, które jest niskich lotów. Dobrze to tez można przeboleć, ale chaotyczny thrash metal, w który można dostrzec bardziej ugrzecznioną formę. Słychać to w zamykającym „Traitors Gate”, który nie brzmi jak utwór thrash metalowy. Co może się podobać w muzyce Wolfpack to duża melodyjność i kilka naprawdę godnych uwagi motywów. Jednym z nich jest melodyjny „Evil Lies”, który pod względem konstrukcji przypomina twórczość Toxik. Więcej takich kompozycji i album już byłby bardziej atrakcyjny. Słychać, że zespół ceni sobie dobre melodię i szybkość, kolejnym na to dowodem niech będzie taki „Death by Default”. Choć zespół trzyma się stylistyki thrash/ speed metalowej, to można w tym wszystkim dostrzec nieład i tutaj mam na myśli choćby taki „Maniac”, ale może taki jest urok tej płyty, tego zespołu? Phil Gavin jako wokalista to największa pomyłka zespołu, bowiem facet nie ma w sobie mocy, ani agresji i słychać że tylko improwizuje. Najbardziej daje się to we znaki w takim „Devils Child”. Heavy Metalowy „Hell On Earth” pokazuje że zespół nie do końca trzyma się stylistyki thrash metalowej. To jednak dobrze świadczy o gitarzyście, który całkiem dobrze sobie poradził na tym albumie i wg mnie to jest właśnie najlepszy element tej płyty.

Maniacy thrash metalu mogą sięgnąć po tą płytę, bowiem jest tutaj kilka mocnych motywów jak choćby ten w „Evil Lies”, jest sporo ciekawych melodii i gdyby tak bardziej dopracować materiał, zmienić wokalistę, to mógłby być z tego niezły album. Nie jest źle, ale mogło być lepiej.


Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz