sobota, 17 listopada 2012

BABYLON FIRE - Dark Horizons (2012)

Za każdym razem jak słyszę nowoczesny metal to jest zgrzyt zębów i nie zadowolenie. Może dlatego, że wychowałem się na tradycyjnym metalu, na klasycznych zespołach i ciężko mnie zadowolić pod względem nowego brzmienia i tego całego technicznego, agresywnego grania. Czy w przypadku brytyjskiego BABYLON FIRE, którego inspiracjami były takie kapele jak: BLACK SABBATH, STONE SOUR, FIVE FINGER DEATH PUNCH, IRON MAIDEN, MACHINE HEAD, BLS, KILLSWITCH ENGAGE, COHEED & CAMBRIA, METALLICA, PANTERA, MASTODON, ALTER BRIDGE było inaczej?

Cóż jest to młoda kapela, która została założona w 2007 roku i obecnie można słuchać ich debiutanckiego albumu „Dark Horizons”, który stawia na nowoczesność, zarówno pod względem brzmieniowym, gdzie jest ciężar, soczystość, takie dość mięsiste, a także pod względem stylu w jakim zespół się obraca, bo jest połączenie ciężaru rodem z thrash metalu, melodyjności, dynamiki rodem z power metalu, konstrukcja nasuwa heavy metal, a wykonanie metalcore i inne nowocześnie brzmiące gatunki. BABYLON FIRE to kapela, która grać potrafi i to słychać na owym albumie, jednak na tym kończy się ich umiejętność i atrakcyjność, bo żaden z nich jakoś nie potrafi wzbudzić większych emocji. Wokalista Mark D bardziej decyduje się na tzw darcie mordy, na agresje aniżeli techniczne śpiewanie i co więcej jego maniera też potrafi nieco odstraszyć. Podobnie sprawa się ma w przypadku gitarzysty Rishiego, który stawia w pierwszym rzędzie ciężar, nowoczesność, dynamikę, aniżeli klimat, melodyjność i przebojowość i to odbija się na materiale, który i bez tego jest mało atrakcyjny i mało zapadający w pamięci.

A dlaczego?No cóż słabo przekonujące aranżacje, które są wtórne i mało wyraziste, nieco sztuczne w połączeniu z kiepskimi pomysłami nie są udaną mieszanką i ciężko tutaj napisać coś pozytywnego. Choć materiał jawi się jako wtórny, mało atrakcyjny i monotonny to jednak można wskazać kilka przebłysków jak choćby dynamiczny Blood In Blood Out”, zadziorny „Demonocracy”, melodyjny „Shattered Crown” czy też ocierający się o thrash metal „Within The Mouth Of Madness” jednak są to tylko solidne kompozycje, które gdzieś tam ubarwiają słuchanie owej płyty. Daleko tym kompozycjom do czegoś więcej, do killerów, do przebojów i takiego średniego grania było w tym roku od groma. Reszta część materiału nawet nie jest warta wzmianki

Debiutancki album brytyjskiej formacji nie należy do grona płyt, na które warto poświęcać czas, nie jest to płyta, którą miło się słucha, która jest relaksująca, która jest lekka i przyjemna, tutaj zamiast tego jest silenie się i brak pomysłów w obrębie kompozytorstwa jak i aranżacji. Szkoda czasu na taki słaby album i lepiej go zainwestować w coś na większym poziomie,

Ocena: 2/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz