"Road Victory" to już 3 album holenderskiej formacji o nazwie Black Knight. Band dalej trzyma się klasycznego heavy metalu, który nawiązuje do twórczości Iron Maiden, Judas Priest, czy Saxon. Nowy album może nie jest wydawnictwem który może namieszać w tym roku, ale jest to kawał solidnego metalu, który dobrze się słucha.
Wszystko jest na dobrym poziomie i nie ma może szału w szacie graficznej, czy brzmieniu, ale nie ma powodów do narzekania. Podobnie z resztą jest z samem materiałem. Najwięcej robi tutaj doświadczony wokalista David Marcelis, który potrafi oczarować swoją manierą i drapieżności. Bez wątpienia to właśnie on jest motorem napędowym Black Knight.
Zachwyca bez wątpienia niezwykle melodyjny otwieracz "Road to victory", który brzmi jak mieszanka Judas Priest i Iron Maiden. Główny riff po prostu wymiata. Co za moc i agresja. Jeden z najciekawszych utworów na płycie. Kolejny hicior na płycie to "Pendragon", który nieco przypomina mi dokonania Firewind czy Primal Fear. Troszkę hard rockowego feelingu mamy w "my beutiful daughters", ale i tak nic nie przebije agresywnego i chwytliwego "Primal Power". David swoimi popisami wokalnymi niszczy wszystko wokół. Co za precyzja i moc w głosie. Na sam koniec mamy zadziorny "The one to blame", który przemyca patenty iron maiden.
Band powrócił po 13 latach niebytu i jest to udany powrót. "Road to victory" to solidny album z klasycznym heavy metalem. Jest równy materiał i nie brakuje hitów. W kapeli drzemie potencjał i stać ich na coś znacznie ciekawszego. Trzeba dać im czas i oby następny album ukazał się znacznie wcześniej.
Ocena: 7.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz