Norweski Eldkling systematycznie co roku wydaje nowy materiał. 10 sierpnia ukazał się trzeci album studyjny zatytułowany Nine Evils, który w dużej mierze skierowany jest do fanów heavy/power metalu, gdzie wyraźnie słychać wpływy Iron Fire czy Helloween. Jest w tym potencjał i płyta na pewno zasługuje na uwagę.
Eldkling to przede wszystkim dobrze zgrany duet gitarowy tworzony przez Markenga i Nicolaysena. Panowie nie tworzą niczego nowego, stawiając raczej na sprawdzone patenty. W tej oklepanej formule można jednak trafić na wartościowy riff, chwytliwą melodię czy po prostu godny uwagi utwór. Tom Markeng odpowiada także za partie wokalne, lecz w tej sferze wypada słabiej. Jego głos jest daleki od ideału i brakuje w nim agresji oraz heavy metalowego pazura. Same kompozycje i styl grupy nie są złe — problem w tym, że to tylko solidne rzemiosło i nic ponadto.
Na co warto zwrócić uwagę podczas słuchania? Na pewno na energiczny i pogodny Far from Home, gdzie dostajemy dobrze zagrany heavy/power metal. Trochę w tym Gaia Epicus, trochę Helloween. Na plus zaliczam też chwytliwy i niezwykle melodyjny The Ancient, który również czerpie z dokonań Helloween czy Insania. Piękne wejście gitar mamy w rozpędzonym Betrayer, który pokazuje, że w tej kapeli drzemie potencjał na coś więcej. Nie do końca przemawia do mnie stonowany i rozbudowany Nine Evils. Radosny i przebojowy power metal wraca w Pandora’s Box i tu zespół znów błyszczy — właśnie w takiej stylistyce wypadają najlepiej. Brawo. Mroczny i nowocześniejszy Undying Devotion również zwraca uwagę.
Trochę brakuje dopracowania, konsekwencji oraz agresji i heavy metalowego ognia. Najsłabszym ogniwem jest wokal, który pasuje bardziej do melodyjnego hard rocka niż heavy/power metalu. Płyta ma jednak kilka przebłysków i zdecydowanie zasługuje na uwagę. Zespół stać na więcej i mam nadzieję, że pokażą to na następnym krążku.
Ocena: 5,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz