Szwedzka scena metalowa
kryje wiele ciekawych zespołów z lat 80, które nie
zdobyły większej sławy, nie przebiły się przez silną
konkurencję, jednak pozostawiły po sobie bardzo dobre perełki,
które mimo upływu lat wciąż potrafią zauroczyć. Jednym z
takich zespołów, który wywodzi się ze szwedzkiej
sceny metalowej lat 80 i który zrobił na mnie ogromne
wrażenie jest bez wątpienia MINDLESS SINNER.
Kapela, która
potrafiła znakomicie połączyć elementy heavy metalu z hard
rockiem, ukazując przy tym wyraźne inspiracje DOKKEN, JUDAS PRIEST
czy IRON MAIDEN. Szwedzka formacja została założona w 1981 roku i
pierwszy skład wyglądał następująco: Christer
Göransson (wokal), Magnus Danneblad (gitara), Anders Karlsson
(gitara), Magnus van Wassenaar (bas) i Tommy Johansson (perkusja) i w
owym początkowym stadium kapela znana była pod nazwą PURPLE HAZE.
Wiele zmian zaszło w roku w 1982, kiedy to kapelę opuścił basista
Magnus van Wassenaar, a jego miejsce zajął Anders Karlsson no i
zmianie uległa nazwa kapeli na MINDLESS
SINNER. W 1983 roku zaś
kapelę zasilił drugi gitarzysta, a mianowicie Jerker Edman. W 1984
r wydali swój debiutancki mini album zatytułowany „Master
of Evil”, a w tym samym roku wypadek miał basista Anders Karlsson
, toteż większość partii basowych na debiutanckim albumie „Turn
On The Power” który
ukazał się w 1986 r zagrał wokalista Christer Göransson.
Podobnych albumów było pełno w latach 80, takie granie na
pograniczu heavy metalu, hard rocka, NWOBHM było modne i takich
kapel było pełno, jednak mimo tego MINDLESS SINNER wykreował
własny styl, który przejawia się przede wszystkim w prostych
motywach, w lekkiej, klimatycznej sekcji rytmicznej, specyficznym
wokalu Christera, zróżnicowanej grze Edman/Magnus, którzy
stawiają na proste granie, zadziorne, melodyjne i chwytliwe, to też
nie brakuje zapadających w głowie motywów, nie brakuje
przebojowości i energicznych solówek, która
uatrakcyjniają owy styl. Znajdą się tacy co wytkną słabą
produkcję, wtórność i takie prosty styl, jednak czy to jest
powód do większego narzekania? Takich mało znanych płyt z
niezbyt dopracowaną produkcją było pełno, takich wtórnych
kapel, który czerpały garściami z JUDAS PRIEST i wiele
innych znanych formacji, a że styl prosty to również nie
powinno nikogo jakoś zbytnio dziwić.
Gdyby
miało się oceniać zawartość po okładce, to zapewne „Turn
On The Power” dostałby
niską ocenę, jednak to nie jest przedmiotem oceny, a same
kompozycje, które na przekór okładce dostarcza
słuchaczowi sporo emocji, frajdy i rozrywkę, przy której nie
można się nudzić. Co znajdziemy na płycie? Energiczny, wręcz
speed metalowy „We go
Together” , który
przesiąknięty jest CROSSFIRE, czy JUDAS PRIEST. W podobnej
dynamicznej konwencji utrzymany jest „Live
and Die” , czy „Here
She Comes Again”. Nie
zabrakło również kompozycji heavy metalowych, utrzymanych w
stonowanym tempie, z zadziornym riffem ale JUDAS PRIEST na tapecie i
do takowych zaliczyć należy „I'm
Gonna (Have Some Fun)”
czy też „Standing on
the Stage” . O hard
rockowych zainteresowaniach zespołu można się przekonać słuchając
rytmiczny „Turn on the
Power” z bardzo
atrakcyjnym głównym motywem, czy też „Left
Out on My Own”
przypominający dokonania ACCEPT. Nawet ballada „Tears
Of Pain” jest pełna
szczerości i zaangażowania.
Szwedzka
formacja MINDLESS SINNER choć stylem przypominała wiele kapel, choć
grała wtórny heavy metal z elementami hard rocka, to jednak
ze względu na szczerość, przebojowość, zaangażowanie,
wykonanie, aranżacje, które słychać na debiutanckim albumie
„Turn On The Power” sprawiają, że jest to wydawnictwo godne
uwagi i bardzo dobre w swojej kategorii. Szkoda tylko, że zespół
nie długo się rozpadł i nawet reaktywacja w 2001 nie trwała
długo. Krążek warty uwagi, zwłaszcza dla szperaczy starych
albumów, które gdzieś tam okrył kurz.
Ocena:
8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz