środa, 15 stycznia 2014

TITAN FORCE - Titan Force (1989)

Fanom amerykańskiego heavy metalu nie trzeba przedstawiać wokalisty Harrego Conklina. Osoby, która jest znana z swojej bogatej historii w Jag Panzer i Satans Host. Dzięki niemu płyty nabierały klimatu i progresywnego wydźwięku. Jednak jest jeszcze jeden zespół w którym się udzielał i który jest w cieniu tych dwóch wielkich nazw. Mowa o Titan Force, który powstał w 1987 roku. Zespół nagrał dwa albumy studyjne i zapisał się w historii amerykańskiego metalu jako kapela grająca progresywny heavy/power metal w stylistyce Queensryche, Fates Warning, czy też Cloven Hoof. Obecny status kapeli jest niby aktywny, aczkolwiek nie wiele dzieje się w obozie Titan Force, jednak nic nie muszą udowadniać. Swoje zrobili, a taki debiutancki album „Titan Force” można śmiało zaliczyć do kultowych albumów lat 80.

Motorem napędowym płyty jak i całego zespołu jest bez dwóch zdań sam Harry, którego wokal jest nietuzinkowy i bardzo emocjonalny. Kiedy trzeba to postawi na agresję i zadziorność, a czasami kiedy utwór tego wymaga, to stawia na emocje i technikę. Właśnie taką odskocznią na płycie jest taki „Toll of Pain”. Pytanie czy Titan Force miał rację bytu ze względu na samego Harrego? Czy tylko to dzięki niemu ten zespół zaliczany jest do kultowych? Otóż nie. To jest sukces całego zespołu. Każdy odegrał swoją rolę i zostawił swoje piętno. Energiczna i rozpędzona sekcja rytmiczna nadała płycie power metalowego charakteru, który został podkreślony w takich petardach jak „Blaze Of Glory” czy melodyjny „Wing Of Rage”. Gitarzysta Bill Richardson zmarł 1998 roku, ale ten album pozwolił mu się zapisać w amerykańskim metalu, bo to właśnie jego popisy z Mario Floresem czynią Titan Force zupełnie innym tworem niż taki Jag Panzer. Titan Force w swojej muzyce nie krył zamiłowania do tradycyjnego metalu, NWOBHM, ale przede wszystkim starali się wykreować styl będący wypadkową power metalu i progresywnego metalu. Udało się to osiągnąć i nie tracąc tym samym na melodyjności czy przebojowości, a nie zawsze jest to możliwe. Najlepiej styl Titan Force oddają dłuższe utwory w postaci „Fool On The Run” czy nieco hard rockowy „New Age Rebels” gdzie są finezyjne popisy gitarowe i nacisk najbardziej wyszukane melodie i motywy. Mocnym autem debiutu Titan Force jest jego urozmaicenie i to słychać na wstępie gdzie mamy bardziej tradycyjny heavy metal w takim „Chase Your Dreams”, zaś w następnym utworze zatytułowanym „Master Of Disguise” mamy mieszankę NWOBHM i true metalu. Co do drugiego kawałka, to pierwsze skojarzenie to nic innego jak „Heaven And Hell” Black Sabbath. Warto jeszcze wspomnieć o takim instrumentalny „Will O The Wisp”, który pokazuje jak radzą sobie gitarzyści. Kawał bardzo dobrej roboty i słychać że to nie było wcale takie proste i oklepane granie, że jednak starali się stworzyć coś własnego, niepowtarzalnego. Za to im się należy pochwała.

Tak o to narodził się znakomity zespół, który zauroczył swoim geniuszem i pomysłowością. Urozmaicony materiał, klimatyczna okładka, soczyste i nieco przybrudzone brzmienie, a także niesamowity Harry Conklin to właśnie debiut Titan Force. Koneserzy dobrej muzyki metalowej, poszukiwacze bardziej wyszukanych melodii i motywów powinno zapoznać się z tym albumem i to obowiązkowo.



Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz