środa, 28 listopada 2012

MINDLESS SINNER - Turn On The Power (1986)


Szwedzka scena metalowa kryje wiele ciekawych zespołów z lat 80, które nie zdobyły większej sławy, nie przebiły się przez silną konkurencję, jednak pozostawiły po sobie bardzo dobre perełki, które mimo upływu lat wciąż potrafią zauroczyć. Jednym z takich zespołów, który wywodzi się ze szwedzkiej sceny metalowej lat 80 i który zrobił na mnie ogromne wrażenie jest bez wątpienia MINDLESS SINNER.

Kapela, która potrafiła znakomicie połączyć elementy heavy metalu z hard rockiem, ukazując przy tym wyraźne inspiracje DOKKEN, JUDAS PRIEST czy IRON MAIDEN. Szwedzka formacja została założona w 1981 roku i pierwszy skład wyglądał następująco: Christer Göransson (wokal), Magnus Danneblad (gitara), Anders Karlsson (gitara), Magnus van Wassenaar (bas) i Tommy Johansson (perkusja) i w owym początkowym stadium kapela znana była pod nazwą PURPLE HAZE. Wiele zmian zaszło w roku w 1982, kiedy to kapelę opuścił basista Magnus van Wassenaar, a jego miejsce zajął Anders Karlsson no i zmianie uległa nazwa kapeli na MINDLESS SINNER. W 1983 roku zaś kapelę zasilił drugi gitarzysta, a mianowicie Jerker Edman. W 1984 r wydali swój debiutancki mini album zatytułowany „Master of Evil”, a w tym samym roku wypadek miał basista Anders Karlsson , toteż większość partii basowych na debiutanckim albumie „Turn On The Power” który ukazał się w 1986 r zagrał wokalista Christer Göransson. Podobnych albumów było pełno w latach 80, takie granie na pograniczu heavy metalu, hard rocka, NWOBHM było modne i takich kapel było pełno, jednak mimo tego MINDLESS SINNER wykreował własny styl, który przejawia się przede wszystkim w prostych motywach, w lekkiej, klimatycznej sekcji rytmicznej, specyficznym wokalu Christera, zróżnicowanej grze Edman/Magnus, którzy stawiają na proste granie, zadziorne, melodyjne i chwytliwe, to też nie brakuje zapadających w głowie motywów, nie brakuje przebojowości i energicznych solówek, która uatrakcyjniają owy styl. Znajdą się tacy co wytkną słabą produkcję, wtórność i takie prosty styl, jednak czy to jest powód do większego narzekania? Takich mało znanych płyt z niezbyt dopracowaną produkcją było pełno, takich wtórnych kapel, który czerpały garściami z JUDAS PRIEST i wiele innych znanych formacji, a że styl prosty to również nie powinno nikogo jakoś zbytnio dziwić.

Gdyby miało się oceniać zawartość po okładce, to zapewne „Turn On The Power” dostałby niską ocenę, jednak to nie jest przedmiotem oceny, a same kompozycje, które na przekór okładce dostarcza słuchaczowi sporo emocji, frajdy i rozrywkę, przy której nie można się nudzić. Co znajdziemy na płycie? Energiczny, wręcz speed metalowy „We go Together” , który przesiąknięty jest CROSSFIRE, czy JUDAS PRIEST. W podobnej dynamicznej konwencji utrzymany jest „Live and Die” , czy „Here She Comes Again”. Nie zabrakło również kompozycji heavy metalowych, utrzymanych w stonowanym tempie, z zadziornym riffem ale JUDAS PRIEST na tapecie i do takowych zaliczyć należy „I'm Gonna (Have Some Fun)” czy też „Standing on the Stage” . O hard rockowych zainteresowaniach zespołu można się przekonać słuchając rytmiczny „Turn on the Power” z bardzo atrakcyjnym głównym motywem, czy też „Left Out on My Own” przypominający dokonania ACCEPT. Nawet ballada „Tears Of Pain” jest pełna szczerości i zaangażowania.

Szwedzka formacja MINDLESS SINNER choć stylem przypominała wiele kapel, choć grała wtórny heavy metal z elementami hard rocka, to jednak ze względu na szczerość, przebojowość, zaangażowanie, wykonanie, aranżacje, które słychać na debiutanckim albumie „Turn On The Power” sprawiają, że jest to wydawnictwo godne uwagi i bardzo dobre w swojej kategorii. Szkoda tylko, że zespół nie długo się rozpadł i nawet reaktywacja w 2001 nie trwała długo. Krążek warty uwagi, zwłaszcza dla szperaczy starych albumów, które gdzieś tam okrył kurz.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz