czwartek, 17 marca 2016

MOB RULES - Tales from Beyond (2016)

Nie ma się co oszukiwać niemiecki band Mob Rules swoje najlepsze wydawnictwa wydał jakieś 14 lat temu. Premiera „Hallowed Be thy Name” oraz „Among The Gods” zapisały się w historii melodyjnego power metalu. Niemiecki band nagrał sporo albumów i ma za sobą lata grania na scenie, ale sukcesu z roku 2002 i 2004 nie udało się powtórzyć. Ja podobnie jak wielu fanów zaczynałem dostrzegać, że kapela brnie na same dno. Gdzieś zatracili jakby swoje wartości, umiejętności i pomysłowość. Zespół, który grał kiedyś ciekawy power metal nagle popadł w smętny i nudny heavy/power metal. Kiedy zobaczyłem okładkę nadchodzącego „Tales from Beyond” to instynkt podpowiadał mi, że panowie spróbują wrócić do właśnie albumów z roku 2002 i 2004. Podobna kolorystyka i szata graficzna. Nadzieja nie umarła, kiedy pojawiły się pierwsze próbki nowego albumu. I o to nadszedł dzień sądu. Werdykt jest tylko jeden. Najlepsza płyta od czasów „Among The Gods”.

Błędy popełniane na ostatnich płytach zostały wyeliminowane. Nudne i sztampowe riffy zostały zastąpione agresywnymi, zadziornymi i melodyjnymi. Smętny heavy metal z domieszką power metalu przekształcono ponownie w znanym nam melodyjny power metal z elementami progresywnego heavy metalu. Surowe i brudne brzmienie zastąpiło krystaliczne czyste i dopieszczone brzmienie. No i najważniejsze materiał jest równy i przemyślany. Każda kompozycja to kwintesencja muzyki Mob Rules. Ich styl, to co wypracowali przez lat wybrzmiewa na tym albumie. Płyta jest niezwykle melodyjna, przebojowa i urozmaicona. Każdy utwór to inna historia, inne emocje i inna przygoda. Udało się uciec przed rutyną i nudą, które przecież były ostatnio stałym gościem na płytach Mob Rules.

Już otwierający „ Dykemaster's Tale” robi spore zamieszanie. Dawno Mob Rules nie był w takiej formie i dawno nie stworzył takiego hitu. Kompozycja jest podniosła, melodyjna, rozbudowana i dzieje się w niej sporo. Ciekawa mieszanka heavy/power metalu z progresywnością. Przypominają się najlepsze lata zespołu. Folkowe wstawki rozpoczynają kolejny hit, a mianowicie „Somerled”. Nie brzmi jak utwór Mob Rules, a mimo to wpisuje się idealnie w to co gra band. Pomysłowy riff, ciekawe solówki i przejścia czynią ten utwór ważnym na tej płycie. Klaus Dirks to osoba bez której ciężko sobie wyobrazić Mob Rules i jego głos też nic nie stracił na wartości. Często tutaj zaskakuje nas swoją formą. „Signs” to utwór może mało wyrazisty, ale pokazuje jak wszystko jest dobrze poukładane. Nowy album to przede wszystkim świetne power metalowe petardy. Wystarczy przytoczyć „On the Edge”, energiczny „The healer” czy melodyjny „Dust of Vengeance”. To są mocne punkty tej płyty i przykłady tego, że Mob Rules powrócił. Zaskakuje lekkość, pomysłowość i wykonanie muzyków. Same kawałki wpisują się w standard utworów choćby Gamma Ray. Na sam koniec dostajemy tytułowy „Tales from Beyond”, który jest rozbity na trzy części. Pierwsza część to stonowany „Through the eye of the storm”. Dobrze wpasowane klawisze, klimat symfoniczny i wpływy Nightwish, Avantasia czy Deep Purple. „A mirror inside” to z kolei część balladowa, a „Science Save Me” bardziej filmowa i progresywna.


Sięgnęli dna, nagrywali coraz to gorsze albumy i nikt się nie interesował losem Mob Rules. Niemiecka formacja wzięła się w garść, przypomniała sobie jak grać power metal, jak tworzyć pomysłowe i wciągające kompozycje. Efektem tego jest „Tales from Beyond”, który jest tym do czego nas ten band przyzwyczaił i śmiało możemy mówić o jednym z ich najlepszych albumów. Liczyłem na dobry album, ale nie sądziłem że będzie aż tak dobrze. Miła niespodzianka roku 2016.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz