środa, 16 grudnia 2020

BIOWARFARE - Wiping out human race (2020)


 Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale powiem że słuchając debiutanckiego krążka Biowarfare to wciąż gdzieś w głowie mam dźwięki Persuader, Running Wild. Jeśli kiedyś Rock;n Rolf miałby grać thrash metal to tak bym sobie to wyobrażał. No, ale po kolei. "Wiping out Human Race" to pełno wymiarowy debiut kapeli Biorwarfare, który powstała w Wenezueli  w 2009r. Określenie debiut średnio tutaj pasuje, kiedy tak naprawdę dostajemy jeden z najlepszych albumów thrash metalowych tego roku. Tak, to już kolejna płyta w tej kategorii, która zasługuje na to miano. No, ale co zrobić kiedy thrash metal w tym roku wymiata?

O sukcesie Biowarfare przesądza wyrazisty i utalentowany wokalista Alessandro, który napędza ten zespół. Za jego sprawą band momentami może kojarzyć się z Slayer czy Kreator. Właściwy człowiek na właściwym miejscu. Również imponuje duet gitarowy tworzony przez Roda i Carlosa. Panowie znają się na rzeczy i dzięki nim mamy masę technicznych riffów. To przede wszystkim zestaw agresywnych popisów partii gitarowych, ale też pomysłowe i złożone solówki, które mają echa speed/power metalu.  Jest thrash metalowa jazda bez trzymanki, ale to nie tylko agresywne łojenie na jedno kopyto.

Band stworzył album, na który składa się 9 killerów i każdy utwór to prawdziwa uczta dla fanów takiego grania. Biowarfare zadbał o klimatyczną okładkę, która przypomina lata 90 i podobnie jest sprawa ostrego i mocnego brzmienia. Band zadbał o każdy detal, ale najlepsze to oczywiście zawartość.

Czy można lepiej zacząć album niż od rozpędzonego otwieracza? Właśni taki jest "Human Waste"  i od razu wiadomo z czym mamy do czynienia. Nie brzmi to wcale jak debiut, lecz perfekcyjny thrash metal. Jest agresja, dynamika i przebojowość. Czego chcieć więcej? Podobny ładunek energiczny mamy w złowieszczym "Burning Insanity" i gitarzyści idą tutaj na całość. To jak brzmią gitary i wygrywanie riffu w "Undead" to przywołuje na myśl Running Wild. Bardzo miła niespodzianka i od razu jestem pochłonięty muzyką Biowarfare.  Podobne echa słychać w energicznym "screaming in silence" i to tak naprawdę kolejny rasowy killer na płycie. Band nie zwalnia tempa. Uroczy jest też rozbudowany i technicznie rozplanowany "Biowarfare" pokazuje, że band ma smykałkę do dłuższych utworów. W tym roku jest prawdziwą thrash metalowa gorączka i "Thrash fever" to kolejna perełka na płycie. No jest moc i pazur. Z kolei fanom Sodom czy Destruction może przypaść do gustu przebojowy i niezwykle melodyjny "Submission or war?".

Piękna okładka to nie wszystko, a debiutujący Biowarfare pokazuje że mają pomysł na siebie i mogą stworzyć płytę na miarę naszych czasów i oczekiwań fanów thrash metalu. To hołd dla klasyków i gigantów, ale też własny styl i jakość wypracowana przez młody band. Co za energiczna i pełna agresji płyta, no i jeszcze te elementy running wild w niektórych momentach. To już kolejna świetna płyta z kategorii thrash metalu, jeśli chodzi o rok 2020.

Ocena: 9.5/10

8 komentarzy:

  1. Wo matko boska, ale klepowisko. Że ty odróżniasz utwory od siebie??? bo ja po 4 się zgubiłem i myślałem że cały czas słucham pierwszego. Nie znam się na trash ale gdy słuchałem tego to przypomniał mi się krążek SLAYER-show no mercy który zrobił na mnie wrażenie ogromne- choć już dalej nie dałem rady . 1 slayera jest podstawą reszta nie istnieje dla mnie. Nie mniej to było baaaardzo dawno temu i dziwne że nadal to grają. Ja nie kumam o co biega w tej muzie bo ani zmian ani potęgi ani melodii i tylko pralka z gitar bez ładu i składu (jak dla mnie). Ale to tak tylko sobie skrobnąłem bo tu nie powinienem zabierać głosu. Oceny nie wystawię bo jak?

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna okładka ? Koszmarna ! A co do zawartości, to zniechęcił mnie już poprzedni komentarz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. błąd, bo płyta jest warta grzechu, a nasz Stefan to typowy maniak power metalu :P

      Usuń
  3. Nie napisał że piękna -tylko klimatyczna. Widać taki mamy klimat. Ale porównanie do Persuader to już katastrofa, chyba jednak warrior nie wsłuchał się w obie płyty bo to porównanie brzmienia w głowie to może być jak porównanie krzesła do krzesła elektrycznego-niby służą oba do siedzenia :) Stefan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja nie porównuje ich do persuader, tylko że czasami gitay momentami mi przypominają persuader, choć tutaj bardziej odesłanie do innego zespołu muzyków persuader czyli guillotine :P Jakby ich porównać to bardziej overkill, destruction czy warfect :p Dla mnie płyta petarda i tak też to przedstawiłem, a nie każdemu musi się podobać :P

      Usuń
    2. Napisał napisał, a jaka okładka ( tym klimacie ) jest i piękna i klimatyczna ? Np. Mob Rules Sabbathów.

      Usuń
  4. Rewelka. Ale to trochę "farbowany lis", bo płyta nagrana została w 2016, a teraz dopiero zaprezentowana szerokiej publice. I na dodatek nie wydał jej póki co żaden wydawca, więc posiadanie jej w fizycznym formacie nie jest możliwe (chłopaki z zespołu odpowiadają, że aktualnie nie mają CD, może za kilka miesięcy będzie coś dostępne...) Szkoda, to naprawdę przecudny album. Dla tych, którym podchodzi taka muza, proponuję zapoznanie się z takimi thrashowymi strzałami z 2020 roku: hinduska Amorphia - "Merciless Strike", włoski Reverber – "Sect of Faceless", szwedzkie Warfect – "Spectre of Devastation" i Sarcator – "Sarcator", portugalski Mindtaker – "Toxic War", szwajcarski Judge Minos – "The Keeper of Imbalance" czy australijski In Malice’s Wake – "The Blindness of Faith". Super thrashowe strzały.

    OdpowiedzUsuń
  5. The album is now available on digipack format in www.biowarfarethrash.com

    OdpowiedzUsuń