czwartek, 1 maja 2014

PORTRAIT - Crossroads (2014)

Jedni widzą w nich odkrycie muzyki heavy metalowej ostatniej dekady, zaś drudzy widzą w nich klon Mercyful Fate. Na przestrzeni 10 lat dali się poznać fanom heavy metalu jako zespół ambitny i bardzo pracowity. Zaimponowali tym, że nie bali się pójść ścieżką wydeptaną w latach 80 przez Mercyful Fate i że chcieli odświeżyć to zapomnianą przez nas formułę. Mroczny klimat, przybrudzone brzmienie, wokal o wysokim rejestrze i ostre, agresywne partie gitarowe, które są tak poukładane i dopasowane, że powstaje z tego bardziej złożona konstrukcja. Szwedzki band, który w tym roku nagrał jeden ze swoich najlepszych albumów udowadniając to jakim zespołem są i jaką muzykę prezentują. O kim mowa? Jasne, że o Portrait. Ta Szwedzka formacja powraca po 3 latach z znakomitym „Crossroads” i można tutaj mówić nawet o najbardziej heavy metalowym krążkiem roku 2014.

To było pewne, że prędzej czy później nagrają album perfekcyjny, bez skaz i to była właściwie kwestia czasu. Zespół już na debiucie pokazał, że mają potencjał, że wiedzą co chcą grać i jak to zaprezentować by wzbudzić ciekawość słuchacza. Dla jednych byli i pewnie dalej są klonem Mercyful Fate i może trudno się z tym nie zgodzić, w końcu słychać inspiracje tym właśnie zespołem. Nawet mroczne okładka w tym klimatyczna okładka „Crossroads” przypominają te z albumów Mercyful Fate czy płyt Kinga Diamonda. W muzyce też pełno powiązań i podobnych rozwiązań, ale zawsze też próbowali dać coś od siebie. Na „Crimen Laesae Majestatis Divinae” było można uświadczyć bardziej progresywne zacięcie, więcej złożonych kompozycji i tam zespół pokazał, że też im zależy na tym by udowodnić, że starają się nie tylko kontynuować to co zaczął Mercyful fate, ale też chcą dołożyć do tego stylu coś od siebie. Przede wszystkim jaka rzecz się rzuca gdy zestawi się te dwa zespoły, to że Mercyful Fate był agresywniejszy, miał mroczniejszy klimat i tematyka okultystyczna była mocno eksponowana. W przypadku Portrait można uświadczyć jakby bardziej melodyjne granie, momentami coś z progresywnego metalu, troszkę z doom metalu. Na „Crossroads” Portait właśnie dał jakby więcej z siebie i słychać że nie chcieli popaść w przeistoczenie w mało oryginalny zespół, będący kalką Mercyful fate. Wspólnym mianownikiem obu zespołów jest mroczna tematyka utworów, podobna konstrukcja utworów i budowanie riffów, lecz największym podobieństwem jest dobór wokali. Per znany z heavy metalowego Ovedrive w Portrait pokazał nie raz, że potrafi śpiewać jak King Diamond i nie ma problemu z śpiewaniem w takich wysokich rejestrach, a jak trzeba to potrafi wzbudzić grozę, ale można odnieść wrażenie, że Per jest bardziej technicznym wokalistą niż King. Tym osobom co jeszcze przeszkadzał zbyt długie trwanie kompozycje może ucieszyć fakt, że kapela tym razem postanowiła streścić się w krótszym czasie, co dało zwięzłe i treściwe utwory, bez wdawania się w jakieś dłużyzny. Większa dawka melodii i wszystko rozegrane tak, żeby jednak poczuć też że to jest Portrait, a nie Mercyful Fate. Krótkie intro „Liberation” buduje nastrój i wprowadza nas w album, jednak nie jest to jakaś kalka Mercyful Fate i można tutaj doszukać się różnych inspiracji. Dalej mamy znacznie dłuższy utwór w postaci „At The Ghost Gate” i tutaj tonacja i wydźwięk kompozycji nasuwa oczywiście Mercyful Fate. Jednak jak dobrze się w słuchamy to usłyszymy coś więcej, może nawet odrobina Black Sabbath czy Judas Priest. Ciekawa jest to kompozycja, bo pomimo swojego mrocznego klimatu i stonowanego tempa jest bardzo chwytliwa i zapadająca w pamięci. Takie utwory jak ten tutaj to właściwie znak rozpoznawczy Portrait. Kto jak kto, ale oni potrafią stworzyć intrygujący i pomysłowy długi kawałek. Gdy usłyszałem riff „We Were Not Alone” to od razu nasunął mi się okres NWOBHM. Lekkie granie utrzymane w klimatach heavy metalu i hard'n heavy. Trzeba przyznać, że David znakomicie odnalazł się w roli gitarzysty, a przecież od roku 2012 zaczął pełnić tą funkcję. To co wygrywa z Christianem jest godne podziwu i nie chodzi może tyle o oryginalność, co o pomysłowość, kunszt i melodyjność. Tak właśnie powinno się grać heavy metal. Portrait znakomicie się bawi i to słychać choćby w „In Time”. Jest to dynamiczny i energiczny utwór, w którym zespół pokazuje że nie tylko wolne tonacje im w głowie. Utwór mógłby nawet trafić na ostatni album Ovedrive. Też tutaj zespół pokazuje melodyjne oblicze i w Mercyful Fate nie można było uświadczyć tego typu melodii. „Black Easter” to już typowy kawałek w stylu Mercyful Fate czy King Diamond i nawet wokal Pera ułatwia nam zadanie jeśli chodzi o skojarzenia. „Ageless Rites” ma z kolei najciekawsze otwarcie jeśli chodzi o kompozycje, zaś konstrukcja utworu przypomina Judas Priest z czasów „Defenders of The Faith” czy „Screaming For Vengeance”. Per bardzo fajnie tutaj imituje wokal Kinga w niższych rejestrach. Nie zabrakło też szybkiej petardy i tutaj sprawdza się „Our Roads Must Never Cross „. Dotarliśmy w końcu do rozbudowanego „Lily”. Melodyjne granie w mrocznej otoczce, zbudowane w oparciu o twórczość Black Sabbath. Wiele się tutaj dzieje i jest to jeden z najlepszych kolosów tego zespołu, ba nawet jeśli chodzi o rok 2014.

To dopiero trzeci album szwedzkiej formacji Portrait a już umocnili swoją pozycję w heavy metalowym świecie. Dopracowany materiał doświadczonych muzyków tak można by opisać „Crossroads”. Płyta utrzymana w klimatach lat 80 z naciskiem na twórczość Mercyful fate, Black Sabbath czy Judas Priest. Portrait na nowym albumie stara się pokazać, że są czymś więcej niż zespołem inspirującym się Mercyful Fate i ta sztuka poniekąd wyszła. Brakuje takich płyt ostatnio i miło, że Szwedzi nagrali właśnie taki album z taką muzyką. Kandydat do płyty roku i to nie jest żaden żart, tylko fakt.

Ocena: 10/10

2 komentarze:

  1. YEAAAAH!!!Dobrze napisane Mistrzu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rozumiem jednej rzeczy , co to znaczy że komuś nie podoba się że graja jak Mercyful fate? jeśli nie kaleczą i nie robią tego nieudolnie to co w tym złego , jest to moim zdaniem oddanie hołdu w najlepszym wydaniu , a dowodem na to jest ten właśnie album oby więcej takich \m/.

    OdpowiedzUsuń