Cypryjska scena metalowa
to nie tylko epicki heavy/power metal, to nie tylko progresywność
na wysokim poziomie. Jak się okazuje ta scena metalowa kryje też
ciekawe kapele grającą melodyjną odmianę thrash metalu. Jednym z
takich bandów, który zaskakuje swoim stylem,
pomysłowością jest bez wątpienia Blynd. Kapela działa od 2003
roku i ich celem jest połączenie starej szkoły thrash metalu z
heavy metalową melodyjnością i nowoczesnym brzmieniem. Można w
ich muzyce doszukać się elementów power metalu, czy też
death metalu a nawet metalcoru. Kapela inna niż te na które
można trafić i może dlatego też tak zapada w pamięci. Mają na
swoim koncie już 3 albumy. Najlepiej na start nadaje się
„Punishment Unfolds” z 2012 r.
Patrząc na okładkę już
wiadomo że nie jest to tradycyjny thrash metal. Nasuwają się różne
formacje grające death metal czy metalcore. Fakt są pewne elementy
wyjęte z takiego grania. Słychać to choćby w brutalnym brzmieniu,
w rozpędzonej sekcji rytmicznej czy w agresywnym wokalu Andreasa.
Każdy z tych elementów pasowałby właśnie do tamtych
gatunków. To przyczynia się do tego, że album brzmi
nowocześnie i świeżo. Najciekawsze jest to, że Blynd cały czas
dba o to żeby muzyka była przystępna i melodyjna. Tak więc mamy
mocne riffy, chwytliwe i pełne energii solówki, które
są główną atrakcją tego wydawnictwa. Płyta robi wrażenie
od samego początku i szczerze można powiedzieć, że brakuje takich
płyt w sferze thrash metalowej. Na wstępie mamy klimatyczny i nieco
symfoniczny „Divine Gathering”, które jest
tylko krótkim intrem. Prawdziwa jazda zaczyna się wraz z
agresywnym „Arrival of The Gods” i słychać
podobieństwa z takim Bullet for My Vallentine. Zespół stawia
na proste motywy, na agresję, dynamikę i melodyjność. Nie
kombinują i trzymają się tego schematu. Dzięki temu na płycie
jest pełno killerów. Jednym z nich jest „As
punishment Unfolds” który ma w swojej strukturze
pewne cechy death metalu. Płytę tą promował z dość sporym
sukcesem „The Chosen Few”. Jest to kompozycja pełna
energii i agresji, ale najlepiej oddaje to co gra zespół i
jaki poziom prezentują. Nie brakuje mroku, nie brakuje jeszcze
ostrzejszego grania co Blynd potwierdza wraz z złowieszczym „Sins
to the Cross”. Warto też wspomnieć o przebojowym „The
Final Resistance „, który ma w sobie więcej z
klasycznego thrash metalu. Na koniec mamy równie dwa udane
killery czyli szybki „Divine Conspiracy” i
ocierający się o death/black metal „Infinity Race”.
Blynd pokazał tym
albumem, że można grać thrash metal i zachowując przy tym
melodyjność. To jest dobry przykład, że można grać nowoczesny i
agresywny thrash metal, który nie nudzi i pokazuje na każdym
kroku pazur słuchaczowi. Od premiery minęło trochę czasu, ale
mimo to płyta wciąż zachwyca i wciąż brzmi świeżo. Gorąco
polecam fanom mocnego brzmienia.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz