czwartek, 1 maja 2014

EPICA - The Quantum Enigma (2014)

Jaka powinna być muzyka symfoniczna? Jak powinna brzmieć? Co powinna zawierać? Czy ma wzbudzać emocje czy ma tylko umilić czas? W jakim kierunku powinna podążać? W kierunku filmowego kreowania muzyki jak to przedstawił na swoim solowym albumie Toumas z Nightwish, czy może pójść w kierunku klasycznego symfonicznego power metalu jak to zaprezentował Ancient Bards? A może powinna być czymś świeżym i bardziej zaskakującym? Każdy z nas ma swoje wyobrażenia i wymagania jeśli chodzi o ten rodzaj muzyki. W tym roku było wiele ciekawych premier jeśli chodzi o symfoniczny metal. Dla wielu jednak rok 2014 to rok wyczekiwania na nowy album holenderskiej formacji Epica. Miałem wrażenie, że ta kapela się wypala i nie ma już nic ciekawego do zaoferowania. Jednak promocja „The Quantum Enigma” była głośna i można było odnieść wrażenie, że Epica wraca do metalu, że mają zamiar wydać coś niezwykłego i wyjątkowego. Wtedy jeszcze w to nie wierzyłem i byłem sceptyczny nastawiony. Jednak usłyszałem i uwierzyłem.

Epica to zespół, który często jest porównywany z Nightwish czy też nawet Kamelot i w sumie nic dziwnego. Z Kamelot Epica zawsze miała coś wspólnego, nawet nazwa zespołu została zaczerpnięta z tytułu albumu Kamelot. W muzyce Epica tez można doszukać się nawiązań do twórczości Kamelot, zaś symfoniczne aspekty i wokal Simone Simons przywołują na myśl Nightwish. Simone to uzdolniona wokalistka i jest to ta sama liga co Tarja Turnen i wie jak śpiewać podniośle, energicznie i z charyzmą. Co ciekawe jej talent z płyty na płytę się rozwijał i punktem kulminacyjnym bez wątpienia jest „The Quantum Enigma”. To jest wyjątkowy album tej zasłużonej formacji. Może nic nie muszą udowadniać, ale Nightwish powrócił na właściwie tory, więc czas żeby Epica przypomniała swoje najlepsze lata. Przez długi czas byłem zdania, że nie stać ten band na jakiś ciekawy album, który da do myślenia innym zespołom symfonicznym, który nieco wstrząsie całym tym gatunkiem. A jednak udało się i bez wątpienia „The Quantum Enigma” to najbardziej dojrzałe dzieło tej formacji i przemawia za tym wiele czynników. Simone Simons tutaj wspina się na wyżyny swoich umiejętności, gitarzysta Mark Jensen jest bardziej widoczny i jego harsh wokale nadają nutki death metalu i agresywniejszego grania. Ten album pokazuje, że właśnie można wymieszać kilka gatunków, że nie trzeba wiązać się stricte z jednym. Eksperyment ryzykowny, ale przyniósł zaskakujący dobry efekt. Na nowym albumie Epica usłyszymy symfoniczny metal, melodyjne metal, troszkę coś z death metalu, coś z progresywnego power metalu, coś z rocka, a nawet muzyki filmowej. Jest wszystko co trzeba i podane w odpowiedniej formie. Epica brzmi świeżo, zaskakuje pomysłowością i wyróżnia się na tle innych kapel, stawiając na nowoczesny wydźwięk, na obranie nieco innego charakteru i to musi się podobać. Zaczyna się patetycznie, wręcz filmowo, ale „Originem” to przykład jak można budować napięcie, jak można z mocnym uderzeniem zacząć album, a przecież to tylko 2 minutowe oratorium i popis klawiszy i symfonicznych ozdobników. Niektórzy z nas chcą tutaj usłyszeć nie tylko klawisze i symfoniczny metal, ale tez coś z prawdziwego heavy/power metalu. Agresywnych riffów, nowoczesnego brzmienia i szybszej sekcji rytmicznej nigdy za wiele i tutaj już „The Second Stone” jest skierowane do takich słuchaczy, bowiem jest to mocny i zadziorny kawałek. Tak Epica dawno nie grała i nigdy tak świeżo i pomysłowo. Mark i Issac tworzą tutaj znakomite gitarowe tło i symfoniczne elementy nie przyćmiły w żaden sposób tej współpracy. Riffy i solówki są wyraźne, soczyste, pełne energii i agresji. Płyta jest bardzo urozmaicona i ciężko tutaj wyszukać dwóch podobnych utworów, z podobną konstrukcją, ale płyta nie traci na tym w żaden sposób. Często przecież takie zabiegi kosztują zespół równy poziom jeśli chodzi o materiał, ale to nie tyczy się zespołu Epica. Więcej progresywności i popisów wokalnych Marka uświadczymy w bardziej power metalowym „The Essence of Silence”. Co może tutaj też podobać to dość nowoczesny wydźwięk utworu. Najcięższym utworem na płycie jest „Victims of Contingency”, który przedstawia nową wizję symfonicznego metalu. Zazwyczaj ten gatunek kojarzy się z podniosłością i bogatą aranżacją, jak również słabą siłą przebicia przez to że riffy rzadko kiedy są agresywne. Tutaj Epica łamie wszelkie zasady i w tym utworze pokazują jak może brzmieć nowoczesny symfoniczny metal. Może ktoś wynieść z tej lekcji jakieś wnioski? Oby tak, bo jest to przyszłość tego gatunku. Pierwszym dłuższym utworem na płycie jest „Sense Without Sanity - The Impervious Code „ ittuaj sporo się dzieje. Można pochwalić za power metalowe wtrącenia, za podniosłość, za filmowe kreowanie klimatu i napięcia. Jednak w dalszym ciągu jest to metalowy utwór, który może was porwać gitarową jazdą. W „Unchain Utopia” zespół zwalnia i pokazuje że można nawet stworzyć chwytliwy utwór bez większego zaangażowania gitar. Chórki odegrały tutaj kluczową rolę. Dałem się też porwać emocjonalnemu i wzruszającemu „The Fifth Guardian – Interlude”, choć to tylko podniosły instrumentalny przerywnik, w który Epica ukazuje swoje filmowe oblicze. Jeden z wolniejszych utworów na płycie i jeden z tych nie metalowych kompozycji, a mimo to ukazujące piękno i poziom jaki prezentuje Epica na tym wydawnictwie. Jak wspomniałem Epica w swojej muzyce nie ukrywa inspiracji Kamelot i takie słychać w złożonym „Chemical Insomnia”czy rozpędzonym „Reverence - Living in the Heart” . Poziom nie spada, nawet wtedy kiedy zespół stawia na komercyjność i bardziej rockowy wydźwięk. Wolniejszy w tym przypadku „Omen - The Ghoulish Malady” też prezentuje się okazale i nie przynosi kapeli wstydu. Ten utwór i tak kasuje większość co ten zespół stworzył na ostatnich dwóch albumach. Ballada „Canvas of Life” przyprawia o dreszcze i pokazuje piękno symfonicznego metalu. Można za pomocą pięknego głosu Simone, podniosłych chórków stworzyć coś wyjątkowego i wzruszającego. Mało która kapela może się tym pochwalić. W końcowej części mamy jeszcze agresywniejszy „Natural Corruption” i kolos w postaci „The Quantum Enigma - Kingdom of Heaven Part II” który jest takim podsumowaniem tego co działo się na tym albumie, a działo się sporo.

Bez względu czy na płycie pojawia się szybki czy wolny utwór to nie ma mowy o nudzie, o wdawanie się w rutynę i kopiowanie innych. Tutaj zespół Epica wykazał się odwagą i geniuszem. Nagrywali różne albumy, ale żaden nie brzmiał tak dojrzale, żaden nie wykazywał takiego progresu, ani nie był tak dopieszczony. Ostatnie wydawnictwa Epica sugerowały, że kapela się wypala i nie ma nic więcej do zaoferowania, a tutaj proszę nagrali album, który jest czymś więcej niż jednym z najlepszych albumów Epica, to jest przyszłość symfonicznego metalu i miałby nadzieję że będzie dla niektórych wstrząsem, który pobudzi do kreatywnego tworzenia muzyki. Brawo, jestem oczarowany „The Quantum Enigma”.

Ocena: 9.5/10

2 komentarze:

  1. W pełni się zgadzam z recenzją, zespół nagrał kapitalny album od którego na razie nie mogę się oderwać :) Zwłaszcza Unchain Utopia robi duże wrażenie, świetne chórki, Simone jak zwykle pięknie śpiewa.

    Ode mnie również 9.5/10

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja po wydaniu Omegi wróciłem do tej kapeli i na powrót jestem zauroczony tym albumem. Zauroczony ? Nie . Wsiąkłem na amen. Po tym można poznać dobą kapelę i genialny album. Gdy po kilku latach wracasz do niego i odkrywasz to wszystko na nowo. I wszytko jet tu piękne i świeże

    OdpowiedzUsuń