poniedziałek, 23 października 2023

STEEL RHINO - In rhino we trust (2023)


Czy nie macie wrażenia, że Ronnie Romero i Herbie Langhans urządzają zawody w kategorii kto wyda więcej płyt w danym roku, albo kto zagra w jak największej liczbie zespołów. Wszędzie pełno jest zarówno Ronniego, jak i Herbiego, ale czy mi to przeszkadza? Szczerze nie. Wręcz przeciwnie. Kocham oba głosy i w każdej formie. Panowie nawet mogą wydać album z pop rockiem, a i tak posłucham, bo potrafią oczarować swoim głosem. Herbie pozamiatał w tym roku w raz z The Lightbringer of sweeden. To muzyka z pogranicza heavy/power metalu. Z kolei nowy album Steel Rhino, gdzie również śpiewa Herbie skierowany jest do fanów hard rocka i melodyjnego metalu. "In rhino we trust" to dowód na to, że ten band to nie był jakiś jednorazowy skok w bok i że Herbie również bierze go na poważnie. Póki muzyka jest na wysokim poziomie, to nie mam zamiaru narzekać.

Trzech zgranych muzyków tworzy Steel Rhino. Herbie to wiadomo, klasa sama w sobie. Warto też wspomnieć o gitarzyście Vilhelmssonie, który jest specem od prostych i chwytliwych melodii. To za jego sprawy płyta jest bardzo gitarowa, bardzo energiczna i melodyjna. Jest technika, finezja i przebojowość. Brzmienie takie typowe dla hard rockowych produkcji i w zasadzie też bez zarzutu.  Taki na miarę szwedzkiego hard rocka jest "Stand up and shout", który przypomina wiele młodych zespołów. Młodzieżowy i taki pełen energii refren sprawdza się. Udany start. Miks hard rocka i heavy metalu mamy w cięższym "Strike Hard" i Steel Rhino pokazuje pazury. Płytę promował energiczny i utrzymany w melodyjnym stylu "Blades". Mocny, wyrazisty riff i duża dawka przebojowości sprawia że utwór zapada w pamięci. Troszkę słabszy jest "We rise", który nie ma już takiej siły rażenia i robi takiego spustoszenia. Solidny kawałek, ale brakuje mu tego geniuszu. Znacznie lepiej prezentuje się tytułowy "In rhino we trust", który jest znów ukłonem w stronę melodyjnego metalu. Momentami Herbie i spółka przypomina Radiant. Znakomity refren pokazuje, że Steel Rhino to maszynka do tworzenia hitów.  Gdzieś w tym wszystkim znalazło się miejsce na podniosłego i bardziej epickiego "Time to be king", który zaliczam do czołówki hitów z tej płyty. Cudo. Całość wieńczy rozpędzony killer "Ignoring gravity" i band wciąż zachwyca świeżością, dynamiką i przebojowym charakterem. Brawo Steel Rhino.

Steel Rhino buduje swoją markę i robi się poważny konkurent dla bandów grających muzykę z pogranicza melodyjnego metalu i hard rocka. Herbie to motor napędowy i potrafi przełamać szalę na korzyść danej płyty. Tutaj też tak jest, tylko trzeba przyznać, że Vilhelmsson stworzył prawdziwe perełki, które potrafią zapaść w pamięci. Ta płyta to uczta dla miłośników takiego grania. Nie trzeba czytać recenzji, brać w ciemno i słuchać.

Ocena: 9/10
 

2 komentarze:

  1. W tytule swojej płyty Steel Rhino sparafrazowali dewizę USA, karząc ufać w... nosorożca, muzycznie jest za to dużo, dużo subtelniej, bo to świetna, wzbudzająca pozytywne emocje muzyka. Jeśli Langhans i Romero, którego moim zdaniem ostatnia płyta jest jednocześnie najlepszą w jego karierze, mają nagrywać tak dobre dzieła, to niech nagrywają je jak najczęściej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo przebojowa ta płyta, ale jak to z przebojowością bywa, jest też jej ciemna strona, to znaczy, że muzyka nie zyskuje z każdym przesłuchaniem, przeciwnie, traci. Dotyczy to właściwie tylko pierwszych czterech utworów, w ,,Stand Up and Shout,, do tego razi wokal, jakby zmodyfikowany przez sztuczną inteligencję. Zdecydowanie lepiej wypadają te utwory rozbudowane, z mniej nachalną przebojowością, czyli właściwie wszystkie od piątego, aż do końca. Zdecydowanie najlepszy jest środek płyty z połączonymi ,,Final Stand,, i ,,In Rhino We Trust,, , brzmi to magicznie. To co napisałem, nie zmienia mojego wrażenia, że to naprawdę bardzo dobra płyta.

    OdpowiedzUsuń