sobota, 12 listopada 2022

NIGHT LORD - Death doesnt wait (2022)


 Nie, to nie nowa płyta amerykańskiego Haunt. Okładka niemal identyczna jak te, które zdobią płyty Haunt. Tym razem wielu może być w szoku, ale to okładka polskiej płyty. Night Lord to pochodzący z Inowrocławia zespół,, który działa od 2017r. który skupia się na graniu heavy/speed metalu w klimatach lat 80. Czerpią garściami z twórczości Exciter, wczesnego Megadeth, Slayer czy Judas Priest. Stawiają na klasyczne brzmienie, na sprawdzone patenty i dużą dawką energii. Grają muzykę prosto z serca, ale nie konieczne oryginalną.

Takich płyt w dzisiejszych czasach jest pełno. Jest w czym wybierać i można dotrzeć do różnych zespołów, nawet mniej znanych. Kanały Youtube, internet sporo w tym pomaga. Choć sporo płyt pojawiło się w tym roku, to i tak Night Lord może być dumny, bo ich płyta to jedna z tych najciekawszych. Sama okładka i brzmienie wzorowane na latach 80 to jedno. Tutaj trzeba czegoś więcej, by dotrzeć do szerszego grona. Kluczem do sukcesu okazuje się być lider Artur Baranowski. Pełni funkcję gitarzysty i wokalisty, a trzeba przyznać, że w każdej z tych ról sprawdza się idealnie. Jego głos imponuje charyzmą, drapieżnością i jeszcze te wysokie rejestry. Czuć w pełni klimat lat 80 i za to ogromne brawa. Płyta ogólnie jest bardzo atrakcyjna pod względem riffów, solówek i tutaj band zaskakuje pomysłowością. Jest energia, szybkość, ale właśnie duża melodyjność, która sprawia że album daje prawdziwego kopa.

"Autumn desires
" to idealny przykład tego zjawiska. Band pędzi do przodu, stawia na drapieżny riff i całość jest świetnie prowadzona. Solówki i riff rozkładają na łopatki. Świetnie się tego słucha i tak jednym tchem. Same intro raczej zwiastowało coś pokroju muzyki kinga Diamonda i dlatego nie dajcie się zwieść "out from the darkness". Speed/thrash metal w czystej postaci dostajemy w rozpędzonym "Power of the night". Brzmi znajomo, ale w niczym to nie przeszkadza. W podobnych klimatach mamy zadziorny "Death" i jeszcze atrakcyjny "spirit from hell" ze świetnym motywem przewodnim. Kawałki ogólnie dobrze są znane z dema wydanego kilka lat wcześniej.Panowie mają łeb do tworzenia świetnych melodii i taką dostajemy w petardzie "Wild" czy zaśpiewany w ojczystym języku "Ostatni śmierci krzyk". Prawdziwe perełki. Pozwolę sobie jeszcze wyróżnić instrumentalny "Eclipse", który też jest pełen ciekawych zwrotów i popisów gitarzystów. Na sam koniec mamy równie ciekawy i przemyślany "Speed metal shock".

To się nazywa debiut z prawdziwego zdarzenia. Bardzo szczera muzyka, która przenosi nas do lat 80, kiedy liczyła się prostota i dobre pomysły. Band gra dynamiczne i z pomysłem, choć sama muzyka niczego nowego do gatunku nie wnosi. Wysokiej klasy heavy/speed metal i normalnie szok, że to płyta nagrana przez polski band. Klasa światowa i czekam na więcej.

Ocena: 9/10

2 komentarze:

  1. With these kind of vocals they ruin the hole album

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to z wokalami. Jeden chwali, drugi gani. W sieci widać, że album się podoba, nie wiem jak sprzedaż trzeba by wydawcy zapytać.

    OdpowiedzUsuń