czwartek, 30 stycznia 2014

ADRENALINE MOB - Men Of Honor (2014)

Po prostu nie rozumiem fenomenu projektu muzycznego o nazwie Adrenaline Mob, który przyciągał od początku wielkimi nazwiskami pokroju Allen, Di Leo czy Portnoy. Debiutancki album „Omorta” nie zrobił na mnie większego wrażenia. Nie mam nic przeciwko progresywnemu metalowi w nowoczesnej formule, ale to co zaprezentował ten band nie zachwyciło mnie. Ze starego składu został Allen i Mike Orlando. Czy taki obrót sprawy zmienił coś w ich muzyce? Czy drugi album zatytułowany „Man Of Honor” jest ciekawszym albumem?

Od kilku lat szukam odpowiedzi na pytanie po co ten zespół istnieje? Nie tworzy niczego nadzwyczajnego a przynajmniej takiego co można by polecić ze szczerym sercem. Dobra jeśli ktoś lubi progresywne granie, odrobinę nowoczesnego wydźwięku czy też działalność poszczególnych muzyków to jeszcze coś tam dostrzeże w tej muzyce. Na pewno zespół wie jak zadbać o szatę graficzną czy o brzmienie, które są dopracowane i pozbawione wad. Szkoda, że nie potrafię tego samego napisać o materiale, jaki znajduje się na „Men Of Honor”. Choć odnoszę wrażenie, że album jest ciekawszym wydawnictwem niż debiutancki album. Można tutaj trafić na kilka ciekawych motywów, słychać bardziej dojrzałe podejście do tworzenia kompozycji. Ale moje zarzuty wobec nich się nie zmieniają. Nie potrafią zaciekawić słuchacza, ani dostarczyć odpowiedniej satysfakcji z słuchania ich płyty. Z tego ich progresywnego, heavy metalowego bełkotu nie wiele można odsiać i zaliczyć do grona miłych dla ucha kompozycji. Ale dobrze pomówmy o pozytywach. W miarę podoba mi się wejście w postaci „The Mob is Back”. Tutaj Russel Allen pokazuje oczywiście że jest w znakomitej formie, jednak to za mało żeby uczynić ten utwór wyjątkowym. Dobrze tez brzmi nieco szybszy „Feel The adrenaline”, który jest przykładem, że jak chcą to mogą nagrać udany kawałek. Pozytywne emocje gdzieś tam wzbudza agresja w „House Of Lies”, jednak moim prywatnym faworytem pozostaje nieco hard rockowy „Dearly departed” który jest po prostu bez błędny. Może właśnie w takim kierunku zespół powinien pójść?Reszta przemija, nawet potrafi wzbudzić znużenie i nerwicę. Ballady są smętne i są nijakie, zaś te pseudo heavy metalowe granie jest jakieś takie sztuczne i zagrane bez wizji.

Kolejne podejście Adrenaline Mob nie udane. Nowy album może i ma kilka przebłysków jak choćby "Dearly departed", jednak to wciąż za mało. Zazwyczaj wielkie nazwiska w zespole gwarantują jakiś pewien dobry poziom, jednak Adrenalina Mob to jest wyjątek od tej reguły.
Ocena: 4/10

2 komentarze:

  1. Debiutancki album miał tytuł "Omerta", a nie "Morte" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. I jeszcze mała uwaga: przeczytaj sobie na głos podsumowanie recki i sam dojdź do tego, gdzie są zgrzyty, bowiem naprawdę Łukasz nie wypada sadzić takich błędów, nawet dla własnego samopoczucia zwracaj uwagę jak piszesz, bo ja się tylko uśmiechnę, ale ktoś inny może się mocno zrazić. Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń