Większość fanów Helloweenm Gamma
Ray i power metalowego światka żyje wciąż nadzieją, że Unisonic przerodzi się w
coś na miarę starego Helloween z czasów „Keeper of The Seven Keys”. Wciąż
większość z nas czeka na porzucenie hard rockowego grania na rzecz bardziej
power metalowego. Nic dziwnego w końcu ten zespół to zbiór gwiazd i główną rolę
w nim odgrywa nikt inny jak Kai Hansen i Michael Kiske, którzy przesądzili o
sukcesie Helloween i „Keeper of The Seven Keys”. Zainteresowanie zespołem
wzrosło kiedy dołączył Hansen i wtedy okrzyknięto ich drugim Helloween. Jednak
Kai nie był od początku, stąd też debiut nie był w pełni miarodajny. Teraz Kai
jest w zespole na dobre. Unisonic
przymierza się do wydania nowego albumu, a póki co daje nam przedsmak tego co
nas czeka za sprawą mini albumu „For The Kingdom”.
Nie powiem, bałem się o przyszłość
i kierunek muzyczny Unisonic. W końcu Kai miał swoje problemy z wydaniem „Empire
Of The Undead” i opóźnienie mogło wpłynąć na przesunięcie prac nad nowym
albumem Unisonic. Jednak na szczęście nic z tego nie miało miejsca i zespół
sukcesywnie przygotował materiał, ale my póki co możemy cieszyć się kolejnym
mini albumem. „For The Kingdom” zawiera dwa nowe utwory i 4 kawałki z debiutu zagrane
żywo. Właśnie największą ciekawość wzbudzały nowe kawałki, bo każdy chciał
wiedzieć jaki kierunek zespół obrał. Czy zagłębia się w hard rocku, czy pójdzie
bardziej w stronę power metalowego grania, tym samym spełniając największe
marzenie fanów Helloween. Już na albumie „Unisonic” można było delektować się nawiązaniem
do „Keeper of The Seven Keys” i kilkoma power metalowymi wtrąceniami, ale
trzeba przyznać, że było tego za mało. Tamten album zdominował ciepły i
melodyjny hard rocka, z mieszany z melodyjnym heavy metalem/power metalem. Jak
jest tym razem? „For The Kingdom” to
utwór bardziej power metalowy, mający więcej pazura niż poprzednie kawałki i
słychać to w partiach gitarowych. Mandy i Kai dalej raczą nas przebojowymi
solówkami i zjawiskowymi pojedynkami między Kaiem i Mandym. To jest właśnie co
mi się kojarzy jak najbardziej z „Keeper
of The Seven Keyes”. Utwór ma w sobie więcej analogicznych rozwiązań do tych z
czasów klucznika. Wystarczy wsłuchać się w melodyjny i chwytliwy refren, który
brzmi jakby został wyjęty z roku 1988 i to mi się podoba. W końcu też wokal
Micheal został bardziej wyeksponowany i tutaj dał z siebie znacznie więcej niż
na poprzednim albumie. Nie brakuje w tym utworze też nutki hard rocka, a
pojawia się ona podczas zwrotek. To też ukazuje jak ten utwór jest
zróżnicowany. Oby nowy album miał więcej takich killerów. Drugim ważnym utworem
na płycie jest „You Come Undone”. Tutaj też jest jakby więcej power metalu,
heavy metalu niż hard rocka. Takie proporcje są jak najbardziej na korzyść
Unisonic. Co ciekawe tutaj Kiske pokazuje że jest w znakomitej formie i śmiało
może mierzyć się jeszcze z takim graniem jak z czasów „Keeper of The Seven Keys”.
Utwór cechuje też radosny klimat no i oczywiście znów brawurowe popisy
gitarowe. Kai znalazł sobie godnego kompana i Mandy to znakomity gitarzysta,
który lubi grać nieco w stylu Ritchiego Blackmore’a. Dalej mamy „Unisonic” , „Never
Too Late”, „Star Rider” i „Souls Alive” zarejestrowane podczas koncertów z roku
2012. To potwierdza, że Unisonic na żywo też radzi sobie znakomicie, a utwory
nie tracą na mocy.
Ten mini album miał nam
dostarczyć najważniejsze informację, czyli jaki kierunek obrał Unisonic, jaka
jest forma muzyków i czy Kai nie zużył najlepszych pomysłów na „Empire of The
undead”. Póki co jestem zachwycony tymi dwoma kawałkami. Dominuje mimo wszystko
power metal, aniżeli hard rock. Kiske też jakby więcej siły włożył w swój
występ, jest więcej energii i przypominają się stare lata Helloween. Tytułowy
utwór to jest to na co większość z nas czekała. Na power metalowe granie oparte
na patentach z „Keeper of The seven Keys”. Ten kawałek właśnie brzmi jakby został
zarejestrowany lata temu. To napawa optymizmem i daje nadzieję, że w końcu Kai
i Micheal dadzą to fanom na co tak długo czekali. W najgorszym wypadku
dostaniemy miłe, melodyjne hard rockowe jak na debiucie. Czas zacząć odliczać
czas do premiery drugiego albumu Unisonic, która jest przewidziana na sierpień.
Ocena: 8.5/10
Kolego dobry blog prowadzisz, pokazałeś mi wiele dobrych zespołów
OdpowiedzUsuńMiło to słyszeć:D Dla takich osób jak Ty warto pisać, bo widać wtedy że praca nie idzie na marne i mogę kogoś zarazić ciekawymi zespołami, które mnie zachwyciły:D A jak nowa Epka Unisonic?:D
OdpowiedzUsuńNowego Grand Magusa posłuchaj.
OdpowiedzUsuńTrzyma poziom ale troche brakuje tego dawnego klimatu Helloween. Jak pójdą w power metal to będzie ciekawie :)
OdpowiedzUsuńZwyczajnie wymiatają jak za dawnych czasów. Faktycznie brzmi jak kontynuacja starego Helloween. Oby cała płyta była w tym stylu. W pewnym wywiadzie Kiske zdradził, że poprosił chłopaków o kompozycje w stylu "March Of Time" i chyba takie dostał.
OdpowiedzUsuń