niedziela, 29 sierpnia 2021

ACAMARACHI - Rise of the Broken (2021)


 Acamarachi to kapela pochodząca z Australii, która powstała w 2016r i do tej pory nagrała dwa albumy. Oba to taki miks power metalu, progresywnego metalu i symfonicznego metalu. Nie tak łatwo ich zaszufladkować to na pewno. Najnowszy album to "Rise of the broken", który ukazał się 8 lipca tego roku. Band dalej gra swoje i jednym to się spodoba, a innym nie koniecznie.

W 2019r band zasilił wokalista Eric Castigilia, który wniósł sporo świeżości do zespołu. To za jego sprawa muzyka Acamarachi ma sporo cech heavy/power metalu i najlepiej mu wychodzą wysokie rejestry. Sama muzyka ma dobre momenty, kilka ciekawych zagrywek gitarowych, ale brakuje ostatecznego szlifu. Odnoszę wrażenie, że płytę zdominował chaos i zbyt silny nacisk na progresywność. No bo jak inaczej można określić to co się zadziało w zamykającym "Demons from within", który trwa 27 minut?  Nie wiem czym się panowie kierowali przy tworzeniu tego kawałka, ale ewidentnie przesadzili. Dobrze nastraja słuchacza lekki, melodyjny "Rise of the broken", który utrzymany jest w power metalowej stylistyce. Jest tutaj wszystko tak jak być powinno, choć brzmi to nieco rzemieślniczo. Chaos i brak przemyślenia wydobywa się z topornego "Running in circles". Drugi utwór, który zasługuje na uwagę to rozpędzony i przebojowy "horns of babylon". Dobrą dynamikę posiada "Nightmares", choć też nie potrzebnie rozciągnięty jest.

Płyta wzbudza strasznie nijakie uczucia. Z jednej strony nie brakuje jej melodyjności, dynamiki i power metalowego kopa, ale to wszystko do niczego nie zmierza. Z drugiej strony pełno tutaj ciężko strawnych melodii, które nudzą, a długość materiału w niczym nie pomaga tak naprawdę. Kapela ma potencjał i grać potrafi, dlatego może w przyszłości jeszcze u nich usłyszymy. Mam nadzieję, że wtedy będzie to bardziej atrakcyjny materiał.

Ocena: 4.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz