środa, 20 kwietnia 2016

NUMENOR - Sword and Sorcery (2015)

Debiutancki album serbskiego Numenor zauroczył fanów symfonicznego metalu i epickiego black metalu. To tak jakby ktoś zmieszał Rhapsody Of Fire, Dimmu Borgir, Blind Guardian w jedną spójną całość. „Collosal Darkness” to krążek, który bardziej nastawiony był na agresję, mroczny klimat i prawdziwy posmak black metalu. To właśnie ten gatunek muzyczny przodował na tej płycie. W swojej konwencji imponował pomysłowością i przebojowością, a klimat potrafił przyprawić o dreszcze. Jednym słowem była to świetna przygoda w świat Tolkiena. Ciekawy byłem co jest wstanie jeszcze zaoferować ten band. „Sword and Sorcery” to drugi album tej serbskiej formacji i jest to dzieło zupełnie inne od debiutu. Już sama okładka jak i tytuł albumu nasuwa nam bardziej gatunek heavy/power metalowy. To jest pewien sygnał, że Numenor szykuje nam niespodziankę. Tak zmiany są wyczuwalne na nowym albumie zespołu i to niemal na każdym froncie. Brzmienie soczyste, dynamiczne i idealnie wyważone. Jest pomostem między power metalową manierą, symfoniczną podniosłością i black metalowym klimatem. Panowie w swoje strukturze też troszkę na zmieniali. Niby została podniosłość, symfoniczne patenty i epickość, ale gdzieś tutaj zmniejszono proporcje black metalu na rzecz power metalu. Taka mieszanka i taki sposób podania muzyki bardziej mi odpowiada. Kompozycje nabrały na szybkości i przebojowości, sama zawartość jakby jest przystępniejsza i bardziej zapadająca w pamięci. Na samej płycie znacznie więcej się dzieje. Bardziej urozmaicone partie wokalne to jeden z tych atutów. Oprócz tych stricte black metalowych wokali mamy tez czyste i bardziej metalowe, co tylko pokazuje jak wiele się zmieniło w muzyce Serbów. Gitarzyści też dali w końcu upust swojemu talentowi. Jest technika, ale to nie ona odgrywa kluczową rolę. To finezja, ciekawe przejścia i duża dawka melodyjności nadaje partiom gitarowym uroku. Tak jakby byśmy spotkali zupełnie inny zespół, który nieco inny rodzaj muzyki. Zaczyna się podniośle i klimatycznie, bo „Interlude” to intro które ma nas wprowadzić do nowej wizji Numenor. Pierwszym zaskoczeniem jest „Dragonheart”. Utwór jest słodki, energiczny i oparty na power metalowych patentach. Jest energia, mocny riff, przebojowość, a i coś z black metalu została. To się nazywa pomysł na ciekawy power metal. Stonowany i bardziej epicki „Arcanist” to już ukłon w stronę true metalu czy epickiego metalu. Prosty i podniosły motyw odgrywa tutaj kluczową rolę. Nie brakuje prawdziwych lekkich przebojów i dowodem tego jest choćby „The prince in scarlet Robe”. Nutka folkowego klimatu wdziera się w rytmicznym i dynamicznym „Dragon of Erebor”. Mimo tych urozmaiceń jest to kolejny wielki hit na płycie, które pokazuje jak można zmieszać black metal i power metal. Dalej mamy stonowany i nieco mroczniejszy „Bane of Durin”, który jest taką odskocznią od tych power metalowych petard, które zdominowały album. Całość zamyka ponad 6 minutowy kolos w postaci „Sleeping Sorceress”, który idealnie wieńczy nowy album Numenor. O „Sword and Sorcery” można wiele napisać i właściwie są to same ciepłe słowo. Czysta perfekcja i przykład, że power metal nie musi być przewidywalny. Black metal i power metal na jednym krążku to jest dopiero nie lada niespodzianka jeśli chodzi styl. Jedna z ciekawszych płyt power metalowych ostatnich lat,

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz