Za każdym razem jak słyszę
nowoczesny metal to jest zgrzyt zębów i nie zadowolenie.
Może dlatego, że wychowałem się na tradycyjnym metalu, na
klasycznych zespołach i ciężko mnie zadowolić pod względem
nowego brzmienia i tego całego technicznego, agresywnego grania. Czy
w przypadku brytyjskiego BABYLON FIRE, którego inspiracjami
były takie kapele jak: BLACK SABBATH, STONE SOUR, FIVE FINGER DEATH
PUNCH, IRON MAIDEN, MACHINE HEAD, BLS, KILLSWITCH ENGAGE, COHEED &
CAMBRIA, METALLICA, PANTERA, MASTODON, ALTER BRIDGE było inaczej?
Cóż jest to młoda kapela,
która została założona w 2007 roku i obecnie można słuchać
ich debiutanckiego albumu „Dark Horizons”, który
stawia na nowoczesność, zarówno pod względem brzmieniowym,
gdzie jest ciężar, soczystość, takie dość mięsiste, a także
pod względem stylu w jakim zespół się obraca, bo jest
połączenie ciężaru rodem z thrash metalu, melodyjności, dynamiki
rodem z power metalu, konstrukcja nasuwa heavy metal, a wykonanie
metalcore i inne nowocześnie brzmiące gatunki. BABYLON FIRE to
kapela, która grać potrafi i to słychać na owym albumie,
jednak na tym kończy się ich umiejętność i atrakcyjność, bo
żaden z nich jakoś nie potrafi wzbudzić większych emocji.
Wokalista Mark D bardziej decyduje się na tzw darcie mordy, na
agresje aniżeli techniczne śpiewanie i co więcej jego maniera też
potrafi nieco odstraszyć. Podobnie sprawa się ma w przypadku
gitarzysty Rishiego, który stawia w pierwszym rzędzie ciężar,
nowoczesność, dynamikę, aniżeli klimat, melodyjność i
przebojowość i to odbija się na materiale, który i bez tego
jest mało atrakcyjny i mało zapadający w pamięci.
A dlaczego?No cóż słabo
przekonujące aranżacje, które są wtórne i mało
wyraziste, nieco sztuczne w połączeniu z kiepskimi pomysłami nie
są udaną mieszanką i ciężko tutaj napisać coś pozytywnego.
Choć materiał jawi się jako wtórny, mało atrakcyjny i
monotonny to jednak można wskazać kilka przebłysków jak
choćby dynamiczny „Blood
In Blood Out”,
zadziorny „Demonocracy”,
melodyjny „Shattered
Crown”
czy też ocierający się o thrash metal „Within
The Mouth Of Madness”
jednak są to tylko solidne kompozycje, które gdzieś tam
ubarwiają słuchanie owej płyty. Daleko tym kompozycjom do czegoś
więcej, do killerów, do przebojów i takiego średniego
grania było w tym roku od groma. Reszta część materiału nawet
nie jest warta wzmianki
Debiutancki
album brytyjskiej formacji nie należy do grona płyt, na które
warto poświęcać czas, nie jest to płyta, którą miło się
słucha, która jest relaksująca, która jest lekka i
przyjemna, tutaj zamiast tego jest silenie się i brak pomysłów
w obrębie kompozytorstwa jak i aranżacji. Szkoda czasu na taki
słaby album i lepiej go zainwestować w coś na większym poziomie,
Ocena:
2/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz