środa, 22 czerwca 2011

ZZ TOP - Afterburner (1985)

Każdy z nas ma jakiś swoje albumy z lat młodzieńczych które ukształtowały gust jak i całe życie muzyczne. Jednym z takich moich albumów, który królował w moim młodzieńczym okresie był ZZ TOP „Afterburner” z 1985 r. Trzeba przyznać, że brodacze byli niegdyś bardzo na topie, a singiel z tego albumu zwany” Rough Boy” dość często leciał na kanałach muzycznych w TV czy też w radiu. Ten album przyniósł im niezwykły rozgłos, i był ich sukcesem komercyjnym. Album choć jest numer 9 w dyskografii zespołu, to jednak też nie się ze sobą pewien postęp muzyczny. Zespół łączy w sposób prosty nowoczesność z tradycją. Mamy syntezatory, mamy automat perkusyjny. Produkcja też brzmi bardzo nowocześnie i przejrzyście. Sam album poza bardzo dobrą produkcją wyróżnia się też niezwykłą przebojowością utworów, że o niezwykłym wachlarzu prezentowanych kawałkach nie wspomnę. Bo mamy tutaj i szybkie, ostre i bardzo energiczne kawałki. Ale nie tylko, bo również można się dać ponieść pięknym utworom jak choćby Rough Boy. Przy takim zestawieniu, każdy znajdzie coś dla siebie. Album zaczyna się od mocnego wstępu w postaci „Sleeping Bag” który w niezwykły sposób prezentuje to co JP kilka lat później prezentowało na Turbo, a Ironi na Somewhere in Time. Świetne wykorzystanie technologii znajdującej się w studio, która dodała takiego nieco kosmicznego, nowoczesnego wydźwięku, czyli coś zgodnego z tym co widnieje na okładce albumu. Syntezatory idealnie tutaj się sprawdzają, zresztą w latach 80 sporo zespołów z tej technologii korzystało, no nie koniecznie tylko zespoły metalowe. Sam utwór ponadto prezentuje się okazale za sprawą prostego i jakże chwytliwego riffu. Jednakże nie ma prawdziwego rocka bez zadziornego i bujające refrenu, a to ZZ TOP wychodzi też nadzwyczaj bardzo dobrze. „Stages” kawałek który sprawdza się wszędzie. Czy to jakaś potańcówka, czy samotna przejażdżka naszym pojazdem. Taka kompozycja jak ta no wyzwala w nas wolność. Jest radosna i bardzo chwytliwa, a to choćby za sprawą niezłej melodyjności wypracowanej głównie przez syntezatory. Pomimo elektroniki wciąż słychać, że mamy do czynienia przede wszystkim hard rockiem z najwyższej półki. „Woke Up With Wood” to kolejna bardzo udana kompozycja na tym albumie. Tym razem jakby nieco cięższa, nie co bardziej stonowana. Brak szybkiego tempa, brak jakiś chwytliwych melodii, a mimo to kawałek miło się słucha. Ciekawe zjawisko. Wiele zespołów chciało by tworzyć tak słabe kompozycje jak tutaj w przypadku ZZ TOP. Jak bym nie pisał o każdej kompozycji na tym albumie to i tak wszyscy znają i kochają najbardziej „Rough Boy”. Nie ma się dziwić, bo to piękna ballada rockowa. Dzisiaj już nie usłyszycie takich rzeczy. Trzeba mieć naprawdę talent kompozytorski, żeby wykreować taki kawałek. Piękna melodia, piękny tekst, no i ten refren. Wszystko jest tutaj dopieszczone na maksa, to też nie ma się dziwić że to właśnie ten kawałek najczęściej jest utożsamiany z tym zespołem, klasyk jednym słowem. Było pięknie i wzruszająco, ale trzeba nieco kości rozruszać. Tak „ I can't stop Rockin” potrafi rozgrzać i porwać. Szybki rockowy kawałek, który ma w sobie niezwykły potencjał energii. Riff jest ostry, ale i prosty co też może się podobać. Podobnie jest z refrenem, nie ma kombinowania, wydłużania, typowe rockowe porwania publiki. Warto wspomnieć, że kawałek nawet został użyty w filmie „Wojownicze Żółwie Ninja 3” Zespół trzyma poziom pomimo że to już praktycznie połowa albumu. Mamy po drodze szybki i bardzo chwytliwy „Planet Of Woman” i przeładowany elektroniką „I got The Message”, który brzmi jak utwór wyjęty prosto z przyszłości, ale ma to swój urok. I mamy kolejną porcję mocnego rockowego grania. O ile te dwa kawałki porywają, o tyle taki „Velcro Fly” jest nieco udziwniony i za bardzo przekombinowany. Aczkolwiek klimatem pasuje do całości i to jest jedyny plus. Natomiast warstwa instrumentalna jak i refren w tym przypadku bez wyrazu. Złe wrażenie po tym kawałku zmazuje utwór zatytułowany „Dipping low”. Średnie tempo, chwytliwe tło wykształtowane przez syntezatory no i bardzo przyjemny refren. Mamy tutaj wszystko to co mają utwory ZZ TOP. No gdyby tak zestawić 4 wcześniej opisane kawałki z ostatnim utworem „Delirious” to mają się one nijak. Nie mają one takiej siły przebicia, nie ma ja takiej przebojowości i nie mają takiej energii. Kolejny killer i jeden z najlepszych kawałków na tej płycie, jak i w całym dorobku ZZ TOP. Na koniec opisu zawartości albumu należy dodać, że na albumie mamy 2 wokalistów. Ostatni utwór oraz „Cant stop rockin” zostały zaśpiewane przez Dustiego Hilla, a resztę zaśpiewał Billy Gibbons.
Całościowo album wypada bardzo dobrze, bo mamy tutaj wszystko czego rockowa dusza potrzebuje. Wzruszenia się przy pięknej balladzie, ponucenia sobie pod nosem przy takim Sleeping Bages czy też wyszalenia się przy rockowych petardach jak Delirious. Została zachowana tradycja i jest rockowy feeling, ale też pokuszono się o nowoczesność, co przekłada się bardzo dobrze na ostateczny efekt, bo nie wiem czy to wszystko by tak fajnie by brzmiało gdyby nie elektronika. Album, który należy znać, bo jest to klasyk. Nota: 8,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz