To już 10 lat działalności portugalskiego Wanderer i przeszedł czas na debiutancki album. "Awakening Force" to płyta może i prosta w swojej konstrukcji, ale to jest właśnie urok tej płyty. Mieszanka klasycznego heavy metalu i speed metalu, w którym młody band oddaje hołd dla takich kapel jak Agent Steel, Enforcer, czy wczesny Running Wild. To właśnie z tym ostatnim zespołem jest najwięcej elementów stycznych. Wanderer gra muzykę prosto z serca i ta fascynacja tymi powyższymi zespołami sprawia, że ich muzyka jest chwytliwa i godna uwagi,
Speed metalu w stylu wczesnego Running wild nigdy za wiele. Jasne nie jest to może jakieś kopiowanie, ale słychać pewne nawiązania. Co mnie zachwyciło w Wanderer to mroczny klimat, chwytliwe melodie i naprawdę niezła energia. Riffy są proste, zagrane z polotem, a to sprawia że płyta jest łatwa w odbiorze. Nuno Machado zaskakuje jako wokalista i gitarzysta. To dzięki nie mu ten band ma charakter i zapada w pamięci. To jak układa się współpraca Nuno z gitarzystą Andre jest godne podziwu i tutaj wszystko jest przemyślane. Nie ma miejsce na fuszerkę.
Okładka zapowiada płytę w klimatach doom metalu, a zawartość jest zupełnie inna. "Awakening" zaskakuje klimatem i mrocznym feelingiem. Pierwsze skojarzenie to Grave Digger. Można wyłapać echa wczesnego Running Wild już w "Oblivion". Styl śpiewania mocno wzorowany na stylu Rock'n rolfa z debiutu. Do tego dochodzi naprawdę pomysłowy riff, który od razu daje sygnał co nas czeka. "Spellbound" to kwintesencja speed metalu i znów band atakuje nas pomysłowym i zadziornym riffem. Co za energia i co za precyzja. Jeszcze więcej klimatów debiutu Running wild znajdziemy w dynamicznym "Force of Ancient Steel". Solówki tutaj są na medal i panowie pokazują że można grać wtórnie, ale z gracją i polotem. Epickość i rycerski zachwycają w melodyjnym "Freedom's Call". W tym kawałku band miesza patenty wczesnego Running wild i Iron Maiden. 7 minutowy "Dark Age" znów jest idealnym hołdem dla twórczości Rock'n Rolfa. Band znów mi imponuje dbałością o melodie i jakość dźwięków. Prawdziwy obłęd. Więcej Running wild mamy w pomysłowym "Drifter" i agresywnym "Way of the Blade".
Zazwyczaj jak ktoś bierze sobie za wzór Running wild, to nawiązuje do ich twórczości z lat 90. Tutaj portugalski Wanderer pokazuje że można nawiązać do pierwszego albumu Running wild i brzmieć przy tym autentycznie. Niezła dawka klasycznego heavy/ speed metalu na wysokim poziomie w klimacie pierwszego krążka Running Wild. Brzmi zachęcająco? Słusznie bo tego nie można pominąć!
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz