wtorek, 29 listopada 2011

JACK STARR'S BURNING STARR - Land Of The Dead (2011)


MANOWAR milczy ostatnio i oczekiwanie na „Hammer Of the Gods” ciągnie się w nieskończoność i teraz każdy fan true heavy metalu w stylu ojców heavy metalu powinien skierować swój wzrok na nowy album Jackiego Starra sygnowany nazwą BURNING STARR. Ci którzy nic nie mówi nazwisko Starr to od razu przybliżę jego sylwetkę. Jest to kompozytor i gitarzysta, który odcisnął swoje piętno na amerykańskim heavy metalu zostawiając po sobie takie legendy jak VIRGIN STEELE, GUARDIAN OF FLAME, czy też właśnie BURNING STARRR. Jego złoty okres to lata 80 i w tamtym okresie powstał omawiany tutaj BURNING STARR, a dokładniej w 1984 roku. W latach 80 kapela wydała 4 albumy i potem się rozpadła z powodu osobistych, które przejawiały się w tym, że Jackie potrzebował przerwy od muzyki. Choć wrócił on do muzyki w 2003 roku, to jednak pierwszym takim przejawem aktywności po reaktywacji zespołu był rok 2008 kiedy to pojawił się nowy album „Defiance”po prawie 20 latach milczenia. „Defiance” to była tylko próbka możliwości tego zespołu, taki przedsmak tego co nas czeka na drugim albumie po reaktywacji, a mianowicie na „Land Of The Dead”. Oczywiście rewolucji w muzyce nie ma i dalej mamy true heavy metalowe granie pod MANOWAR, również podobnie jak na debiucie mamy sporą listę gości i jedyne co różni te oba albumy to same kompozycje, które na nowym albumie są po prostu bardziej dojrzalsze, bardziej dopracowane. W aspekcie produkcji mamy polski akcent w postaci Barta Gabriela i Mariusza Piętki. Nim człowiek odpali płytę już patrząc na piękną, klimatyczną, true metalową okładkę to od razu ma skojarzenia z MANOWAR i słusznie bo autorem jest Ken Kelly, który rysował dla samych królów. Również takie nazwiska gości jak Ross The Boss, czy też Rhino nasuwają tylko jeden zespół. Zostawmy na chwilę dopieszczoną stronę techniczną albumu, a przyjrzyjmy się zawartości. Jest ona przede wszystkim równa i zróżnicowana, co gwarantuje że mamy tutaj niemal wszystko. Od pięknej nastrojowej, pełnej epickości i klimatu bitwy ballady „Daughter Of Darkness” z finezyjną solówką w roli głównej, po szybsze speed metalowe kompozycje jak „On the Wings of the Night”, „Stranger in Paradise „ czy po klimatyczny, epicki instrumentalny „Twilight Of the Gods”, w którym to słychać jak wokalistka CRYSTAL VIPER spisuje się w roli klawiszowca. Jednak co dominuje na albumie to takie bitewne hymny, pełne epickości i motywów wyjętych z twórczości MANOWAR. Taki właśnie jest otwierający „Land Of the Dead” z atrakcyjną melodią i tu Jack Starr wchodzi na wyżyny swoich umiejętności gitarowych i to słychać w każdym utworze. Jest ta moc, klimat utworów MANOWAR, tylko tutaj jest to jakby bardziej przebojowe i bardziej urozmaicone. Do tego mamy Todda Halla , który jako wokalista sprawdza się a to zarówno w niskich rejestrach, a to w górkach i w każdej roli mu jest dobrze. Również basista Ned Meloni wyczynią cuda z gitarą basową i pod tym względem jest to najlepszy album z tego roku. Nigdzie nie słyszałem tak mocno brzmiącego basu. W takiej samej stylizacji jest utrzymany „Sands Of Time” choć tym razem słychać nawiązania do CRYSTAL VIPER, zwłaszcza w kwestii głównej partii gitarowej. Jednak nie ma to większego znaczenia, zwłaszcza kiedy ma się do czynienia z tak genialnym utworem jak ten. Muszę przyznać, że z takim refrenem jak ten to może nieźle rozbujać każda scenę podczas koncertu. „Here We Are” to wypisz wymaluj MANOWAR w najczystszej postaci i to słychać w tej posępnej, wręcz marszowej sekcji rytmicznej, z tym że same pomysły na poszczególne motywy, całe kompozycje są o wiele atrakcyjniejsze niż na ostatnich albumach królów. W podobnej stylistyce jest utrzymana reszta utworów, zarówno monumentalny „Until the End”, hymnowy „Never again”, czy też dynamiczny „Warning Fire”. Wychodzi na to, że na 11 kompozycji przypada 11 kilerów opartych na motywach MANOWAR i 0 wypełniaczy. Kiedy się jeszcze raz wspomni o całej dopieszczonej produkcji, o znakomitych gościach, okładce, czy też o formie muzyków to uzyskamy obraz całości, który przedstawia się jako najlepszy album jaki wydał Jackie Starr pod nazwą BURNNING STAR i jedna z najlepszych płyt z amerykańskim true metalem. Można by napisać że wierna kopia MANOWAR, cóż ja uważam, że to jest właśnie MANOWAR tylko z nieco innymi muzykami. Ocena: 9.5/10

1 komentarz:

  1. Minął rok i nic się nie zmieniło w mojej ocenie. Każdy kawałek dobry!

    OdpowiedzUsuń