Kto stworzył niemiecką legendę heavy metalową? UDO Dirkschneider. Kto jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych wokalistów w muzyce heavy metalowej? Też Udo. Kto nagrał 2 najbardziej nie docenione albumy? Też Udo. Ano tak mówiąc 2 niedocenione albumy, mam na myśli „Faceless World” i „Timebomb”, jednak dzisiaj zajmę się tym pierwszym. W zespole udo doszło do zmiany, nie ma Andiego Susemihla, a w jego miejsce pojawił się...Stefan Kaufmann, a więc kolega Udo z Accept. Zajął się on...klawiszami i niektórymi partiami gitarowymi, zajął się również produkcją następcy „Mean machine” czyli „Faceless World” który ukazał się w 1990r. Album jest dla Udo Dirkschneidera pewnym przełomem. Udo który do tej pory był przeciwko klawiszom, syntezatorom, w końcu się zgodził na zastosowanie owych patentów w swojej muzyce. Album jest bardziej dojrzalszy, bardziej dopracowany, zrobiony praktycznie z rozmachem. Zespół wyzbył się średniej klasy grania, wyzbył się rzemiosła, wyzbył się nierównego materiału. Udo postawił na ciepłe brzmienie, postawił na chwytliwe refreny, postawił na hard rockowy feeling i na proste i przeboje partie gitarowe i to okazało się kluczem do sukcesu. Bo tak o to otrzymaliśmy coś jakby na miarę Metal Heart. Dźwieki i nie które melodie nasuwają owy album Accept. Jednak mamy pierwszy raz klawisze, mamy 12 kompozycji. Nie ma toporności, którą cechowy album Accept, a jest za to pełno łatwo wpadających w ucho melodii i refrenów. Tutaj praktycznie przebój goni przebój, no i na dodatek materiał jest urozmaicony. Mathias Dieth wygrywa tutaj jedne z najlepszych partii gitarowych partii gitarowych w swoim życiu, Udo w bardzo wysokiej formie i oprócz jego „skrzekania” mamy też hard rockowe czyste śpiewanie. Tutaj jest prawdziwy popis umiejętności Udo. Album pod każdym względem jest lepszy od poprzednich krążków. Brzmienie, kompozycje, wokal, aranżacje itd. Słychać nie tylko album Metal Heart, nawet coś z Turbo judasów da się wyłapać, choćby sekcja rytmiczna i brzmienie. Album jest przez większość słuchaczy nie doceniana, bo dla wielu Udo to średnich lotów granie, które łykają tylko fani Accept. Ten album jak i następny są inne. Tutaj mamy Udo takiego gdzie łączy heavy metal i hard rockowe szaleństwo opakowane ciepłym brzmieniem. Mamy tutaj 12 perełek skomponowane przez duet Dirkchneider/ Kaufmann, która każda innym blaskiem świeci.
Zaczyna się Acceptowym riffem no bo jakże inaczej. Gdy słychać sekcję rytmiczną „Heart of Gold” to przypomina się „Turbo”Judas Priest i także coś z „Metal Heart” słychać. Ale wystarczy posłuchać, że nie ma toporności, zastąpiono ją przebojowością, łatwo wpadającymi melodiami. Mamy więc skoczne tempo i sporo przebojowości, która wydobywa się nie tylko z partii gitarowych, ale także z hard rockowego refrenu. Udo nie tylko skrzeczy w swoim stylu, ale też łagodnie , tak rockowo śpiewa, momentami bardzo czysto. Solówki to jest też coś co zachwyca na tym albumie, coś czego praktycznie nie było na poprzednich albumach. Album inny niż wcześniejsze dokonania Udo, a mimo to słychać stare sprawdzone patenty, słychać jakieś echa Accept. Ale takie wejście jak w „Blitz of Lighting” to takie dość rzadko spotykane wejście w przypadku udo. Bo jest to łagodne, wręcz hard rockowe wejście. A to, że jest melodyjne, to że jest chwytliwe i łatwo w padające w ucho, to jakoś nikt nie słyszy? Tak sekcja rytmiczna, choćby podczas zwrotek nasuwa najlepsze lata Accept. Jednak brzmienie jest zupełnie inne, wokal też bardziej cieplejszy, bardziej rockowy, no i nie ma brudu, a ni toporności, co już na starcie dobrze rokuje. Refren z kolei nasuwa mi „Midnight Mover” no piękny refren, taki bardzo hard rockowy, taki z dozą Acceptu. Jedno trzeba przyznać, że takich pięknych refrenów jest tutaj o wiele więcej. Solówka też świadczy, że nie ma rasowego heavy metalu, że nie ma tutaj ostrej jazdy bez trzymanki. Jest łagodna, bardziej złożona, bardziej urozmaicona solówka. Dynamiczniejszym utworem na albumie jest „System of Life”. Z tym, że w tym przypadku dalej słychać hard rockowy feeling. Udo stawia dalej na proste, nieskomplikowane melodie i na łatwo w padające w ucho refren. Oczywiście jest Accept, no bo jak była wokalista mógłby zerwać ze ze swoim najlepszym okresem w życiu? Kolejny przebój. Wszyscy Udo znają i kochają za „Metal Heart” , „Tv War” „Princess opf the dawn” i za wiele innych wielkich hitów, ale hej dlaczego nigdy nie chwali go za taki „Faceless World”? Bo co za bardzo hard rockowy? Za bardzo komercyjny? Za mało „Acceptowy? Utwór jest w miarę oryginalny jak na styl i muzykę w jakiej się obraca Udo. Stonowane tempo, takie epickie, klawisze tutaj tworzą niesamowity klimat. Również mamy piękny refren i słowo”piękny” należy podkreślić tutaj. Główny motyw jest prosty, ale jakże trafia do słuchacza, jak zapada w pamięci, to się nazywa geniusz. Mathias Dieth to najlepszy gitarzysta Udo i udowodnił to po raz kolejny. Coś w stylistyce „System of Life” jest też „Stranger” gdzie tez mamy taki hard rockowy feeling, słychać coś z Europe, czy też coś amerykańskiego hard rocka. Sekcja rytmiczna i brzmienie wciąż nasuwają „Turbo”. Kawałek jest na stawiony na przebojowość i chwytliwość i wyszło to Udo na dobre. Heavy Metalu tutaj za wiele nie ma, ale to nie jest akurat żaden problem, no chyba, że kogoś gryzie Udo w takich klimatach. Wspominałem we wstępie, że album jest zróżnicowany i w tej kwestii nie kłamałem. Bo choć brzmienie jest hard rockowe i choć taka stylistyka w sumie dominuje, to jednak znalazło się miejsce na prawdziwą szybką petardę, którą jest „Restricted area”. Mamy popis talentu Mathiasa, który wygrywa szybki, prosty i chwytliwy riff, ale na tym nie poprzestaje. Dzieło zniszczenia dokańcza w solówkach. Oprócz warstwy instrumentalnej warto także zwrócić uwagę na bujający refren. Hard rock z jajem i z takim kiczowatym humorem można usłyszeć w „Living in Frontline”. To mam pytanie z czym wam się kojarzy riff? No tak, Ac/Dc i taki z Highway to Hell. Tutaj zespół się fajnie bawi, a to słychać. Można się przyłączyć i bujać się w rytm tempa, albo być sztywniakiem i olać to. Więcej, więcej hard rocka. To oczywiście słychać w kolejnej lekkiej przebojowej kompozycji - „Trip To Nowhere”. Mamy Ac/Dc w początkowej fazie, mamy amerykański hard rock, mamy też coś z Turbo Judas Priest. Utwór wyposażony w proste, łatwo w padające w ucho melodie, a także piękny refren, który sporo luzu i swobody i do tego jest bardzo radosny. Tym którzy brakuje ostrej szybkiej jazdy, ostrego grania, mogą odpalić kolejny utwór- „Born to Run”. Tak jest to jeden z najszybszych utworów na płycie. Dynamit w czystej postaci. Ale uprzedzam, że hard rockowe szaleństwo i feeling dalej jest wyczuwalny. Znów coś słychać z Turbo judasów. Kawałek ma chwytliwy refren, taki świetny na koncert, ma też bardzo prosty i bardzo porywający riff,czego chcieć więcej? Kolejny killer, czy jak kto woli przebój. O podobne miano może tez powalczyć „Can't Get Enough” i tutaj w sumie słychać zapowiedź, tego co nas czeka na następnym albumie. A co mianowicie? Szybka, ostra jazda bez trzymanki. Moim skromnym zdaniem to właśnie ten utwór jest najcięższym, taki najbardziej metalowym kawałkiem na płycie. Tutaj jest na mniej hard rocka, nawet go nie ma. Tutaj zachwyca nie tylko riff i Acceptowy refren, ale solówki Mathiesa Dietha, no ma swój styl nie jest marną kopią Wolfa Hoffmanna. Szkoda, tylko, że nie przejawia obecnie znaku życia. Ostatnio z balladami u Udo było kiepsko. Tym razem „Unspoken Words”to pomysłowa ballada. Jest ciekawy motyw, jest akustyczna gitara, jest ciepły wokal Udo i mamy łapiący za serce refren. Jedna z piękniejszych ballad w solowej karierze. Szkoda, że tak niedoceniana. Coś w stylu tytułowego jest „Future Land” będący podobnym zakończeniem albumu co Bound to Fail na Metal heart. Kawałek ma podobny poziom epickości, poziom podniosłości. Jasne jest hard rockowy motyw, jest futurystyczny klimat, co słychać w klawiszach. Znów sporo ciekawych i co ważne atrakcyjnych melodii dla ucha. Kolejny killer, który idealnie podsumowuje to dzieło.
Album jest perfekcyjny, oryginalny jak na poprzednie dzieła Udo Dirkschneidera. Jest to najlepszy album UDO. Dlaczego? Mamy tutaj jedno z najlepszych brzmień, takie nieco hard rockowe, takie ciepłe i dopieszczone pod względem. Mamy też 12 kompozycji utrzymanych w stylistyce hard rocka i heavy metalu. Jest ballada, są killery, szybkie petardy, a więc każdy znajdzie coś dla siebie. Jest w końcu równy materiał, nie ma wypełniaczy. Jest ciepły i nieco tajemniczy klimat, jest tez niezwykła chemia między muzykami. To Udo dostarczył Running Wild w 1992 na Pile of Skulls dwóch znakomitych muzyków, którzy tak naprawdę dużo zawdzięczają erze bycia w tym zespole. Album inny, ale czy zły? Niedoceniany przez słuchaczy. Panie wybacz im bo nie wiedza co czynią. Nota 10/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz