wtorek, 13 maja 2014

PRETTY MAIDS - Louder than Ever (2014)

Nigdy nie byłem zwolennikiem składanek i tym podobnych wydawnictwa, ale jeśli jest coś na nowo nagrywane i wsparte nowy utworami to zawsze warto zapoznać się z danym krążkiem, dla zaspokojenia ciekawości. Tym razem moją uwagę skupił Pretty Maids za sprawą „Louder Than Ever”. Kilka nowych utworów i na nowo nagrane utwory z ostatnich płyt, przede wszystkim z lat 90. Najważniejsze, że klasyki z lat 80 nie tknięto bo to mogłoby być na ich nie korzyść. Tak czy siak duński Pretty Maids chce pokazać, że jest w znakomitej formie. Wiem, nie jest to nowy album, ale jest to przynajmniej zawsze ciekawsze wydawnictwo, aniżeli niż składanka na której nie ma nic nowego.

Pretty Maids na ostatnich dwóch albumach udowodnił, że choć najlepszy okres mają dawno za sobą to wciąż trzymają się swojego stylu, które opiera się na patentach hard rocka i heavy metalu, ale najważniejsze jest to że ich muzyka wciąż trzyma dobry poziom. Całość otwiera „Derenged”, który jest nowym utworem i słychać że utwór mógłby zdobić dwa ostatnie albumy. Jest to ciężki hard rock, aczkolwiek brakuje mi tutaj tych charakterystycznych dla Pretty Maids klawiszy. Dalej jest na nowo zagrany „Playing God” i ten utwór sporo stracił na swojej energii, zwłaszcza jak się porówna refreny. Z nowych wersji na pewno dobrze wypada Psycho Time Bomb Planet Earth” i tutaj wszystko wypada lepiej. „My soul to take” to lekki rockowy kawałek, może nieco komercyjny, ale ma swoje plusy. Z nowych utworów jest jeszcze ballada „A heart without Home” no i znakomity „Nuclear Boomerang”, który najlepiej oddaje styl Pretty Maids. Przydałoby się więcej takich agresywnych i mocnych kawałków. W końcu Ken Hammer pokazuje, że zostało coś z tego Kena znanego nam z lat 80. Ronnie tutaj brzmi również znakomicie. Kawałek po prostu znakomity. Są klawisze, mocny riff i chwytliwy refren. Oby więcej takich kawałków w przyszłości. Na nowo nagrany „Virtual Brutality” nie różni się aż tak oryginału, ale to akurat dobra wiadomość, bo jest to zacny utwór, który pokazuje brutalniejsze oblicze Pretty Maids. Reszta nie wzbudza już takich emocji. Jest jeszcze jeden utwór o którym nie można zapomnieć. „Snakes In Eden” to jeden z moich ulubionych kawałków Pretty Maids. Nie sądziłem, że tak można go zepsuć. Znikł klimat, znikł pazur, ta melodyjność i magia starego Pretty Maids. Nawet klawisze jakieś takie sztuczne. To nie jest już to samo i nie podoba mi się ta wersja.


Mogło być gorzej, ale to wcale nie oznacza że zostałem kupiony „Louder Than Ever”. Kilka rozwiązań się udało, ale w takim przypadku lepiej nie tykać oryginalnych wersji, bo rzadko kiedy nowe wypadają lepiej. Z nowych kompozycji „Nuclear Boomerang” wypada najlepiej i oby jak najwięcej takich petard na następnym albumie. Ciekawość swoją zaspokoiłem i teraz czekam na kolejny ruch Pretty Maids. Zaś „Louder than Ever” to pozycja skierowana do fanów Pretty Maids.


Ocena: 5.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz