piątek, 18 lutego 2022

STAR ONE - Revel in time (2022)


 Byłem niemal pewny, że nowy Star One rzuci mnie na kolana i z miejsca stanie się mocnym kandydatem do płyty roku. Liczyłem na dzieło pokroju "Space Metal" czy  "Victims of the modern age", które po dzień dzisiejszy mają swoje miejsce w moim sercu. Geniusz Arjen Lucassen stworzył bardzo ciekawy projekt pod szyldem star One. Faktycznie to ciekawa mieszanka progresywnego heavy metalu, power metalu i rocka. W dodatku faktycznie nazwa "space metal" pasuje idealnie do prezentowanej muzyki. Podstawą jest tematyka s-f i to się sprawdza. Na "Revel in Time" przyszło czekać 12 lat i choć faktycznie słychać że to płyta Star One, to jednak nie jest to płyta idealna.

Okładka jest piękna i bardziej nasuwa skojarzenia z Ayreon niż z poprzednimi coverami Star One. Z pewnością oddaje klimat s-f, a także charakter płyty. Jest mrocznie, tajemniczo i nie wszystko da się odkryć przy pierwszej wizycie w świecie zaprezentowanym na "Revel in time". Zadbano jak zawsze o jakość, o ciekawe aranżacje i dużą dawkę progresywności. Arjen idzie sprawdzonymi ścieżkami. Tak więc nie brakuje kobiecych chórków, nie brakuje urozmaiceń, wyeksponowanych klawiszy i tego ponurego klimatu. Wszystko co cechuje star one jest, ale brakuje mi przejawu geniuszu, brakuje faktycznie jakiś petard czy killerów. Płyta trzyma wysoki poziom i nie ujmuje ani Arjenowi ani świetnym gościom. Jednak uleciała gdzieś moc i płyta bardziej nastawiona jest na progresywny aspekt i bardziej nowoczesny wydźwięk. Troszkę szkoda, bo zmarnowano potencjał jaki tu drzemał.

Nie tylko okładka przywołuje na myśl Ayreon, bowiem sam fakt że niemal każdy utwór ma innego gościa też przypomina formę Ayreon. Chyba jednak wolałem jak wcześniej dominował Russel Allen, Wilson, Dan Swano i Floor Jansen. Lista gości może i imponuje, ale nie zmienia to faktu że muzycznie brakuje do ideału.

Skupiamy się na podróżach w czasie i znów jest sporo nawiązań do kultowych filmów. Tym razem jest ukłon w stronę Terminatora, Interstellar, Donie Darko czy Powrót do przyszłości. Brawo za pomysł i to po raz kolejny. Taki otwierający "fate of man" to rasowy killer i przykład tego co najlepsze w muzyce Star One. Właśnie takich perełek oczekuje od tego zespołu. Majstersztyk w swojej formule, aranżacji i rozmachu. Trzeba przyznać że Brittney Slayes wnosi sporo świeżości i energii do tej płyty. Jest i Russel Allen w "28 days", który przypomina styl z poprzedniej płyty. Ponury kawałek o progresywnym zabarwieniu. Troszkę dodałbym energii do tego kawałka. Klawisze w "Prescient" są urocze i na początku budują znakomity klimat. Utwór łagodny i jak dla mnie za mało tu się dzieje jak na 6 minut. Jeff Scott Soto daje czadu w "Back from the past", który ma coś z Rainbow, ale i twórczości Axel Rudi Pell. Łezka się w oku zakręciła i to kolejny mocny punkt tej płyty. Dobrze wypada też "The year of 41" i udany występ Joe Lynn Turnera. Jest hard rockowy pazur i klimat lat 80. Damian Wilson czaruje w " Bridge of Life', a Dan Swano niszczy w agresywnym "Today is yeasterday" i te kawałki to takie rasowe kawałki Star One. Sprawdzone gwiazdy i sprawdzone patenty zaowocowały mocnymi utworami. Floor Jansen też wciąż zachwyca swoim głosem, a "A hand on the clock" to tylko potwierdza. Finał to 10 minutowy kolos "lost Children of the universe", który najlepiej podsumowuje całość i jeszcze raz potwierdza że arjen to prawdziwy geniusz i czarodziej.

Poprzednie płyty Star One miały więcej killerów, więcej power metalu i energii. Nowy album ma nas uraczyć klimatem, ozdobnikami i progresywnością. Skłamię jeśli napiszę, że to słaby album. Nie jest to też ideał na miarę dwóch poprzednich płyt. To po prostu kolejny bardzo dobry album autorstwa Arjena, który wciąż zachwyca swoim geniuszem. Płyta na pewno ciekawsza niż ostatni krążek Ayreon.

Ocena: 8/10

6 komentarzy:

  1. Arjen Lucassen zdobył pozycję w świecie rocka tworząc swój niepowtarzalny styl, ugruntował ją albumem ,,The Human Equation,, i dalej odcinał już tylko kupony od sławy. Jeszcze jeden wzlot czyli Star One i ,,Victims of the Modern Age,, i koniec... Nowy album Star One imponuje, imponuje wszystkim, wykonawstwem, rozmachem, gośćmi, ale nie ma tego najważniejszego, nie ma w tym wszystkim żadnej magii. Szkoda, ale to oczywiście tylko moje subiektywne zdanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mimo całej plejady gwiazd, to już jednak nie też poziom co jeszcze kilka lat temu. Dobra, płyta i tylko tyle. Arjen to muzyczny geniusz, więc jest niedosyt. Poprzednia płyta Ayreon też nie zachwyciła.

      Usuń
  2. Widzę że nie tylko ja postrzegam ten album jako najslabszy. Nie ma magii a i same utwory nie mają takiego efektu wow jak poprzednie. Szkoda. Nie ma petard typu human See human do. Mało energii a wszystko postawione na progresywność.

    OdpowiedzUsuń
  3. Stara prawda mówi, nie oceniaj płyty po jednym przesłuchaniu, bo bardzo możesz się mylić, i mam na myśli siebie. ,,Revel in Time,, zyskuje z każdym przesłuchaniem, jest pełna rewelacyjnych numerów. Ciężkie, czasami wręcz sabbathowe brzmienie, rewelacyjne wokale i wiele progresywnych ozdobników. Dać jej czas, a pokaże prawdziwą moc i piękno, i tę lucassenową magię!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobra płyta ale Transitusa nie przebija.

    OdpowiedzUsuń