W 2013 światło ujrzało
nowe wcielenie Agent Steel. Jeden z najważniejszych speed metalowych
zespołów z lat 80 powrócił pod nazwą Masters of
Metal. Mini album „Masters of Metal” pokazał, że muzycy, którzy
tworzyli Agent Steel pamiętają jak grać speed metal i jak nawiązać
do lat 80. Udowodnili całemu światu, że warto czekać na
pełnometrażowy album. Ten czas nadszedł i dzisiaj już możemy
delektować się „From Worlds Beyond”, który jest gdzieś
poniekąd swoistą kontynuacją „Order of Iluminati” czy
„Alienigma”. Pytanie czy poziom jest równie podobny?
Mini album miał
przeboje, ciekawe melodie i miał w sobie energię. Mam wrażenie, że
pełnometrażowy album jest okrojony z tego. Brakuje wyrazistych
hitów i wszystko jest zagrane jakby nieco na siłę, tylko po
to by wydać w końcu premiowy materiał. Gdzieś tam są echa Agent
Steel, ale to jest strasznie dalekie od tego co prezentował w owym
czasie Agent Steel. Została gdzieś konwencja, jednak pomysły nie
są w pełni trafione. Uleciała przebojowość, ciekawe zagrywki
gitarowe i tutaj Juan i Bernie jakoś nie popisali się specjalnie.
Wokal Berniego też jakiś taki bez mocy i bez wyrazu, a dwa lata
temu wręcz zachwycałem się tym jak śpiewa. Na „From Worlds
Beyond” niestety ten aspekt kuleje i nieco irytuje. Miało ostro,
szybko do przodu, z dużą dawką przebojowości. Co ciekawe
otwieracz w postaci „Supremacy” zwiastuje raczej
dobry album, a już z pewnością taki utrzymany na wysokim poziomie.
Speed metal pełną parą i to przypomina wczesny Agent Steel. Jeden
z jaśniejszych punktów tej płyty. „Third Eye”
pokazuje właśnie, że nie jest taka pięknie jak mogło się
wydawać. Toporny riff, mało atrakcyjny motyw i jakoś bez pomysłu
sama aranżacja to dowody na to, że zespół tworzył ten
album troszkę po łebkach. Dobrze prezentuje się nieco thrash
metalowy „Tomba of Ra”, który ma coś z
Agent Steel z lat 90. Tutaj partie gitarowe są zagrane jakoś z
pomysłem, bez udawania i silenia się. „Eclipse”
to jakaś parodia Anthrax, zaś „The mindless”
porywa tylko od strony czysto instrumentalne. Wypełniaczem na tej
płycie jest bez wątpienia nudny „Mk Ultra”, który
niczego nie wnosi, a jedynie zabija cenny czas. „Doors
Beyond our Galaxy” to kolejny dowód, że zespół
nie miał ewidentnie pomysłu na ten album, nie wiedział jak
stworzyć ciekawy utwór. To też powstały właśnie takie
koszmarki, który nie da się w żaden sposób
przetrawić. Jak powinien brzmieć ten album? Odpowiedź znajduje się
w rozpędzonym „Evolution of Being”, który
pokazuje potencjał tej kapeli, przypomina stare dobre czasy Agent
steel. Kawałek pełen energii, zbudowany na chwytliwej melodii i
prostym motywie. To sprawiło, że jest to najlepszy kawałek na
płycie. Gościnnie pojawił się tutaj też James Rivera i utwór
„Veangence and might” to świetne zamknięcie
płyty. Ta kompozycja to prawdziwy killer, który pokazuje
agresję, ale zarazem potencjał jaki drzemie w muzykach z Agent
Steel.
Miał być wielki powrót
do czasów świetności Agent Steel, miało być prawdziwe
uderzenie i speed metal na wysokim poziomie. Niestety otrzymaliśmy
album nie dopracowany i pełen wad, a w dodatku za mało jest tutaj
hitów, które zapadłyby w pamięci. Został styl jak i
muzycy, teraz trzeba jedynie odzyskać dawną formę. Kto wie może
następny album będzie tym czego oczekują fani od Masters of Metal.
Warto posłuchać bo „From Worlds Beyond” to solidny krążek,
który może się spodobać fanom Agent Steel.
Ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz