wtorek, 31 października 2023
ANGRA - Cycles of Pain (2023)
Nadszedł ten czas, by rozliczyć Angra za ich najnowsze dzieło zatytułowane "Cycles of Pain". To już 3 album z Fabio Lione na pokładzie, pierwszy album wydany nakładem Atomic Fire. Band tutaj stara się poruszać tematykę bólu, cierpienia, życia i śmierci. Cały marketing i szum w okół płyty napawał optymizmem, zwłaszcza że band do promowania płyty wypuścił prawdziwy killer w postaci "Ride into the storm". Kwintesencja muzyki Angra i taki ukłon w stronę najlepszych płyt. Do tego piękna okładka, która potrafi zapaść w pamięci. Więcej powodów by sięgnąć po nowy album Angra nie potrzebowałem.
Dotychczasowe poczynania Fabio w Angra oceniałem słabo, bo nie było zbytnio czym się zachwycać. Przerost formy nad treścią i brak pomysłów na kompozycje. Tak było na poprzednich płytach, tutaj jest pewien progres. Panowie stworzyli ciekawy i godny uwagi. Przede wszystkim nastrojowy, pełen różnych smaczków, ale z pewnością lepiej się tego słucha. Oczywiście nie wszystko jest idealnie i zdarzają się wpadki. Taką wpadką dla mnie jest nijaki i troszkę przerysowany "Vida Seca". Fabio śpiewa na wysokim poziomie i to nie on jest problem w muzyce Angra. Troszkę gdzieś jakoś i forma przedstawiania owych kompozycji jest jakaś momentami bez pomysłu. Oczywiście są też perełki. Takim mocnym punktem poza singlem jest "Dead man on display", który w końcu zabiera nas do stylistyki progresywnego power metalu. Brzmi to naprawdę dobrze i słychać, że Angra wraca na właściwe tory. Energia i przebojowy charakter to atuty "Gods of the world", który też utrzymany jest w power metalowej stylistyce. Dawno Angra nie miała takich hitów na płycie i to już dobrze świadczy o tej płycie. Spokojniejszy "Cycles of Pain" nastawiony jest na balladowy klimat i dramatyzm, ale jakoś nie przemawia to do mnie w stu procentach. W dalszej części dominują podobne dźwięki, które stawiają na rejonowy folklor, na rockowy wydźwięk z dużą dawką progresywności. Ciarki dopiero mam przy szybszym "Generations Warriors", który znów reprezentuje power metalową stylistykę. No jest moc. Całość wieńczy spokojny i nieco teatralny "Tears of Blood", ale mimo spokojnego charakteru utwór może się podobać.
Angra wraca na właściwe tory, jest w końcu trochę tego power metalu. W dalszym ciągu dominuje progresywność, masa wyszukanych melodii, aranżacji, sporo dźwięków wyjętych z Brazylijskiej kultury i to wszystko ma swój urok. Dla mnie troszkę za dużo tej progresywności, za dużo tych różnych smaczków, za mało energii i power metalowego pazura. Band idzie w dobrym kierunku, do ideału jeszcze brakuje. Póki co najlepszy album Angra z Fabio na wokalu.
Ocena: 7/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
It's hard for me to connect with Fabio's voice, in Angra...I don't believe he is right for the band's music style (although he is an excellent singer). Musically I agree with you.
OdpowiedzUsuńMoim skromnym zdaniem jest to jedna z najlepszych płyt chłopaków z Angra. Można szukać rodzynek w duuuupie i czepiać się wokalu, ale progresywne granie przypomina Dream Theater z przed lat, a sekcja rytmiczna poprawiła cudownie brzmienie i nie pozwala mi przestać słuchać tej płyty. I gitary tak szyją, że człowiek może zapomnieć o tęsknocie za Kilo L. Cudeńko.
OdpowiedzUsuń