Po prostu nie rozumiem
fenomenu projektu muzycznego o nazwie Adrenaline Mob, który
przyciągał od początku wielkimi nazwiskami pokroju Allen, Di Leo
czy Portnoy. Debiutancki album „Omorta” nie zrobił na mnie
większego wrażenia. Nie mam nic przeciwko progresywnemu metalowi w
nowoczesnej formule, ale to co zaprezentował ten band nie zachwyciło
mnie. Ze starego składu został Allen i Mike Orlando. Czy taki obrót
sprawy zmienił coś w ich muzyce? Czy drugi album zatytułowany „Man
Of Honor” jest ciekawszym albumem?
Od kilku lat szukam
odpowiedzi na pytanie po co ten zespół istnieje? Nie tworzy
niczego nadzwyczajnego a przynajmniej takiego co można by polecić
ze szczerym sercem. Dobra jeśli ktoś lubi progresywne granie,
odrobinę nowoczesnego wydźwięku czy też działalność
poszczególnych muzyków to jeszcze coś tam dostrzeże w
tej muzyce. Na pewno zespół wie jak zadbać o szatę
graficzną czy o brzmienie, które są dopracowane i pozbawione
wad. Szkoda, że nie potrafię tego samego napisać o materiale, jaki
znajduje się na „Men Of Honor”. Choć odnoszę wrażenie, że
album jest ciekawszym wydawnictwem niż debiutancki album. Można
tutaj trafić na kilka ciekawych motywów, słychać bardziej
dojrzałe podejście do tworzenia kompozycji. Ale moje zarzuty wobec
nich się nie zmieniają. Nie potrafią zaciekawić słuchacza, ani
dostarczyć odpowiedniej satysfakcji z słuchania ich płyty. Z tego
ich progresywnego, heavy metalowego bełkotu nie wiele można odsiać
i zaliczyć do grona miłych dla ucha kompozycji. Ale dobrze pomówmy
o pozytywach. W miarę podoba mi się wejście w postaci „The
Mob is Back”. Tutaj Russel Allen pokazuje oczywiście że
jest w znakomitej formie, jednak to za mało żeby uczynić ten utwór
wyjątkowym. Dobrze tez brzmi nieco szybszy „Feel The
adrenaline”, który jest przykładem, że jak chcą
to mogą nagrać udany kawałek. Pozytywne emocje gdzieś tam wzbudza
agresja w „House Of Lies”, jednak moim prywatnym
faworytem pozostaje nieco hard rockowy „Dearly departed”
który jest po prostu bez błędny. Może właśnie w takim
kierunku zespół powinien pójść?Reszta przemija,
nawet potrafi wzbudzić znużenie i nerwicę. Ballady są smętne i
są nijakie, zaś te pseudo heavy metalowe granie jest jakieś takie
sztuczne i zagrane bez wizji.
Kolejne podejście
Adrenaline Mob nie udane. Nowy album może i ma kilka przebłysków jak choćby "Dearly departed", jednak to wciąż za mało. Zazwyczaj wielkie
nazwiska w zespole gwarantują jakiś pewien dobry poziom, jednak Adrenalina Mob to jest wyjątek od tej reguły.
Ocena: 4/10
Debiutancki album miał tytuł "Omerta", a nie "Morte" ;)
OdpowiedzUsuńI jeszcze mała uwaga: przeczytaj sobie na głos podsumowanie recki i sam dojdź do tego, gdzie są zgrzyty, bowiem naprawdę Łukasz nie wypada sadzić takich błędów, nawet dla własnego samopoczucia zwracaj uwagę jak piszesz, bo ja się tylko uśmiechnę, ale ktoś inny może się mocno zrazić. Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuń