środa, 3 grudnia 2014

STARKILL - Virus of The Mind (2014)

Melodyjny death metal to bez wątpienia specjalność Finów, dlatego kiedy dowiedziałem się że Starkill to kapela pochodząca ze Stanów Zjednoczonych to przeżyłem lekki szok. Zespół istnieje od 2012 r i już może się pochwalić dwupłytowym dorobkiem. Najnowsze dzieło „Virus of The Mind” to pozycja obowiązkowa dla maniaków Kalmah, Children of Bodom czy Wintersun. Jednak tutaj trzeba patrzeć pod szerszym kątem i jest to płyta skierowana do tej grupy słuchaczy, którzy cenią sobie pomysłowość, dużą dawkę melodii i ciekawe aranżacje. Amerykańska formacja nic nie zmieniła w swojej stylistyce i dalej jest to szeroko pojęty melodyjny death metal z wpływami power metalu i symfonicznego metalu. Ciekawa mieszanka gatunków, to jedna z tych cech, która wyróżnia Starkill na tle innych kapel. To przedkłada się na jakość albumu, który bez większego problemu wyróżnia się na tle innych wydawnictw z roku 2014. Nawet zostało to podkreślone niezwykłą, klimatyczną okładką. Na pierwszy rzut oka widać, że jest to płyta z górnej półki, a nie dzieło amatorów, co szukają zarobku i sensu życia. Muzyka jest tutaj tylko potwierdzeniem tego. Klimatyczne otwarcie „Be dead or Die” zabiera nas do świata, w którym rządzi symfoniczny metal, power metal i folk metal. Tak przynajmniej można opisać początkową fazę kawałka. Potem szybko przekonujemy się, że jest tak jak zespół mówi. Jest melodyjny death metal z prawdziwego zdarzenia. Szybki partie gitarowe Tony'ego i Parkera układają się w jednolitą całość. Stawiają na zaskoczenie, na podniosłość, liczne przejścia i urozmaicenia. Pod tym względem płyta jest bogata i naprawdę zadowoli najbardziej wymagających słuchaczy. Dobry start to połowa sukcesu. „Winter Desolation” wykazuje bardziej power metalowe cechy i nawet można doszukać się wpływów Oden Ogan. Jeszcze mocniej, jeszcze agresywniej zespół gra w „Breaking to Madness” i to jest właśnie to za co kocham melodyjny death metal. Brzmi to energicznie i można naprawdę nieźle się wyszaleć. Nutka romantyczności, podniosłość, spokojny, urzekający klimat to atuty wyjątkowego „Virus of The Mind”. Bardzo podobną kompozycją do tej jest nieco bardziej symfoniczny „Before Hope Fades”. Najmocniejszym kawałkiem na płycie jest bez wątpienia „Into Destiny” choć i tutaj zespół nie tylko dostarcza nam agresji czy sporej dawki death metalu. Cały czas jest brany pod uwagę czynnik melodyjności i chwytliwości. To sprawia, że płytę bardzo fajnie się słucha i nie ma zgrzytania zębami. Zespół stara się zaskakiwać co pokazuje w „God Of this wolrd”, który zbudowany jest z rożnych ciekawych motywów, które imponują pomysłowością i zapadają w pamięci przez swoją lekkość oraz szczerość. Na koniec chciałbym tez wyróżnić „My Catharsis”, choćby z tego względu, że zespół wkracza tutaj w rejony bardziej power metalowe. Tak brzmi dzieło muzyków, którzy chcą zaskoczyć słuchaczy, którzy stawiają na jakość. „Virus of The Mind” to jedna z najciekawszych pozycji w kategorii szeroko pojętego heavy metalu. Bardzo miła niespodzianka i na pewno będę śledził dalsze losy tej kapeli. Póki co gorąco Was zachęcam do zapoznania się z ich najnowszym dziełem. Gwarantuje niesamowite przeżycia.

Ocena: 9/10

2 komentarze: