sobota, 9 kwietnia 2016

DIVINE WEEP - Tears of The Ages (2016)

Polska scena metalowa naprawdę się rozwinęła. Pojawia się coraz więcej wartościowych kapel, które naprawdę są wstanie zwojować świat. Jeśli już nie świat to bez wątpienia zagraniczną scenę metalową. Axe Crazy, Scream maker czy właśnie Divine Weep. Mamy w czym wybierać, a każdy z tych zespół to specjalista od grania klasycznego heavy metalu z wyraźnymi wpływami Iron Maiden, Judas Priest, Dio, czy Helloween. Jednak tworzyć heavy/power metal na wysokim poziomie, który nasuwa nam scenę amerykańską czy niemiecką nie każdy potrafi. Power Metal u nas jeszcze tak dobrze się nie rozwinął, ale już pojawiały się kapele który pokazały że można. Teraz jest to czas Divine Weep. Przeżyłem nie zły szok kiedy usłyszałem debiutancki album „Tears of the Ages”. Czyżby mamy do czynienia jednym z najlepszych albumów heavy/power metalowych nagranych przez polski band?

Warto pamiętać, że Divine Weep zaczynał swoją przygodę z muzyką już w 1995 r z inicjatywy gitarzysty Barta i perkusisty Dara. Początkowo kapela specjalizowała się w black metal i w takich klimatach starali się utrzymać przez dłuższy czas. Jednak wraz z upływem czasu zmieniały się preferencje muzyczne muzyków i tak w okolicach 2001 r kapela zaczęła tworzyć heavy/power metal w klasycznym stylu. W roku 2011 r do zespołu dołączył drugi gitarzysta, a mianowicie Przemo, a basista Jano pojawił się w 2012r. Skład Divine Weep ustabilizował się i w roku zatrudnili Igora Tarasewicza. Nagrano debiutancki „Age of immortal”, który był dobry krążkiem w swojej konwencji. Pierwsza zmiana personalna zaszła już w roku 2014 r i zastąpiono Przemka Dariuszem Morozem. Kapela jeszcze bardziej się rozwinęła i jeszcze bardziej dopieściła swój styl i tak w roku 2015 nagrali swój drugi album „tears of Ages” , który w tym roku zostanie wydany nakładem wytwórni Stormspell Records, która pod swoim skrzydłem ma wiele utalentowanych i rozpoznawalnych kapel. Niezły zaszczyt kopnął Białystocki band, który jest głodny sukcesu i chce pokazać światu, że u nas w Polsce heavy/power metal też ma się dobrze. Wiele rzeczy zaskakuje i jednocześnie zachwyca w tej płycie. Zagraniczna produkcja, która nasuwa szwedzkie płyty heavy metalowe, czy też wydawnictwa niemieckich kapel power metalowych. To jest spory atut, ale nie jedyny. Miła dla oka okładka ma też w sobie coś magicznego. Przypomina nieco szatę graficzną Sabaton, czy Human Fortress. Im bardziej zagłębi się w muzykę zespołu to przekonamy się że nie ma błędów, a sama muzyka jest na wysokim poziomie. Kiedy odpala się „Tears of the Ages” to właściwie ciężko uwierzyć, że to polska kapela. Świetne melodie, ciekawa konstrukcja kompozycja, pomysłowe riffy i jeszcze energiczne solówki, które nasuwają nam niemiecką czy amerykańską scenę metalową. Tak duet gitarzystów i wokalista Igor sprawiają, że nowy album jest perfekcyjny. Wokalista śpiewa agresywnie, bardzo technicznie, a jego język angielski jest taki jaki być powinien. Znakomicie wkracza w wysokie rejestry przypominając przy tym Tim Rippera Owensa, czy Ralfa Sheepersa. Potrafi nadać kompozycjom agresywnego charakteru i odpowiedniej dynamiki. To jest właśnie motor napędowy tej kapeli. Kiedy pominiemy te wszystkie drobne szczegóły i mniej znaczące kwestie. Kiedy skupimy się już na samej zawartości i stylu jaki reprezentuje to i tak znów kapela pokazuje swoją pomysłowość i talent. Dawno nie słyszałem tak energicznego i dopieszczonego albumu heavy/power metalowego i to jeszcze w wykonaniu polskiej formacji. Śmiało można wysunąć teorię, że to jeden z najlepszych albumów heavy metalowych jaki powstał na ziemi polskiej. Czysta perfekcja i nie ma tutaj jakiś wpadek i smętnych nie potrzebnych kompozycji, które szkodzą całości. Każdy utwór to prawdziwa petarda i prawdziwa uczta dla fanów klasycznych dźwięków, zwłaszcza tych wypracowanych przez Helloween, Gamma Ray, Iron Maiden, Judas Priest, Dio czy Bloodbound. Każdy doszuka się jakiś wpływów i to nie powinno nikogo dziwić, ale w tym wszystkim Divine Weep stara być sobą i pozostać przy swoim stylu.


Całość otwiera „Fading Glow”, który nie grzeszy świeżością. Takich utworów z takim riffem w historii metalu i power metalu było już sporo. Mimo tego utwór sprawia sporo radości i pokazuje umiejętności zespołu. Bardzo dobrze balansują między szybkimi partiami i tymi wolnymi, które mają coś z brytyjskiego metalu. Fani Iron maiden czy Judas Priest też coś znajdą dla siebie w tym kawałku. Chwytliwy refren zabiera nas do świata epickości i to kolejny powód, który czyni ten utwór prawdziwą perełką. Dalej mamy ostrzejszy i nieco nowocześniejszy „The Mentor”, który ma coś z Primal Fear, czy nawet Iced Earth. Pędząca sekcja rytmiczna, ostry riff, duża dawka przebojowości i mamy kolejny wielki hit. Wiele płyt powstało w Polsce i wiele się słyszało, ale Divine Weep po prostu nie przestaje nas zachwycać i zaskakiwać. Ciekawe przejścia i pojedynki gitarowe w tym utworze odzwierciedlają to co najlepsze w tej kapeli. „Days of Revenge” to taka mieszanka Gamma Ray i Iron Maiden. Melodyjny riff, dobra dynamika i ciekawe zagrywki sprawiają, że choć mamy to samą strukturę to i tak utwór prezentuje z sobą coś innego. To jest właśnie piękne. Cały czas dostajemy klasyczny heavy/power metal, ale każdy utwór zabiera nas do innego rejonu, ma w sobie coś magicznego. Jeszcze inaczej brzmi „Last Breath”, który nastawiony jest na klimat i rycerski charakter. Znajdziemy tutaj spore pokłady epickiego charakteru. Stonowane tempo dodaje uroku i namyśl przychodzi Dio czy Iron Fire. Marszowy i utrzymany w średnim tempie „Petrified souls” tez jest bardziej heavy metalowy i bardziej klasyczny. Znajomo brzmi też „Imperious Blade”, ale nie jest to żadna ujma dla kapeli. Nawiązują do wielu kapel i wiele ciekawych i znanych nam albumów. Tworzą z tego coś własnego, coś zapada na długo w pamięci. Mocny riff i ciekawe popisy wokalne Igora czynią z tego prostego kawałka kolejny hit. Judas Priest wybrzmiewa w rytmicznym i nieco topornym „Never Ending Path” i to jest niezbity dowód na elastyczność Divine Weep. Nie mają zamiaru grać na jedno kopyto i starają się co chwile czymś nas zaskoczyć. Tytułowy „Tears of the Ages” to taka kwintesencja stylu Divine Weep i taka wizytówka. Odświeżony „Age of Immortal” pokazuje, że panowie odnajdują się w bardziej rozbudowanych kompozycjach. Miłym dodatkiem jest zaśpiewany po polsku tytułowy kawałek z tej płyty i „Łzy Wieków” nawet w języku rodzimym brzmi świetnie. To się nazywa klasa.


Wywód może i długi, ale „Tears of The Ages” wzbudza właśnie takie emocje. Cały czas można by nawijać i przeżywać jaki to świetny nie jest ten album. Panowie z Białegostoku dokonali coś niezwykłego. Nagrali jeden z najlepszych albumów na ziemi polskiej, który bez wątpienia podbije serca zagranicznych fanów heavy/power metalu, ale też pokaże jak powinno się grać wysokich lotów heavy/power metal w klasycznych wydaniu. Wokalista Igor i zgrany duet gitarzystów to jest to bez czego ciężko sobie wyobrazić ten band. Potencjał ogromny i mam nadzieję, że to będzie już nasz polski Helloween, Gamma Ray czy Blodbound. Stać ich na wiele i mam nadzieje że będą nagrywać tylko takie perfekcyjne albumy, który dadzą nam powody do dumy. Największa niespodzianka roku 2016 i jeden z najlepszych albumów jakie słyszałem w tym roku. Brawo.

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz