sobota, 24 maja 2014

UNISONIC - For The Kingdom EP (2014)



Większość fanów Helloweenm Gamma Ray i power metalowego światka żyje wciąż nadzieją, że Unisonic przerodzi się w coś na miarę starego Helloween z czasów „Keeper of The Seven Keys”. Wciąż większość z nas czeka na porzucenie hard rockowego grania na rzecz bardziej power metalowego. Nic dziwnego w końcu ten zespół to zbiór gwiazd i główną rolę w nim odgrywa nikt inny jak Kai Hansen i Michael Kiske, którzy przesądzili o sukcesie Helloween i „Keeper of The Seven Keys”. Zainteresowanie zespołem wzrosło kiedy dołączył Hansen i wtedy okrzyknięto ich drugim Helloween. Jednak Kai nie był od początku, stąd też debiut nie był w pełni miarodajny. Teraz Kai jest w zespole na dobre.  Unisonic przymierza się do wydania nowego albumu, a póki co daje nam przedsmak tego co nas czeka za sprawą mini albumu „For The Kingdom”.

Nie powiem, bałem się o przyszłość i kierunek muzyczny Unisonic. W końcu Kai miał swoje problemy z wydaniem „Empire Of The Undead” i opóźnienie mogło wpłynąć na przesunięcie prac nad nowym albumem Unisonic. Jednak na szczęście nic z tego nie miało miejsca i zespół sukcesywnie przygotował materiał, ale my póki co możemy cieszyć się kolejnym mini albumem. „For The Kingdom” zawiera dwa nowe utwory i 4 kawałki z debiutu zagrane żywo. Właśnie największą ciekawość wzbudzały nowe kawałki, bo każdy chciał wiedzieć jaki kierunek zespół obrał. Czy zagłębia się w hard rocku, czy pójdzie bardziej w stronę power metalowego grania, tym samym spełniając największe marzenie fanów Helloween. Już na albumie „Unisonic” można było delektować się nawiązaniem do „Keeper of The Seven Keys” i kilkoma power metalowymi wtrąceniami, ale trzeba przyznać, że było tego za mało. Tamten album zdominował ciepły i melodyjny hard rocka, z mieszany z melodyjnym heavy metalem/power metalem. Jak jest tym razem? „For The Kingdom” to utwór bardziej power metalowy, mający więcej pazura niż poprzednie kawałki i słychać to w partiach gitarowych. Mandy i Kai dalej raczą nas przebojowymi solówkami i zjawiskowymi pojedynkami między Kaiem i Mandym. To jest właśnie co mi się  kojarzy jak najbardziej z „Keeper of The Seven Keyes”. Utwór ma w sobie więcej analogicznych rozwiązań do tych z czasów klucznika. Wystarczy wsłuchać się w melodyjny i chwytliwy refren, który brzmi jakby został wyjęty z roku 1988 i to mi się podoba. W końcu też wokal Micheal został bardziej wyeksponowany i tutaj dał z siebie znacznie więcej niż na poprzednim albumie. Nie brakuje w tym utworze też nutki hard rocka, a pojawia się ona podczas zwrotek. To też ukazuje jak ten utwór jest zróżnicowany. Oby nowy album miał więcej takich killerów. Drugim ważnym utworem na płycie jest „You Come Undone”.  Tutaj też jest jakby więcej power metalu, heavy metalu niż hard rocka. Takie proporcje są jak najbardziej na korzyść Unisonic. Co ciekawe tutaj Kiske pokazuje że jest w znakomitej formie i śmiało może mierzyć się jeszcze z takim graniem jak z czasów „Keeper of The Seven Keys”. Utwór cechuje też radosny klimat no i oczywiście znów brawurowe popisy gitarowe. Kai znalazł sobie godnego kompana i Mandy to znakomity gitarzysta, który lubi grać nieco w stylu Ritchiego Blackmore’a. Dalej mamy „Unisonic” , „Never Too Late”, „Star Rider” i „Souls Alive” zarejestrowane podczas koncertów z roku 2012. To potwierdza, że Unisonic na żywo też radzi sobie znakomicie, a utwory nie tracą na mocy.

Ten mini album miał nam dostarczyć najważniejsze informację, czyli jaki kierunek obrał Unisonic, jaka jest forma muzyków i czy Kai nie zużył najlepszych pomysłów na „Empire of The undead”. Póki co jestem zachwycony tymi dwoma kawałkami. Dominuje mimo wszystko power metal, aniżeli hard rock. Kiske też jakby więcej siły włożył w swój występ, jest więcej energii i przypominają się stare lata Helloween. Tytułowy utwór to jest to na co większość z nas czekała. Na power metalowe granie oparte na patentach z „Keeper of The seven Keys”. Ten kawałek właśnie brzmi jakby został zarejestrowany lata temu. To napawa optymizmem i daje nadzieję, że w końcu Kai i Micheal dadzą to fanom na co tak długo czekali. W najgorszym wypadku dostaniemy miłe, melodyjne hard rockowe jak na debiucie. Czas zacząć odliczać czas do premiery drugiego albumu Unisonic, która jest przewidziana na sierpień.

Ocena: 8.5/10

5 komentarzy:

  1. Kolego dobry blog prowadzisz, pokazałeś mi wiele dobrych zespołów

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło to słyszeć:D Dla takich osób jak Ty warto pisać, bo widać wtedy że praca nie idzie na marne i mogę kogoś zarazić ciekawymi zespołami, które mnie zachwyciły:D A jak nowa Epka Unisonic?:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowego Grand Magusa posłuchaj.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzyma poziom ale troche brakuje tego dawnego klimatu Helloween. Jak pójdą w power metal to będzie ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zwyczajnie wymiatają jak za dawnych czasów. Faktycznie brzmi jak kontynuacja starego Helloween. Oby cała płyta była w tym stylu. W pewnym wywiadzie Kiske zdradził, że poprosił chłopaków o kompozycje w stylu "March Of Time" i chyba takie dostał.

    OdpowiedzUsuń