środa, 18 sierpnia 2021

BRAINSTORM - Wall of Skulls (2021)


 Niemiecka scena metalowa to prawdziwa potęga, zwłaszcza kiedy zagłębimy się w rejony heavy/power metalu. Jest tu sporo gwiazd i sporo wartościowych zespołów, ale znajdą się też takie które grają od lat i jakoś nie mogą przebić się do pierwsze ligi. Mam wrażenie, że taki właśnie los spotkał Brainstorm, którego historia się roku 1989. Niesamowite jest to, że kapela o tak bogatej dyskografii i historii nie jest tak rozpoznawalna jak choćby Primal Fear czy Gamma Ray. Myślę że problem trochę tkwi w tym, że band miewa dobre momenty i wydaje perełki jak "Metus Mortis", "Liquid monster" czy "Downburst", ale wydaje też sporo średnich albumów jak "Memorial Roots". Strasznie nie równy poziom trzyma Brainstorm, przez co szybko tracą fani zainteresowanie takim zespołem. Jednak już "Midnight Ghost" z 2018r pokazał, że kapela potrafi grać heavy/power metal na wysokim poziomie i słychać było, że panowie przeżywają drugą młodość. Była nadzieja, że nadchodzący album "Wall of skulls" może być ważnym albumem dla zespołu. Tak też jest, bowiem jak dla mnie jest to najlepsze co stworzył ten niemiecki, zasłużony band.

Ciekawe jest to, że band lubi bawić się konwencją i urozmaicać swoje płyty, bo przecież cały czas trzymają się heavy/power metalu, a każdy album ma swój charakter. Skład jest bez zmian od roku 2007, ale dobrze widzieć, że band obiera właściwy kurs od 2018 r, a "Wall of skulls" to tak naprawdę punkt kulminacyjny nowego kierunku i jego idealne podsuwanie. Nowa jakość Brainstorm, prawdziwa precyzja i świeżość, a  przecież Brainstorm nie zmienił stylistyki i dalej gra swój heavy/power metal. Z partiami gitarowymi bywało różnie u Brainstorm, ale tutaj Torsten i Milan wspinają się na wyżyny swoich możliwości. Jest energia, zróżnicowanie, a przede wszystkim masa atrakcyjnych melodii, która imponują chwytliwością i przebojowością. Co za przemiana i co za jakość muzyki. Brawo panowie, teraz to można Was chwalić pod niebiosa. Andy B.Franck to doświadczony i utalentowany wokalista, który jest bardzo niedoceniany. Wysokie górki, czy klimatyczne niskie tony to są jego atuty, a nowy album wydobywa z niego to co najlepsze.

Płytę otwiera nośne i klimatyczne intro "Chamber Thirteen", które tak naprawdę nie wiele zdradza. Zawartość jest przemyślana i dojrzała. Nie ma chybionych pomysłów, czy serwowanie nam wypełniaczy. Każdy utwór ma swoją wartość i wkład w całość. Płytę promował z wielkim sukcesem "Where ravens fly". Energiczny power metal z mocnym, zadziornym riffem i podniosłym refrenem. Gdzieś tam słychać echa Silent Force, Primal Fear czy mystic Prophecy. Niech tego kierunku trzyma się band, bo jest po prostu imponujący. Band od razu przenosi się do pierwszej ligi heavy/power metalu, a ten kawałek znakomicie oddaje klimat i styl całości. Kiedy wkracza na wstępie refren "Solitude" to nieco jakbym słyszał coś pokroju Powerwolf i tutaj band dostarcza nam stonowanych dźwięków. Prosty kawałek, który przemyca elementy heavy metalu i hard rocka. Drugi singiel to "Escape the silence", który znów kusi nas agresywnym riffem i niezwykłą dynamiką. Peavy z Rage też idealnie się tutaj wpasował. Kolejny killer na płycie. Zaproszono również Seeb z Orden Ogan, który wsparł Andiego w partiach wokalnych "Turn off the light".To nieco toporniejszy kawałek, który miesza heavy metal z power metalem i dostajemy coś w stylu Primal fear. No świetnie się to wszystko zaczyna. Urok swój ma też klimatyczna ballada "Glory Disappears" i znów Andy czaruje swoim głosem. Niby wolniejszy kawałek, a to wciąż wysoki poziom grania. Rozpędzony i niezwykle melodyjny "my dystopia" też śmiało mógłby znaleźć się na płycie Primal Fear. Mamy tu podobny poziom energii, zadziorności i przebojowości. Brainstorm przeszedł niesamowitą transformację i ta ich nowa jakość jest imponująca. Troszkę odstaje stonowany i nieco bardziej hard rockowy "End of my innocence". Kto kocha granie spod znaku Judas Priest, czy Gamma ray ten odnajdzie się w agresywnym i przebojowym "Stigmatized (shadows fall)". No panowie tutaj wygrywają znakomity i wysokiej klasy riff. Idealny kawałek, no nic bym tu nie zmienił. Jest jeszcze dynamiczny i chwytliwy "I deceiver" z nośnym refrenem.

Brainstorm nagrywał różne płyty, ale pierwszy raz mamy do czynienia z bardzo spójnym i dojrzałym materiałem. Jest agresywnie, współcześnie, ale zarazem bardzo melodyjnie. Panowie rozwinęli pomysły z "Midnight Ghost" i jeszcze bardziej rozwinęli styl z tamtej płyty. Teraz status Brainstorm na pewno się zmieni, bo nowy krążek to najlepsze co nagrali i oby taki poziom już utrzymali. "Wall of skulls" ma wszystko co powinien mieć album heavy/power metalowy, a ten tutaj to jeden z tych najlepszych roku 2021. Szok i wielkie uznanie dla zespołu. Kto nie zna Brainstorm niech sięga, a kto zna ten jeszcze bardziej powinien to mieć w swojej kolekcji. Petarda!

Ocena: 9.5/10

2 komentarze:

  1. Trochę jak bym słuchał Primal Fear z najlepszych albumów. Wszystkie kawałki fajnie bujają. To co lubię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wydaje mi się żeby porównywanie Brainstorm do Primal Fear było odpowiednie bo Brainstorm od wielu lat bubuje swoją markę i swój styl więc ich muzykę porównałbym do.....Brainstorm właśnie natomiast pełna zgoda że zespół jest bardzo niedoceniany.

    OdpowiedzUsuń