niedziela, 22 listopada 2020

SHADOW WARRIOR - Cyberblade (2020)


 Stało się narodziła się nam na Polskiej scenie metalowej kolejna ciekawa kapela, która pokazuje że można grać klasyczny heavy metal w stylu lat 80. Mowa oczywiście o pochodzącym z Lublina Shadow Warrior, który czerpie garściami z Iron Maiden, Metalucifer, czy Tokyo Blade. Kapela działa od 2019r i już na mini Epce pokazali, że drzemie w nich potencjał. W końcu przyszedł czas rozliczyć zespół z ich świeżo wydanego debiutanckiego krążka zatytułowanego "Cyberblade".

Cenię zespół za szczerość, za fakt że próbują grać klasyczny heavy metal osadzony w latach 80, bo w końcu taka muzyka w Polsce na nowo rodzi. Dobrze, że mamy takie zespoły jak Axe Crazy czy właśnie Shadow Warrior, które tworzą nową potęgę w naszym kraju. Na Epce pokazali, że grać potrafią i dobrze czują się właśnie w takich klimatach typu Iron Maiden, Tokyo Blade, czy nawet Warlock. Skojarzenia z Warlock wywołuje troszkę wokal Anny, który na nowym krążku pełni główną rolę. Nie raz można odnieść wrażenie, że wokalistka jest ustawiona na pierwszym planie. Czasami to tuszuje przecież całkiem dobre partie gitarowe. Band nie tworzy niczego nowego, ani też nie tworzy muzykę idealną, bo są tutaj wady. Mnie osobiście brakuje tej płycie mocy, pazura i trochę lepsze szlifu przy aranżacjach i samych riffów. Niby płytę się dobrze słucha, ale czasami zastanawiam się czy to heavy metal czy już hard rock. Potencjał w kapeli jest, ale na debiutanckim krążku niestety nie wykorzystują go w pełni. Na pewno warto pochwalić Krzyśka i Marcina, którzy stawiają na proste i chwytliwe riffy. Bez wątpienia bez nich nie byłoby tej kapeli i na pewno by tak nie błyszczała na debiucie.

Okładka jak i brzmienie jest bardzo oldscholowe i to są bez wątpienia mocne punkty tej płyty. Jeśli chodzi o materiał to jest kilka mocnych punktów, ale są też nieco słabsze momenty. Płytę otwiera tytułowy "Cyberblade" i sam utwór nieco przypomina mi dokonania Christian Mistress. Jest proste granie, ale nie ma też elementu zaskoczenia. Wiem, że mogło być lepiej. Stary dobry Warlock słychać w "Demolition hammer" i nawet riff brzmi tutaj bardzo znajomy. W takim graniu już band wypada znacznie lepiej. Jest w końcu pazur! Zwalniamy w stonowanym "Iron Hawk Rising" i tutaj widać pewne niedociągnięcia. Więcej tu hard rocka niż metalu i sam utwór jak dla mnie średni i bez pomysłu. Mocnym punktem tej płyty jest bez wątpienia energiczny "I am thunder" i nic dziwnego że wybrano ten utwór na singiel. Echa motorhead można wyłapać w rozpędzonym "Sqadrons of steel " i tutaj Shadow Warrior błyszczy i pokazuje że potrafi stworzyć prawdziwy rasowy hit.  "Demons sword" miał być mroczny i bardziej epicki, ale też do końca coś tutaj nie wyszło. Całość wieńczy prosty i melodyjny "Flight of the steel samurai" i tutaj znów słychać echa Iron Maiden.

Czekałem na pierwszy pełnometrażowy album naszego rodzimego Shadow Warrior i choć album może nie jest jakiś zły, to czuje rozczarowanie. Liczyłem na płytę, która może namieszać w tegorocznych zestawieniach. Dostałem solidny materiał, który ma lepsze i gorsze momenty. Cieszy fakt, że taka muzyka staje się popularniejsza w naszym kraju i że powstała kolejna solidna kapela, w której drzemie potencjał na zostanie kolejną gwiazdą polskiej sceny metalowej. Czekam na więcej.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz