sobota, 28 października 2023
ANGELUS APATRIDA - Aftermath (2023)
"Aftermath" to już 8 album w historii hiszpańskiego Angelus Apatrida. Band znany i lubiany, a na swoim koncie ma naprawdę solidne wydawnictwa. Skład się nie zmienił i w zasadzie muzyka też nie, bo w dalszym ciągu to jest thrash metalu z nutką heavy metalu. Tym razem troszkę ucierpiała jakość. Nie dostajemy tutaj niczego odkrywczego, niby jest stara oldscholowa szkoła grania thrash metalu, to jednak same kompozycje nie są idealne.
Dopracowana okładka i mocne, zadziorne brzmienie to połowa sukcesu. Sam zespół jest dobrze przygotowany i słychać, że są w formie. Gitarzyści tj Alvarez i Izquierdo stawiają na agresję, dynamikę, tylko czasami to troszkę taka łupanina bez pomysłu i wyrazu. Niby panowie starają się by materiał by energiczny i atrakcyjny dla słuchacza. Wychodzi z tego solidny, zadziorny thrash metal, ale taki jakiego w sumie pełno na rynku. Ciężko w sumie wyróżnić jakiś utwór, jakiś motyw. Niby są znani goście jak Todd La Torre, czy Pablo Garcia, ale jakoś to nie przyczynia się do zmiany ostatecznej oceny. Band nagrał solidne album, ale jakiś taki bez elementu zaskoczenia i bez tego powiewu świeżości. Jest agresywnie, szybko, ale nie wiele z tego grania zostaje w głowie. Utwory są po prostu dobre i gdzieś trochę band poszedł na łatwiznę dając od siebie jak najmniej.
Taki "What kills us All" byłby niezły gdyby nie to, że momentami została troszkę przegadany i ten moment gdzie wkracza ojczysty język grupy to jakoś kawałek traci na mocy i czar prysł. Otwierający "Scavenger" czy "Cold" to dobry i oklepany thrash metal, troszkę ocierający się o twórczość death angel. Dobrze się tego słucha, lecz nie wiele z tego zostaje z słuchaczem kiedy kończy się płyta. Agresywny "Rats", troszkę brzmi jakby na siłę próbowali stworzyć jakiś killer. Znów czegoś zabrakło, żeby stworzyć idealny kawałek. Troszkę więcej technicznego thrashu mamy w "Gernika", z kolei "I am hatred" opiera się na wyrazistym riffie i szybkim tempie. Jeden z ciekawszych kawałków na płycie.
Od kapeli tego formatu można wymagać znacznie więcej. Liczyłem na powtórkę z "Angelus Apatrida" z 2021r. Nowy album to solidny thrash metal z dużą oklepanych riffów i motywów gitarowych starających się nadrobić dobrą formą muzyków i agresywnym charakterem całości. Niestety nie da się ukryć niedoskonałości, które leżą u podstaw, czyli aspekcie komponowania utworów. Płyta na jeden raz. Szkoda.
Ocena: 5.5/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przesłuchałem kilka razy, nie jest tak źle, powiem nawet, że całkiem dobrze. Czy ocena nie jest zbyt surowa? Ciekawe, co na to inni.
OdpowiedzUsuńNo niech będzie nawet i dobra ocena typu 7/10 ale czy jest to płyta do której będziemy wracać i przeżywać na nowo? Raczej nie. Słyszałem lepsze rzeczy w kategorii thrash metalu w tym roku
UsuńJa polecę od siebie australijski Elm Street z albumem "The Great Tribulation". Dziwię się, że nie ma jeszcze recenzji tego albumu na blogu 😉
OdpowiedzUsuńJuż dawno jest. Kolega przegapił 😁
UsuńFaktycznie przeoczyłem 🤦🏻♂️. Tak swoją drogą, to super robota z tym blogiem. Zawsze jak szukam czegoś nowego, to tutaj zaglądam. Pozdrawiam i życzę wytrwałości w prowadzeniu bloga. 🤘
UsuńDzięki za miłe słowa 😊
UsuńTak, Elm Street pozamiatał na ostatniej płycie 💪💪💪💪💪💪💪💪💪💪💪💪💪💪
UsuńNo toście się dogadali... bo ostatni Elm Street ma tutaj ocenę 5.5/10.
OdpowiedzUsuńA ja nie muszę mieć racje 😂 dla mnie płyta na raz. Nie wracam do niej. Gdzieś tam przebłyski są ale to dla mnie za mało. Miło widzieć że ktoś coś więcej z tej płyty wydusił😊
Usuń