Miłośnicy muzyki z pogranicza Artillery, Metaliki, Overkill czy Testament powinni koniecznie sięgnąć po debiutancki album brytyjskiej formacji My Torment. Ten projekt to dzieło dwóch muzyków: Berzana Önena, odpowiedzialnego za wokal, oraz Henry’ego Englisha, który stworzył całą warstwę instrumentalną. Wspólnie powołali do życia My Torment, a efektem ich współpracy jest debiutancka płyta zatytułowana po prostu My Torment, wydana 29 lipca.
Stylistycznie zespół porusza się na styku heavy metalu i thrash metalu. Znajdziemy tu agresywne, solidne riffy, dynamiczne tempo i sporą dawkę melodyjności. Choć brakuje wyrazistych hitów, które na dłużej zapadły by w pamięć, nadrabia to szczerość przekazu, pasja muzyków i ich wyraźny talent. Widać, że doskonale wiedzą, jak przykuć uwagę słuchacza i utrzymać ją do samego końca.
Album zawiera 10 utworów, trwających łącznie 52 minuty. Otwierający krążek „Hate Incarnate” to sześciominutowa kompozycja, w której wyraźnie słychać inspiracje Metallicą i Artillery. Choć brakuje tu oryginalności, całość słucha się z dużą przyjemnością. Kolejny utwór – „Crimson Desire” – wyróżnia się mocnym riffem i zadziornym charakterem. Dalej mamy energetyczny „Life – Pain”, w którym zespół prezentuje się z wyjątkowo dobrej strony, potwierdzając, że mieszanka heavy i thrash metalu sprawdza się tu znakomicie.
Zespół pokazuje również pazur w drapieżnym „Become Fear”, gdzie szczególnie warto zwrócić uwagę na dopracowane solówki. Inspiracje Metallicą ponownie pojawiają się w nastrojowym i urozmaiconym „Silence Is the End”, gdzie muzycy próbują zaskoczyć słuchacza bardziej zróżnicowanym materiałem. Jednym z najmocniejszych punktów płyty jest „Break the Peace” – dynamiczny i agresywny utwór, momentami przywołujący skojarzenia z twórczością Metal Church. Warto także wyróżnić złożony i rozbudowany „Final Curtain”, który świetnie pokazuje, że My Torment najlepiej wypada w dłuższych, bardziej wielowarstwowych kompozycjach. W tym wszystkim imponuje bardzo udany i drapieżny głos Berzana. Pasuje do tego grania , a z.kolei Henry wygrywa solidne i wartościowe partie gitarowe.
My Torment ma jasno określoną wizję artystyczną i wyczucie w budowaniu kompozycji. W ich muzyce słychać autentyczną dzikość, energię i szacunek dla klasyki gatunku. Choć płycie nieco brakuje przebojowości i elementu zaskoczenia, to jednak dla fanów thrashu i heavy metalu będzie to pozycja obowiązkowa.
Ocena 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz