Rok
2016 zaczął się już na dobre i początek nowego roku jest
obiecujący. Jedną z najciekawszych premier na którą czeka
wiele fanów jest „King” włoskiego Fleshgod Apocalypse.
Czas przerwać milczenie i dać wyraźnie do zrozumienia fanom
agresywniejszego grania, że jest to jedna z ważniejszych premier
nowego roku. Nie trzeba być fanem death metalu, technicznego metalu
czy symfonicznego grania, by odnaleźć się w świecie włoskiej
formacji. Ich atutem jest to, że brzmią momentami jak septicflesh,
Behemoth,czy Dimmu Borgir, ale wciąż nie stają się nijaką kopią
tych zespołów, lecz przystają przy swoim. W końcu to już 4
albumy mają na swoim koncie, więc styl mają już dawno opracowany
i dopieszczony. Teraz mogą jedynie go upiększać i urozmaicać.
Ferenni odpowiada za podniosłość nowego albumu i „King” pod
tym względem wręcz zadziwia. Jest podniośle, a same aranżacje są
złożone i są naprawdę przepełnione bogactwem muzycznym. Z kolei
Riccardi pełni rolę wokalisty i przez te lata przyzwyczaił nas do
swojej mrocznej maniery wokalnej. Śpiewa agresywnie, ale stara się
też brzmieć przy tym klimatycznie i mrocznie. Zdaje to egzamin.
Jednak nowy album włoskiej formacji to przede wszystkim dojrzały
materiał i naprawdę ciekawe rozwiązania, które momentami
potrafią zaskoczyć. „Marche Royale”
to tylko intro, a jednak potrafi wprowadzić w odpowiedni nastrój
i zbudować napięcie. „In Aaternum”
to prawdziwa petarda, w której krzyżuje się agresja,
dynamika i podniosłość. Właśnie tak powinien brzmieć
symfoniczny black metal na wysokim poziomie. Nie brakuje przebojów
i to już pokazuje nam taki nieco epicki „Healing
through War”
czy melodyjny „The Fool”.
Paoli i Trionfera stworzyli ciekawy duet gitarowy i słychać w ich
grze pasję i miłość do death metalu czy symfonicznego metalu.
Dobrze to odzwierciedla taki rozpędzony „Mitra”
czy patetyczny „And the Vulture Beholds”.
Zespół znakomicie radzi sobie z klimatycznymi kawałkami,
gdzie trzeba wykreować mrok i ponury riff. Taki „Syphilis”
to dobry przykład tego. Sam tytułowy „king”
jest o dziwo spokojny i romantyczny. Odstaje od reszty, ale nie
przedkłada się to na jakość albumu. „King”
to dobrze wyważony album między death metalem i symfonicznym
graniem. Dobry balans między emocjami i agresją. Jedna z
ciekawszych premier roku 2016 na daną chwilą i jeden z
najciekawszych krążków włoskiej formacji.
Ocena:
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz