niedziela, 1 listopada 2020

PYRAMAZE - Epitaph (2020)

Amerykański Pyramaze to dzisiaj już nieco inny band. Nie ma Matta Barlowa, nie ma już takiej agresji i pomysłowości w ich muzyce. Teraz band stawia na emocje, na romantyczny feeling i jeszcze większy nacisk na progresywność. Właśnie to znajdziemy na najnowszym krążku "Epitaph". Jeśli jest się fanem Symphony X, Kamelot czy Pegans mind to bez wątpienia nowy krążek Pyramaze może się spodobać.

Jedna rzecz mnie zastanawia, jeśli już mowa o nowy krążku tej zasłużonej amerykańskiej formacji to stylistyka w jakie band się obraca. Użycie słowa power metal w przypadku tej płyty to spore nadużycie. Nie ma szybkości, nie ma tej charakterystycznej przebojowości i ciężko tutaj o jakieś elementy tego gatunku. Mamy bardziej mieszankę melodyjnego metalu i progresywnego metalu, czy nawet rocka. Jako fan power metalu muszę przyznać, że strasznie się wynudziłem na tej płycie. Jest tutaj ciekawy, romantyczny, nieco popowy feeling, ale brakuje mi tutaj heavy metalowego pazura, brak ciekawych kompozycji. Mamy przebłyski, ale to wg mnie za mało. Na pewno wielkie uznania za mocne, rasowe brzmienie i przykuwającą uwagę okładkę.

W sumie początek płyty nie jest taki zły, bowiem "A stroke of magic" jest nowoczesny, klimatyczny i nawet odrobinę pazura. Wokalista Terje daje czadu w "Steal my crown", ale sama kompozycja sprawdza się jako melodyjny metal. Refren robi tutaj furorę. Do power metalu najbliżej ma przebojowy "Knights in shining armour". Za bardzo przekombinowany jest jak dla mnie "Your last call", a "Particle" jakiś taki za bardzo popowy. Całość zamyka "The time traveller" który trwa ponad 12 minut i tutaj band pokazuje jak dobrze czuje się w progresywnym metalu. Wpleciono tutaj sporo naprawdę atrakcyjnych motywów i mamy też echa power metalu. Niestety, ale album jest bardzo nie równy. Przeplatają się dobre momenty, z słabymi, wręcz nudnymi.

Pyramaze kazał czekać nam 3 lata na nowe dzieło i niestety ale album rozczarowuje. Od takiej kapeli można wymagać więcej i wiem, że ich stać na płytę, która potrafi rzucić na kolana. Tutaj dostaję miałki i bardzo komercyjny materiał, który niczym w pełni nie zachwyca. Może następnym razem będzie lepiej?

Ocena: 5/10
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz