piątek, 18 grudnia 2020

THERAGON - Where the stories begin (2020)



Zawsze znajdzie się jakiś młody band, który będzie szedł w ślady wczesnego Hellowen, Heavenly czy Edguy. W takim kierunku idzie również młody, hiszpański Theragon. Ci którzy liczą na coś oryginalnego i pomysłowego, mogą sobie śmiało odpuścić debiut tej grupy. Jeśli jednak chcecie znów poczuć stary, dobry, europejski power metal osadzony w latach 90, to śmiało może sięgnąć po "Where the stories Begin". To taka miła, sentymentalna wycieczka do klasyków power metalu.

Oryginalność to nie jest może mocna strona Theragon, ale band grać potrafi i robi to bardzo dobrze. Kapela wie jak grać power metal i jak porwać słuchaczy, którzy wychowali się na klasykach power metalu. Przede wszystkim jest to niezła dawka melodyjnego, energicznego power metalu i band zadbał o chwytliwe melodie, dynamikę i mocne riffy. Jednym słowem dzieje się tutaj sporo dobrego. Klimatyczna okładka i dobrze wyważone brzmienie to dopiero początek. W tej kapeli mocnym atutem jest utalentowany wokalista Ferran, który momentami przypomina styl i manierę Kiske, a to dobry znak. Z kolei gitarzysta Alejandro znakomicie współpracuje z klawiszowcem Hectorem. Jest chemia i zgranie, a to w efekcie dają sporo wciągających melodii. Brzmi tak klasycznie i to jest akurat spory plus dla Theragon.

Pomówmy o zawartości. Kiedy odpalimy taki "Theragon" to od razu można sobie powiedzieć "skądś to znam". Każdy znajdzie tutaj echa swoich idoli i to żadna ujma dla Theragon. Mamy echa wczesnego Helloween czy może i nawet Freedom Call. Jest melodyjnie, jest słodko i bardzo przebojowo. Radosny "Blazeborn" niszczy swoją lekkością i przebojowością. Rasowy hicior, który od razu wpada w ucho. Jednak nie tylko power metal w głowie muzykom z Theragon, bowiem taki "The eternal War" przemyca sporo patentów Manowar czy Hammerfall. Bardzo uroczy kawałek w epickiej oprawie. Nastrojowy "As the wind" to miła wycieczka  w rejony Heavenly czy nawet i Freedom Call. Przepięknie płyną partie gitarowe i te słodkie klawisze. To wszystko ze sobą znakomicie współgra. Warto też wspomnieć o 10 minutowym kolosie "Talisman of Tears", który ukazuje pełen potencjał tej grupy. Świetny kawałek z różnymi ciekawymi motywami. Kwintesencja power metalu.

Jak to dobrze, że są jeszcze kapele jak Theragon, które nie zajmują się eksperymentowaniem, lecza dają fanom to na co czekają. Mało takich płyt z klasycznym power metalem, który zabiera nas do lat 80 Helloween, czy lat 90 spod znaku Heavenly czy freedom Call. Bardzo udana płyta, która daje widoki na świetlaną przyszłość tej grupy.

Ocena: 8.5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz