Jeśli chodzi o nasz rodzimy Made Of Hate to jestem na tak, zarówno
jeśli chodzi o „Bullet in your Head” jak i „Pathogen”. Choć
minęło trochę czasu od premiery tych płyt, to jednak miło
wspominam mieszankę nowoczesnego metalu z melodyjnym death metalem w
polskim wykonaniu. Ostatnie 4 laty to okres milczenia ze strony
zespołu, ale teraz o dziwo zespół przerywa ciszę za sprawą
nowego albumu „Out of Hate”. Kilka zmian w Made of Hate, pytanie
jak to odbiło się na ich muzyce?
W szeregach Made of Hate pojawiła się basistka Marlena Rutkowska, a
sam zespół zmienił wytwórnię płytową z Afm Records
na rodzimą Fonografikę. Poprzednie albumy charakteryzowały się
udaną mieszanką agresji i melodyjności, zaś sam materiał
wypchany był hitami, które mogły porwać każdego kto choć
trochę lubi nowoczesnego metalu, melodyjnego death metalu i thrash
metalu. Stylistycznie Made of Hate dalej trzyma się tych ram, z tym
że zabrakło na „Out of Hate” takiego zapału i pomysłowości,
przez co płyta nie robi takiego wrażenia jak dwa poprzednie. Ciężko
może tutaj wyróżnić jakiś jeden wyjątkowy utwór,
ale z pewnością nie można tutaj zmieszać muzyki Made of Hate z
błotem. Jest to niższej jakości materiał, ale to wciąż kawał
solidnego metalu w nowoczesnej oprawie. Słychać od pierwszych
dźwięków, że Made of Hate napędza właściwie dwóch
muzyków, a mianowicie gitarzysta Michał Kostrzyński i
wokalista Radek Porlolniczak. To oni tworzą ten zespół i to
oni nadają mu charakter. Radek swoim agresywnym wokalem sprawia, że
płyta nasuwa nam klimaty melodyjnego death metalu czy thrash metalu,
zaś Michał jest odpowiedzialny za melodyjny aspekt płyty i za jej
urozmaicenie. Zaczyna się od mocnego uderzenia w postaci „Off
The Grid” i jest to kompozycja na miarę tych z „Pathogen”.
Stonowany „Me Myself” przybliża nam klimaty heavy
metalu, zaś „Broken Man” ma sporo cech z thrash
metalowej kompozycji. Made of Hate radzi sobie nawet z bardziej
nowoczesnym graniem czego dowodzi w „Torn”. Podobać
może się bardziej hard rockowy „Here and Now”.
Najlepiej zespół wypada w ostrzejszych kawałkach i jednym z
takich przebłysków na płycie jest „Wrath”.
Wdziera się czasami w to wszystko chaos i taki nieład słychać w
zamykającym „Origin”.
To już nie ta sama kapela co za czasów „Bullet in your
Head” czy „Pathogen”. Made of Hate już nie zachwyca swoją
melodyjnością i pomysłowością. Z tamtych lat została agresja i
stylistyka. Nie jest może to arcydzieło, ani najlepsze polskie
wydawnictwo ostatnich lat, ale jest to kawał solidnego grania w
nowoczesnej oprawie. Miło, że przypomnieli o sobie po 4 latach.
Czekamy na kolejne wydawnictwa, w oczekiwaniu na drugi „Bullet in
Your Head” czy „Pathogen”.
Ocena: 5.5/10
A co z wersją instrumentalną? Ja sam jeszcze nie słuchałem żadnej wersji, ale może znajdę czas aby to uczynić i przeskrobię kilka swoich zdań, aczkolwiek nie spodziewam się już niestety niczego dobrego.
OdpowiedzUsuńMoże wyda się to dziwne, ale odnoszę wrażenie, że wypada lepiej ta część instrumentalna niż ta z wokalem, ale to już chyba zależy od słuchacza.
OdpowiedzUsuńrecenzja napisana na kolanie po trzech odsluchach
OdpowiedzUsuń