niedziela, 3 kwietnia 2016

THUNDERSTONE - Apocalypse Again (2016)

Marzenie fanów Thunderstone spełniło się. Do kapeli wrócił Pasi Rantanen, czyli prawdziwy głos tej power metalowej formacji. To z nim kapela nagrała najlepsze albumy i to z nim tak naprawdę tworzy prawdziwy Thunderstone. Rick Altzi godnie go zastępował i wydany w 2009 roku „Dirt Metal” to jeden z ich najlepszych albumów. Pokazał przede wszystkim jak można grać nowoczesny heavy/power metal w agresywnym wydaniu. Od tamtego dzieła minęło 7 lat i teraz kapela powraca z nowym albumem. Czy „Apocalypse Again” nawiązuje do najlepszych wydawnictw grupy? O to jest pytanie.

Nie ma wątpliwości, że Thunderstone na nowym albumie chciał nawiązać do swoich klasycznych albumów i to słychać niemal od samego początku. Pasi świetnie czuje się w tej kapeli, a jego głos nie stracił na mocy. Wciąż śpiewa emocjonalne i z pasją, a jego technika jest zdumiewająca. W końcu jest to jeden z najbardziej uzdolnionych power metalowych wokalistów. Nowy album ma w sobie więcej z klasycznych albumów niż „Dirt metal”. Z tamtego albumu pozostała nutka nowoczesności i soczyste, dynamiczne brzmienie. Mrok troszkę ustąpił radosnemu wydźwięku. Solidny materiał, dopracowane elementy czynią „Apocalypse Again” na pewno albumem godnym uwagi, ale nie ma mowy o takiej świeżości i przebojowości co na „Dirt Metal”. Można odnieść wrażenie, że czegoś brakuje. Nie ma tyle hitów, nie ma takiej energii by mówić też o najlepszym albumie z Pasim na wokalu. „Veterans of the Apocalypse” to znakomity otwieracz i jednocześnie najciekawszy kawałek na płycie. Jest energiczny, chwytliwy i nawiązuje do starych płyt Thunderstone. Gdyby cały album był taki to z pewnością można by mówić o wielkim albumie na miarę tych z początku kariery fińskiego bandu. Dalej mamy klimatyczny „The Path”, który ukazuje nutkę progresywności. Stonowany i mało wyrazisty „Fire and Ice” nie do końca do mnie przemawia. „Throught The Pain” to kwintesencja fińskiej sceny metalowej. Stonowane tempo,wyraziste klawisze i nutka słodkości. Jednak też jest to tylko solidny kawałek, który powinien mieć w sobie więcej dynamiki. Echa Stratovarius czy Masterplan mamy w progresywnym „Walk Away Free”, który również warto zaliczyć do tych najciekawszych kawałków na płycie. Kolejnym mocnym punktem na płycie jest agresywniejszy „Wounds”, który ma coś z Gamma Ray czy Primal Fear. Prawdziwa power metalowa petarda i szkoda, że więcej nie ma ich na tym krążku. Nutka epickości pojawia się w marszowym „Days of Our Lives”, który pokazuje zespół z nieco innej strony. Klawisze momentami kojarzą się z sabaton, ale mimo tego jest to kolejna perełka na płycie. Na koniec mamy rozbudowany „Barren Land” i lekki „Force sublime”, który znów nawiązuje do twórczości Stratovarius czy Firewind.


Są wzloty i upadki na tej płycie, ale mimo pewnych niedociągnięć jest to wysokiej klasy materiał, który może się podobać. Jeśli ktoś siedzi od początku w świecie Thunderstone ten bez problemu pokocha „Apocalypse Again”. Co może się podobać to powrót do korzeni, powrót Pasi w roli wokalisty i nowy materiał po 7 latach przerwy. Wiem jedno. Ten zespół stać na znacznie więcej.

Ocena: 8/10

2 komentarze:

  1. Cieszy mnie powrót tego zespołu. Bałam się, że już nic od nich nie usłyszymy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Również jestem bardzo zadowolony, że mogę w końcu usłyszeć od nich coś nowego.

    OdpowiedzUsuń