niedziela, 4 listopada 2012

FULLFORCE - Next Level (2012)

Jak się nazywa jedna z najciekawszych super grup metalowych skupiających wyśmienitych muzyków? Jak nazywa się szwedzka kapela, który w swojej muzyce nie kryje wpływów JUDAS PRIEST, YNGWIE MALMSTEENA, DREAM THEATER, QUEENSRYCHE, IRON MAIDEN, czy też dokonaniami HELLOWEEN z Derisem na wokalu?

Tak, to jest FULLFORCE, który został założony w 2008 r. przez gitarzystę Stefena Elmgrena i basistę Magnusa Rosena (oboje znani z HAMMERFALL) oraz wokalistę Mike Andresson, który znany jest zapewne niejednemu z CLOUDSCAPE, który gra progresywny metal. Skład uzupełnili perkusista HAMMEFALL Anders Johansson i gitarzysta Carl Grimmark i w taki składzie nagrali debiutancki album „One”, który ukazał się w roku 2011 i sam album przyciągnął wiele słuchaczy i fanów muzyków wchodzących w skład tej super grupy. Choć album wzbudził spore zainteresowanie w tym także i moje, to jednak nie spełnił moich prywatnych oczekiwań, brakowało ognia, ciekawych kompozycji, które gdzieś by zapadły w głowie na dłużej, brakowało mi też lekkości i ciekawych pomysłów i raczej debiut był niepewnym i tylko dobrym albumem, który przedzierał pierwsze szlaki zespołu. Od tamtego wydawnictwa minął rok i zespół już uraczył swoich fanów i słuchaczy drugim albumem, który został zatytułowany „Next level”. Czy został osiągnięty kolejny poziom? Czy kapela podwyższyła poziom swojego grania na drugim albumie? Z pewnością tak. W dalszym ciągu jest to granie utrzymane w konwencji heavy/power metalowej, jednak tym razem pojawia się nieco więcej hard rockowych patentów i słychać coś nawet z twórczości JORNA LANDE. Kapela w większym stopniu pokazuje swoje umiejętności i tak można się delektować rockowym wokalem Mike'a Anderssona, który sprawdza się w dynamicznych, mocnych metalowych kompozycjach, jednak jego specjalnością są utwory nieco bardziej stonowane, nieco może łagodniejsze, bardziej hard rockowe, gdzie słychać wpływy twórczości Jorna Lande i to słychać w takich „A Night To remember”, który pokazuje to łagodniejsze oblicze zespołu i nie powiem podoba mi się to w większym stopniu niż granie heavy metalu na siłę. Jednak nie tylko wokalista tutaj zaliczył zwyżkę formy, bo również gitarzysta Stefen Elmgren oraz Stefan Rosqvist, który dołączył do kapeli w roku 2012 spisują się znakomicie. Elmgren zapewnia ciężar i ostrość, a także melodyjność, którą zapewniał już w HAMERFALL, zaś Rosqvist znany z CLOUDSCAPE zapewnia finezyjność, melodyjność, progresywność i rockowy feeling, który pojawia się dość często na płycie. „Next Level” to zdecydowanie wydawnictwo bardziej dojrzałe, bardziej przemyślane i bardziej zaawansowane pod względem kompozytorstwa.

Solidne mocne brzmienie, nasuwająca gry komputerowe typu Call Of Duty okładka, niezwykłe umiejętności muzyków to cechy, które gdzieś pozostały po debiucie jednak nowy album jest ciekawszy pod względem aranżacji, pomysłów, samych kompozycji, które są jakby bardziej przejrzyste, bardziej atrakcyjne i łatwiej trafiające do słuchacza. To co znajdziemy na tej płycie to 13 solidnych, energicznych kompozycji, które trzymają równy poziom, a ponadto nie są utrzymane w jednym stylu. Najkrótszym utworem na płycie jest „Broken Dreams” który jest świetnym kawałkiem, który łączy hard rock i heavy metal w znakomitą całość. Jest coś z takich kapel jak MAGNUM, czy JORN. Melodyjny heavy metal, z mocnym riffem, stonowaną sekcją rytmiczną to cecha charakterystyczna takich utworów jak „Break It, Crack It, Destroy It”, „Awesomness” czy też energicznego i dość mrocznego „Course Of Life”. To czego brakowało mi na poprzednim albumie to przebojów, nieco lekkości a tutaj to dostaję i to na wysokim poziomie co słychać po taki chwytliwym „Back To Life” przypominający działalność Jorna czy też w rockowym „Visions”. Do grona mocnych utworów, gdzie pojawia się dość nowoczesne brzmienie i klawisze w tle trzeba zaliczyć dynamiczny „Karma” , melodyjny „Whispers”, czy też ostry, mroczny „Hate...Love...Drop It!” który przypomina mi choćby THUNDERSTONE. Warto też zaznaczyć, że na albumie nie brakuje też owego komercyjnego wydźwięku,łagodnego charakteru, który zostaje wyeksponowany w atmosferycznych balladach i trudno się oprzeć pięknemu „Smile At The World” czy też „Strongest Thing of All”, który urozmaicają album i sprawiają że poznajemy różne oblicza zespołu i w każdym z nich radzą sobie znakomicie.

FULLFORCE nowy albumem osiągnął nowy wyższy poziom muzyczny, dopracowując swoje pomysły pod względem stylu, aranżacji i melodii. Jest energia, klimat, jest lekkość, są patenty hard rockowe, są i przeboje. W połączeniu z umiejętnościami muzyków i ich wyszkoleniem technicznym oraz mocnym brzmieniem sprawia że nie sposób pominąć w tym roku nowy album szwedzkiej super grupy, który z pewnością zyska nowych fanów.

Ocena: 8/10

1 komentarz:

  1. Pierwsza płyta Fullforce mnie nie zachwyciła. Płaska, ciężko odróżnić kawałek od kawałka( z wyjątkiem "Heart and Soul"), brzmienie gitar wzorowane na elektrycznej maszynce do golenia.Zachęciłeś mnie recenzją "Next Level" i mam wrażenie, że nagrali drugi raz tę samą płytę. Kolejna szwedzka kapela, która potwierdza moją teorię, że szwedzki rynek metalu jest jak dalekowschodni rynek produkcji samochodów - robić dużo i bez serca.

    OdpowiedzUsuń