piątek, 13 lipca 2012

SADWINGS - Lonely Hero (1985)


W latach 80 dość częstym zjawiskiem było mieszanie heavy metalu z hard rockiem i w ramach tego zjawiska chciałbym przedstawić wam drodzy czytelnicy kolejny ciekawy zespół, który zostawił po sobie jeden album i którego nazwa nie jest znana każdemu fanowi metalu. No bo czy nazwa SADWINGS komuś coś może mówić? Nie jest to jakaś wielka formacja, która podbiła rynek, a jedynie kolejny ciekawy i zapomniany zespół. Co warto wiedzieć o tym zespole? Na pewno fakt, że został założony w roku 1985 i w tym czasie miał też swoją premierę debiutancki album, a mianowicie „Lonely Hero”. Nie jest to jakiś album, który można by nazwać jakiś arcydziełem, nie jest tutaj też prezentowana jakaś oryginalna muzyka i zespół stroni od wyróżniania się przed szeregi. Tak więc, zespół gra to co większość kapel i można w ich stylu usłyszeć coś z DOKKEN, RATT, WARRIORS, czy innych zespołów grających na pograniczu hard rocka i heavy metalu. SADWINGS charakteryzuje się oczywiście niezwykła melodyjnością i dbałością o każdy szczegół, co przedkłada się na to że debiutancki album brzmi bardzo dobrze. Jest nacisk na solidność, przebojowość, lekkość, a każdy z muzyków eksponuje swoje umiejętności.

Już przy pierwszym kontakcie albumem, przy pierwszym starciu z dźwiękami „Love In The Third Degree”, gdzie słychać wirtuozerski popis umiejętności duetu wioślarzy, a mianowicie Peter Espinoza /Patrick Berg. Ta para sprawdziła się bardzo dobrze, wygrywając solidne partie gitarowe, przesiąknięte energią i rytmicznością. To właśnie ten aspekt sprawił, że na debiutanckim albumie szwedów aż się roi od chwytliwych melodii, intrygujących solówek. Sam utwór jest fantastyczny. Szybki,zwarty, melodyjny i ma nawet kilka odesłań do power metalowej struktury. Wokalista Tony Ekfeldt z kolei to kolejny ważny element układanki SADWINGS. Potrafi śpiewać emocjonalnie, z charyzmą, urozmaicając poszczególne utwory i pod względem technicznym nie jednemu słuchaczowi przypadnie do gustu. Swój talent ukazuje dość wyraźnie w melodyjnym „Lonely Hero”. Recepta zespołu jest prosta, dużo ciekawych, łatwo wpadających melodii, proste motywy i to się sprawdza. „Too Young” to podobna konstrukcja co przy wcześniejszych utworach. Szybsza sekcja rytmiczna, która na albumie spisuje się bardzo dobrze, dbając o dynamikę jak i zróżnicowanie w ramach kompozycji, do tego zapadająca melodia i przebojowy refren. W konwencji nawiązującej do power metalu, w formie szybkie grania utrzymany jest bez wątpienia „Escape Into Fantasies” . Natomiast w „Sadwings” zespół prezentuje heavy metal w czystej formie, zbudowany w oparciu o dość mroczniejszy klimat i stonowane tempo. Hard rockowe oblicze zespołu daje o sobie znać z kolei w nastrojowej balladzie „Evil Island” , w żywiołowym „Everbody Up” czy też spokojnym „Winternights”.

Bardzo dobry album, który skupia w sobie zróżnicowany materiał, który od początku do końca utrzymany jest na równym poziomie, słychać tą stabilność. Mocnym atutem jest duża liczba przebojów, dobry warsztat techniczny muzyków i dobrze zrealizowany album. Jest dobrze wyważone brzmienie, które uwypukla każdy dźwięk i nadaję albumowi pewien klimat, który identyfikuje się z dość miłą dla oka okładką. Zespół nie odniósł większego sukcesu za sprawą tego albumu, zespół udał się w 1987 do USA, jednak po dwóch latach wrócił i zakończył działalność, a gitarzysta Peter Espinoza dołączył potem do NASTY IDOLS. Sporo czasu minęło od premiery, a album wciąż brzmi bardzo dobrze.

Ocena: 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz