poniedziałek, 5 maja 2014

ANCILLOTTI - The Chain Goes On (2014)

A co powiecie na włoski heavy metal zakorzeniony w latach 80 i NWOBHM? Nie macie dość kolejnych zespołów, które starają być jak ich idole pokroju Iron Maiden, Krokus, czy Judas Priest? A może po prostu ostatnie wypieki White Wizzard czy Skull Fist nie do końca was przekonały? Co by was nie motywowało i tak rozwiązaniem jest debiutancki album Ancillotti zatytułowany „The Chain goes on”.

Już patrząc na tą klimatyczną i kolorystyczną okładkę tak naprawdę wiemy z czym mamy do czynienia. Choć na początku pojawia się zwątpienie czy to faktycznie płyta wydana w tym roku. Wszystko wskazywałoby na lata 80, jednak Ancillotti to stosunkowa młoda formacja założona w 2009 roku z inicjatywy braci Ancillottich i syna Bida Ancillottiego czyli Briana. Skład uzupełnia gitarzysta Luciano Toscani. Muzyka jest prosta i przejrzysta. Jest to czysty heavy metal z domieszką hard rocka i NWOBHM, a wszystko utrzymane w klimatach heavy metalu lat 80. Słychać wpływy Judas Priest, Iron Maiden czy Krokus i choć jest to wtórne i przewidywalne granie, to jednak miło się tego słucha. Solidność, melodyjność widać robi swoje. Bud jako wokalista brzmi przyzwoicie, choć nie jest to ani techniczne ani charyzmatyczne śpiewanie. Do tego brakuje mi tutaj porządnego pazura i agresji. Troszkę lepiej wypada gitarzysta Luciano, aczkolwiek nie jest on drugim Kk Downingiem czy Glenem Tiptonem. Słychać pewne nie dociągnięcia i słabsze momenty. Jednym z nich jest „I dont Wanna Know”. Również otwierający „Bang Your head” jak na współczesne czasy brzmi nieco komicznie i tandetnie, ale gdzieś to ma swój urok. Uwagę przykuwają takie kompozycje jak „Cyberland” czy „Monkey” gdzie zespół przyspiesza tempo i stara się nam przypomnieć stare czasy Judas Priest. Ale klasa i poziom nie ten. Nie brakuje hard rockowych kompozycji i tutaj znakomicie się sprawdza „Legacy of Rock” czy „Liar”. Zespół nie radzi sobie w wolniejszych kompozycjach i tutaj pokazuje wszelkie wady „Sunrise”, zaś „Warrior” to jeden z tych ciekawszych utworów, który z kolei przedstawia przebojowe oblicze włoskiej formacji.


Solidny album i tak właściwie można podsumować to wydawnictwo włoskiej formacji. Jest sporo niedociągnięć i zbędnych momentów, ale płyta jest nawet miła w odsłuchu. To że nie pozostaje za wiele w głowie i że brakuje godnych za pamiętania killerów to już inna sprawa. Płyta na jeden raz.

Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz