Płyta z serii "zrób to sam". Żyjemy w takich czasach, że można samemu nagrać album. Co raz więcej pojawia się takich projektów muzycznych, za którymi stoi jeden człowiek. Gitarzysta, a raczej multiinstrumentalista Valentino Francavilla to postać dobrze znana w power metalowym światku. Pełni funkcję gitarzysty w uznanym i lubianym White Skull. Talent jest, ale czy to wystarczy by samemu stworzyć coś godnego uwagi? Jak widać, można. Drugi solowy album Valentino nosi tytuł "Midnight Dreams" i robi to spore wrażenie. Jest jeszcze lepiej niż na debiucie, a ja mogę śmiało stwierdzić że to jedna z najlepszych płyt tego roku.
Płyta trafiła w mój gust i w zasadzie od pierwszych dźwięków wiedziałem, ze to coś dla mnie. Znakomita mieszanka drapieżności i melodyjności. Mocne, wyraziste riffy, złożone i pełne dynamiki solówki, czy wreszcie podniosłe i porywające refreny. Okładka "Midnight Dreams" sugeruje jakiś horror metal czy coś w klimatach Kinga Diamonda. Niezła zmyłka. Ta płyta to wizytówka talentu Valentino i pokazuje w pełni swój potencjał. Sprawdza się nie tylko jako gitarzysta, ale też jako kompozytor czy wokalista. Jestem w szoku, bo brzmi to naprawdę obłędnie. Brzmienie też jest dopieszczone i dopasowane do poziomu płyty. Jest pazur i moc.
"Midnight Dreams" to bardzo gitarowa płyta. Jest instrumentalny "Midnight Shred", gdzie mamy niezły popis umiejętności Valentino. Jest czym się zachwycać. Przebojowy "shadows and light" ma coś z hard rockowej stylistyki, ale to też znakomity przykład, jak ważną rolę odgrywają tutaj solówki i partie gitarowe. Brzmi to znakomicie. Zresztą, sam otwierający album "Fireland" wgniata w fotel i to jest power metal, który sieje zniszczenie. Ta lekkość, ta pewność, ta świeżość. Brawo Valentino. Początek płyty to wysyp killerów. Rozpędzony i melodyjny "Midnight Wolf" zachwyca pomysłowym riffem i podniosłym refrenem. Wszystko brzmi świeżo i bardzo pomysłowo. Valentino czaruje i zachwyca na każdym polu.Co za hit. Jest też nastrojowy kawałek o balladowym zabarwieniu czyli "Healing my wounds". Uroczy i taki romantyczny kawałek. Pozytywne emocje wzbudza energiczny"Keep the faith alive" czy przebojowy "Welcome to hell".
35 minut muzyki bardzo szybko zlatuje i na długo zapada w pamięci. Dostajemy tutaj świetnie skrojony melodyjny heavy/power metal. Wszystko opiera się na charyzmatycznym wokalu Valentino i jego popisach gitarowych, a te są na wysokim poziomie. Płyta pozytywnie zaskakuje i potwierdza, że Valentino jest niezwykle utalentowanym muzykiem, który jeszcze nie raz nas pozytywnie zaskoczy. Płyta godna uwagi, to na pewno!
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz