14 lat na scenie, 4
albumy, 6 lat oczekiwania na nowe wydawnictwo i to nie są korzystne
statystyki jeśli chodzi o grecki zespół o nazwie Battleroar.
Dotychczas ta formacja nie zawodziła i nagrywała solidny epicki
heavy metal z domieszką power metalu. Wielu z słuchaczy widziało
w nich drugi Manilla Road, Virgin Steele czy też Sacred Steel, a
takie skojarzenia zawsze dobrze wywierają pozytywny wpływ na
całokształt zespołu i na poziom prezentowanej muzyki. Po 6 latach
milczenia grecki Battleroard powraca i choć jest to już nieco inny
zespół to wciąż starają się pokazać, że trzeba liczyć
się z nimi jeśli chodzi o epicki heavy metal i właśnie
świadectwem tego jest nowy album zatytułowany „Blood of Legends”.
Odległy czas między
albumami zrobił jednak swoje i gdzieś uleciała moc tego zespołu,
gdzieś uleciała pomysłowość i umiejętność kreowania
prawdziwych hitów. Swoje też zrobiła roszada w składzie.
Pojawił się wokalista Sacred Steel Gerrit Mutz, który śpiewa
w swoim stylu i Battleroar brzmi jeszcze bardziej analogicznie jak
Sacred Steel. Pojawia się też nowy basista Stavros i gitarzysta
Antreas, ale ich wpływ na wydźwięk płyty jest jakby mniejszy. Co
ciekawe zespół dalej korzysta z podobnych rozwiązań i w
dalszym ciągu słychać epicki klimat, budowanie napięcia za pomocą
rozbudowania, różnych smaczków, jest sporo bojowych
motywów i jest w tym coś z rycerskiego metalu. Nie
uświadczymy zmiany stylistyki co jest sporym plusem, ale problem
tkwi nie tyle w zmianach, co w spadku jakości granej muzyki przez
Battleroar. Uświadczymy piękny klimat i bogate aranżacje jak
choćby ta w „Relentless Waves”. Nadzieję na
bardzo mocny album daje energiczny „The Swords are Drawn”,
który zabiera nas na wycieczkę po latach 80. Sporo w tym
Judas Priest, czy innych klasycznych kapel. Niestety, ale są też
momenty w których zespół popada w rutynę, monotonność
i zmęczenie materiału. Wady same przemawiają przez średniej klasy
„Blood of Legends”. Jeśli chodzi o rozbudowane
kompozycje to z pewnością na uwagę zasługuje żywszy „Immortal
Chariot” i przydałoby się więcej tak energicznych
utworów. Z kolei pod względem klimatu wyróżnia się
„Valkiries Above Us”. Mamy też marszowego „Exile
Eternal”, który też dobrze się prezentuje.
Fani wykazali się
cierpliwości, a Battleroar wolą walki, jednak nie to tutaj
oceniamy, lecz muzykę jak zespół stworzył na przestrzeni 6
lat. Ta niestety tutaj jest pełna niedociągnięć i dopracowań.
Jest epickość, jest soczyste, dopieszczone brzmienie, kilka
ciekawych melodii i pomysłowych aranżacji. Jednak za brakło tutaj
mocnego kopa, zadziorności, zaskoczenia, a przede wszystkim
zapadających w pamięci utworów, które pojawiały się
na poprzednich wydawnictwach. Niby tak mało, a jednak tak dużo.
Spodziewałem się czegoś bardziej w stylu „The Swords are drawn”
i czegoś na poziomie choćby „Age of Chaos”
Ocena: 5.5/10
Płyta bardzo dobra, zresztą nawet w powyższej recenzji jest więcej zdań chwalebnych niż krytycznych, więc ocena dziwi... Z Sacred Steel nic tu nie ma, wciąż króluje typowy helleński epicki sztandar. Supcio albumik :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.encyklopediametalu.net16.net/
Zgadzam się z recenzją, bez Marco to nie to samo, z resztą kompozycje też nie są tak uderzająca jak na pierwszych 3 albumach
OdpowiedzUsuń