Polska scena metalowa naprawdę się rozwinęła. Pojawia się coraz
więcej wartościowych kapel, które naprawdę są wstanie
zwojować świat. Jeśli już nie świat to bez wątpienia
zagraniczną scenę metalową. Axe Crazy, Scream maker czy właśnie
Divine Weep. Mamy w czym wybierać, a każdy z tych zespół to
specjalista od grania klasycznego heavy metalu z wyraźnymi wpływami
Iron Maiden, Judas Priest, Dio, czy Helloween. Jednak tworzyć
heavy/power metal na wysokim poziomie, który nasuwa nam scenę
amerykańską czy niemiecką nie każdy potrafi. Power Metal u nas
jeszcze tak dobrze się nie rozwinął, ale już pojawiały się
kapele który pokazały że można. Teraz jest to czas Divine
Weep. Przeżyłem nie zły szok kiedy usłyszałem debiutancki album
„Tears of the Ages”. Czyżby mamy do czynienia jednym z
najlepszych albumów heavy/power metalowych nagranych przez
polski band?
Warto pamiętać, że Divine Weep zaczynał swoją przygodę z muzyką
już w 1995 r z inicjatywy gitarzysty Barta i perkusisty Dara.
Początkowo kapela specjalizowała się w black metal i w takich
klimatach starali się utrzymać przez dłuższy czas. Jednak wraz z
upływem czasu zmieniały się preferencje muzyczne muzyków i
tak w okolicach 2001 r kapela zaczęła tworzyć heavy/power metal w
klasycznym stylu. W roku 2011 r do zespołu dołączył drugi
gitarzysta, a mianowicie Przemo, a basista Jano pojawił się w
2012r. Skład Divine Weep ustabilizował się i w roku zatrudnili
Igora Tarasewicza. Nagrano debiutancki „Age of immortal”, który
był dobry krążkiem w swojej konwencji. Pierwsza zmiana personalna
zaszła już w roku 2014 r i zastąpiono Przemka Dariuszem Morozem.
Kapela jeszcze bardziej się rozwinęła i jeszcze bardziej
dopieściła swój styl i tak w roku 2015 nagrali swój
drugi album „tears of Ages” , który w tym roku zostanie
wydany nakładem wytwórni Stormspell Records, która pod
swoim skrzydłem ma wiele utalentowanych i rozpoznawalnych kapel.
Niezły zaszczyt kopnął Białystocki band, który jest głodny
sukcesu i chce pokazać światu, że u nas w Polsce heavy/power metal
też ma się dobrze. Wiele rzeczy zaskakuje i jednocześnie zachwyca
w tej płycie. Zagraniczna produkcja, która nasuwa szwedzkie
płyty heavy metalowe, czy też wydawnictwa niemieckich kapel power
metalowych. To jest spory atut, ale nie jedyny. Miła dla oka okładka
ma też w sobie coś magicznego. Przypomina nieco szatę graficzną
Sabaton, czy Human Fortress. Im bardziej zagłębi się w muzykę
zespołu to przekonamy się że nie ma błędów, a sama muzyka
jest na wysokim poziomie. Kiedy odpala się „Tears of the Ages”
to właściwie ciężko uwierzyć, że to polska kapela. Świetne
melodie, ciekawa konstrukcja kompozycja, pomysłowe riffy i jeszcze
energiczne solówki, które nasuwają nam niemiecką czy
amerykańską scenę metalową. Tak duet gitarzystów i
wokalista Igor sprawiają, że nowy album jest perfekcyjny. Wokalista
śpiewa agresywnie, bardzo technicznie, a jego język angielski jest
taki jaki być powinien. Znakomicie wkracza w wysokie rejestry
przypominając przy tym Tim Rippera Owensa, czy Ralfa Sheepersa.
Potrafi nadać kompozycjom agresywnego charakteru i odpowiedniej
dynamiki. To jest właśnie motor napędowy tej kapeli. Kiedy
pominiemy te wszystkie drobne szczegóły i mniej znaczące
kwestie. Kiedy skupimy się już na samej zawartości i stylu jaki
reprezentuje to i tak znów kapela pokazuje swoją pomysłowość
i talent. Dawno nie słyszałem tak energicznego i dopieszczonego
albumu heavy/power metalowego i to jeszcze w wykonaniu polskiej
formacji. Śmiało można wysunąć teorię, że to jeden z
najlepszych albumów heavy metalowych jaki powstał na ziemi
polskiej. Czysta perfekcja i nie ma tutaj jakiś wpadek i smętnych
nie potrzebnych kompozycji, które szkodzą całości. Każdy
utwór to prawdziwa petarda i prawdziwa uczta dla fanów
klasycznych dźwięków, zwłaszcza tych wypracowanych przez
Helloween, Gamma Ray, Iron Maiden, Judas Priest, Dio czy Bloodbound.
Każdy doszuka się jakiś wpływów i to nie powinno nikogo
dziwić, ale w tym wszystkim Divine Weep stara być sobą i pozostać
przy swoim stylu.
Całość otwiera „Fading Glow”, który nie
grzeszy świeżością. Takich utworów z takim riffem w
historii metalu i power metalu było już sporo. Mimo tego utwór
sprawia sporo radości i pokazuje umiejętności zespołu. Bardzo
dobrze balansują między szybkimi partiami i tymi wolnymi, które
mają coś z brytyjskiego metalu. Fani Iron maiden czy Judas Priest
też coś znajdą dla siebie w tym kawałku. Chwytliwy refren zabiera
nas do świata epickości i to kolejny powód, który
czyni ten utwór prawdziwą perełką. Dalej mamy ostrzejszy i
nieco nowocześniejszy „The Mentor”, który
ma coś z Primal Fear, czy nawet Iced Earth. Pędząca sekcja
rytmiczna, ostry riff, duża dawka przebojowości i mamy kolejny
wielki hit. Wiele płyt powstało w Polsce i wiele się słyszało,
ale Divine Weep po prostu nie przestaje nas zachwycać i zaskakiwać.
Ciekawe przejścia i pojedynki gitarowe w tym utworze odzwierciedlają
to co najlepsze w tej kapeli. „Days of Revenge” to
taka mieszanka Gamma Ray i Iron Maiden. Melodyjny riff, dobra
dynamika i ciekawe zagrywki sprawiają, że choć mamy to samą
strukturę to i tak utwór prezentuje z sobą coś innego. To
jest właśnie piękne. Cały czas dostajemy klasyczny heavy/power
metal, ale każdy utwór zabiera nas do innego rejonu, ma w
sobie coś magicznego. Jeszcze inaczej brzmi „Last Breath”,
który nastawiony jest na klimat i rycerski charakter.
Znajdziemy tutaj spore pokłady epickiego charakteru. Stonowane tempo
dodaje uroku i namyśl przychodzi Dio czy Iron Fire. Marszowy i
utrzymany w średnim tempie „Petrified souls” tez
jest bardziej heavy metalowy i bardziej klasyczny. Znajomo brzmi też
„Imperious Blade”, ale nie jest to żadna ujma dla
kapeli. Nawiązują do wielu kapel i wiele ciekawych i znanych nam
albumów. Tworzą z tego coś własnego, coś zapada na długo
w pamięci. Mocny riff i ciekawe popisy wokalne Igora czynią z tego
prostego kawałka kolejny hit. Judas Priest wybrzmiewa w rytmicznym i
nieco topornym „Never Ending Path” i to jest
niezbity dowód na elastyczność Divine Weep. Nie mają
zamiaru grać na jedno kopyto i starają się co chwile czymś nas
zaskoczyć. Tytułowy „Tears of the Ages” to taka
kwintesencja stylu Divine Weep i taka wizytówka. Odświeżony
„Age of Immortal” pokazuje, że panowie odnajdują
się w bardziej rozbudowanych kompozycjach. Miłym dodatkiem jest
zaśpiewany po polsku tytułowy kawałek z tej płyty i „Łzy
Wieków” nawet w języku rodzimym brzmi świetnie. To
się nazywa klasa.
Wywód może i długi, ale „Tears of The Ages” wzbudza
właśnie takie emocje. Cały czas można by nawijać i przeżywać
jaki to świetny nie jest ten album. Panowie z Białegostoku dokonali
coś niezwykłego. Nagrali jeden z najlepszych albumów na
ziemi polskiej, który bez wątpienia podbije serca
zagranicznych fanów heavy/power metalu, ale też pokaże jak
powinno się grać wysokich lotów heavy/power metal w
klasycznych wydaniu. Wokalista Igor i zgrany duet gitarzystów
to jest to bez czego ciężko sobie wyobrazić ten band. Potencjał
ogromny i mam nadzieję, że to będzie już nasz polski Helloween,
Gamma Ray czy Blodbound. Stać ich na wiele i mam nadzieje że będą
nagrywać tylko takie perfekcyjne albumy, który dadzą nam
powody do dumy. Największa niespodzianka roku 2016 i jeden z
najlepszych albumów jakie słyszałem w tym roku. Brawo.
Ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz