sobota, 5 listopada 2022

IRON KINGDOM - The Blood of the creation (2022)


 Rok 2019 przyniósł najlepszy album Iron Kingdom. "On the hunt" pokazał, że kanadyjska formacja Iron kingdom potrafi jak mało kto przywołać stare dobre czasy NWOBHM i zabrać nas do początków choćby Angel Witch czy Iron Maiden. Iron Kingdom ma w sobie też spore takich elementów nieco zapomnianego Rocka Rollas. Jedno jest pewne. To jedna z najlepszych kapel młodego pokolenia. Na nowe dzieło przyszło czekać fanom 3 lata i oto jest "The blood Of Creation". Czy udało się przebić poprzednika? W moim odczuciu nie, ale tej płycie też nie wiele brakuje do ideału.

Zaskakuje nieco mroczna okładka, ale na szczęście band nie porzucił swoich ideałów i dalej jest to paczka młodych ludzi, którzy stawiają na klasyczne brzmienie, na klasyczne patenty i rozwiązania i za to im  chwała. Względem poprzednika nie ma większych zmian, na pewno warto odnotować że na perkusji pojawił się Max Friesen. Sprawdza się w swojej roli i idealnie wpasował się do zespołu. Czas leci, a lider Chris Osterman błyszczy i powala swoim głosem. No ma to coś co sprawia, że Iron Kingdom ma swój charakter i idzie ich od razu rozpoznać. Zespół wymiata to wiadomo, ale umiejętności to jedno, a materiał to druga sprawa. Na szczęście w sferze materiału dzieje się dużo dobrego i to taki rasowy Iron Kingdom, który znamy i kochamy.

Odpalamy płytę i dostajemy klimatyczny, epicki i niezwykle melodyjny "Tides of Desolation", który pełni rolę intra. Kocham takie otwarcie płyt metalowych. Heavy/speed metal pełną gębą mamy w kilerze "Sheathe the sword". Refren rozkłada na łopatki. Cudo! Stonowany i bardziej klasyczny "Queen of the crystal Throne", to znakomity hołd dla NWOBHM i lat 80. Dalej mamy "Hunter and Prey" i znów band się popisuje przed nami. Pomysłowy riff, duża dawka energii i przebojowości. Specjaliści w swoim fachu. Bardzo fajnie buja zadziorny "Witching Hour" i utwór dodaje płycie urozmaicenia i elementu zaskoczenia. Kolejny przebój to bez wątpienia taki nieco punkowy "In the grip of nightmares" i to uczucie jakby słuchało się debiutu Iron Maiden. No jest magia i to coś. Podobnie ma się sprawa z instrumentalnym "Primordial", Oj dużo tutaj żelaznej dziewicy z płyt Di Anno i to jest coś pięknego. Na sam koniec prawdziwy sprawdzian. Zespół mierzy się z kolosem trwającym prawie 14 minut i muszę przyznać, że "Blood of the Creation" sieje zniszczenie. Kwintesencja Iron Kingdom i takie streszczenie ich stylu i jakości w jednym utworze. Brawo Panowie.

To już kolejna udana propozycja w tym roku dla fanów muzyki Iron Maiden. Panowie czerpią garściami z ich dokonań, ale już dawno stworzyli własny styl. Nie grają nic nowego, odkrywczego, ale dają fanom sporo radości, a ich muzyka to klasa światowa. Brawo Iron Kingdom, nie zatrzymujcie się i dalej grajcie swoje i nie patrzcie na innych. No nic pozostaje puścić jeszcze raz "The Blood of the Creation" bo to muzyka z górnej półki.

Ocena: 9.5/10

5 komentarzy:

  1. If this band is one of the best of the young generation then we are doomed! Also awful vocals!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny (po nowym wcieleniu Riot City) zespół, w którym wokalu nie da się znieść.
    W dodatku mając tak słabego krzykacza, jaki jest sens w mixie spychać go jeszcze dalej, poza ścianę gitar? Poracha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "W dodatku mając tak słabego krzykacza, jaki jest sens w mixie spychać go jeszcze dalej, poza ścianę gitar?".
      Może właśnie dlatego wokal został nienaturalnie wyciszony. :) Muzyka spoko ale czemu tak słabo słychać wokalistę? Z uwagi na to, ocena całości dwa oczka w dół. Ja na pewno nie dałbym 9,5 a szkoda bo wokal aż tak tragiczny nie jest. Słuchałem ze Spotify i na słuchawkach.

      Usuń
  3. Riot City to ty zostaw w spokoju, jego ( Riot City ) nowy wokalista śpiewa dwa razy lepiej od Halforda, on ( Halford ) też by tak chciał, ale nie potrafi, i to pomimo wiadomej orientacji...

    OdpowiedzUsuń
  4. Z płyty na płyty wokalnie jeśli chodzi o barwę coraz gorzej. Muzycznie od czwartej płyty też jakaś dziwna pogoń za power metalem. Po co na co?

    OdpowiedzUsuń