piątek, 5 grudnia 2014

THE HOLLYWOOD MONSTERS - Big trouble (2014)

To miał być wielki dzień dla fanów rocka. Tak przynajmniej widziano premierę albumu The Hollywood Monsters. Projektu muzycznego Stepha Hondy, który spełnia się jako gitarzysta i kompozytor. Był w Mammoth, działał z Paul Di Anno, a teraz tworzy własną historię. Szkoda, że mówiło się o nawiązaniu do klasyki, do muzyki Ac/Dc czy Deep Purple, a tak naprawdę „Big Trouble” okazał się porażką i wielkim rozczarowaniem. Nie pomogło zatrudnienie gwiazd pokroju Vinny Appice, Paul Di Anno, czy Don Airey. Pochwalić można za chęć stworzenia muzyki nawiązującej do lat 70, szkoda tylko że brzmi to chaotycznie. Klimat jest i nic więcej. Nie wiem co jest gorsze brak hitów, czy może to, że płyta jest nudna i każdy utwór jest okrojony z energii i melodyjności. Brzmi to jak dzieło staruszków, którzy muszą wyżebrać parę groszy od fanów rocka. „Oh Boy” to utwór który demontuje zespół i odkrywa wszelkie niedoskonałości. Mroczny klimat „Village of The Damned” może podobać się fanom Black Sabbath i Ozziego. Nie brzmi to, źle ale też nie jest to żaden majstersztyk. Jednak jest to jeden z ciekawszych momentów na płycie. Tak samo można napisać o żywszym „Move On”, który zawiera sporo cech Deep Purple. Nuda goni nuda, zespół nie wie co i jak grać. Zupełnie to nie chwyta i nie zapada w pamięci. Z tej miałkiej i rozlazłej papki jeden utwór zasługuje na uwagę, a mianowicie „Underground”. Jest moc, jest pazur i hard rock pełną gębą. Tego właśnie brakuje pozostałym utworom. Być może ten projekt miał takie podejście jak śpiewa to Paul Di Anno w „Fuck You All”. Właśnie tak to widzę, bo nie słychać zaangażowania, ani radości w tym graniu. Kolejne nie miłe rozczarowanie roku 2014.

Ocena: 2/10

P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz