piątek, 4 listopada 2011

SPARTAN WARRIOR - Steel'N Chains (1983)





SPARTAN WARRIOR to jak większość brytyjskich heavy metalowych zespołów w początkowym okresie lat 80 pojawił się na fali NWOBHM. Jedna z tych kapel, która dorobiła się skromnego dorobku płytowego, a także jedna z tych kapel która po latach się odrodziła w 2006 by 4 lata później wydać swój trzeci album. Zespół jest mało znany jak i sama jego twórczość, a wszystko dzięki prasie, który zmieszała owe płyty z błotem i tak szybko kariera zespołu się zakończyła. Czy słusznie? No cóż ja tam wiem swoje i uważam, że debiutancki „Steel' N Chains' nie powinien być zapomniany. Jasne, można wytknąć wtórność, granie pod SAXON, czy IRON MAIDEN, ale w tym zbytnio nie należy upatrywać swoich argumentów, żeby obalić fakt, że album jest bardzo dobry. Gdyby pokierować się wyżej przedstawionym argumentem, to trzeba by zweryfikować oceny większości albumów heavy metalowych. Każdy się tam na kimś zawsze wzorował i to żadna nowość. Jeśli już szukamy dziury w tym całym zamieszaniu, to należy tutaj wymienić słabą produkcję albumu i to może momentami przeszkadzać w słuchaniu, ale i tak są płyty z gorszym brzmieniem, produkcją. Muzycznie mamy ostry heavy metal z dużą dawką energii, z wyraźną sekcją rytmiczną, z wyrazistym Wilkinsonem jako wokalistą, który śpiewa mocno, głośno i bardzo zadziornie, czyli jak przystało na heavy metalowego frontmana. Materiał jaki został zawarty na debiucie, jest urozmaicony i przemyślany. Otwierający „Cold Hearted” jest to dość ostra i zarazem chwytliwa kompozycja co zawdzięcza poniekąd zapadającemu refrenowi. Słychać SAXON, ale też KROKUS z zabarwieniem AC/DC. W podobnym stylu jest rozpędzony„Easy Prey” , choć tutaj nie brakuje motywów charakterystycznych dla IRON MAIDEN. Nie brakuje też na krążku dynamicznych kompozycji, z ostrym riffem, szybką sekcją rytmiczną, czy też z atrakcyjnymi pojedynkami na solówki i to odzwierciedlają tytułowy „Steel'N Chains” czy też „Stormer”. „Breakin Sweet”, „Witchfinder” w swej strukturze, melodyjności przypominają IRON MAIDEN, zaś „It's Alright” nasuwa łobuziarski AC/DC, czy też KROKUS i w tym przypadku utwór traci sporo na atrakcyjności. Najciekawszy motyw i zarazem najciekawszą strukturę ma „Hell Hate No Mercy” i jak świetnie wyeksponowany jest tutaj bas, który jest ważnym elementem muzyki SPARTAN WARRIOR. „ Don't Wanna Be A Loser „ to ballada, bez której nie mógł się owy album z tego nurtu obejść. Jest nastrój, jest delikatność i emocje. Znów można się doszukać nawiązań do IRON MAIDEN. Analiza materiału wykazuje równość, dynamiczność, przebojowość, a także dużą dawkę ostrego rasowego heavy metalu zakorzenionego w NWOBHM, nie ma ani wpadek w postaci słabszych kompozycji, chyba że komuś nie leży nawiązanie do twórczości AC/DC, nie ma też słabszej formy muzyków i jedynie co umniejsza ocenę to produkcja i właściwie jest to jedyny powód, dla którego można nienawidzić ten album, ale dlaczego zaraz mieszać z błotem? Nie wiem należałoby spytać ekspertów muzycznych, które takie opinie postawili temu krążkowi. Uważam, że nie słuszne, bo to jeden z ciekawszych albumów z tamtego okresu i nie muszę chyba dodawać, że najlepsze co nagrał SPARTAN WARRIOR. Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz