Myślałem, że tylko Ronnie Romero łapie każdą fuchę wokalisty i pojawia się w wielu projektach i zespołach. Jak widać Herbie Langhans też nie boi się wyzwań i też ostatnio wszędzie go pełno. Znamy go z Avantasia, Firewind,The lightbringer of sweeden, czy radiant, a przecież w tym roku słyszeliśmy go w udanym Sonic Heaven, to teraz dochodzi jeszcze band o nazwie Steel Rhino, który powołał do życia perkusista Mikael Rosengran. Band serwuje klasyczny heavy metal z dużą dawką hard rocka. To właśnie znajdziemy na debiucie "Steel Rhino", który ukazał się 20 sierpnia nakładem wytwórni GMR Music.
Płytę promował "Boom Boom", który mocnym basem nasuwa poniekąd Accept, choć tutaj znajdziemy jakby więcej hard rockowego feelingu. Na pewno kawałek oddaje to znajdziemy na płycie czyli miks heavy metalu i hard rocka. Prosty i zapadający w głowie refren na pewno tutaj robi robotę i to za jego sprawą dostajemy rasowy hit. Taki radosny "New Tommorow" mógłby trafić na płytę Sonic Heaven. Podobny ładunek emocjonalny i ta sama radość z grania. Stylistyka tego kawałka to taki Gamma ray ze swojego debiutu. Album w ogóle znakomicie się rozpoczyna bo od marszowego "Rhino Attack", który przemyca patenty Accept i wiele innych klasycznych zespołów z lat 80. Hard rockowy "Lovin easy" to taki łatwy w odbiorze hicior w klimatach Scorpions. "Bells of midnight" jest toporny i troszkę wypada nijako na tle innych kawałków z tej płyty. Bardzo dobrze wypada energiczny "Ghost from the past", który pokazuje że Herbie pasuje do takiego grania. No i jest jeszcze niezwykle melodyjny "Life we choose", który zaliczam do najjaśniejszych punktów tej płyty.
"Steel rhino" to solidna mieszanka klasycznego heavy metalu i hard rocka. Doświadczeni muzycy dostarczyli muzykę, która dostarcza sporo radości i oddaje klimat lat 80. Niby wszystko ok, ale płyta nie wzbudza większych emocji. Nie zaskakuje, nie porywa, nie zmusza do refleksji, do myślenia o niej. Nic z tych rzeczy. Jako płyta do auta na pewno się sprawdzi.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz