Początek lat 80 i można rzec że
power metal właściwie raczkował. W Stanach Zjednoczonych już
pierwsze elementy tego gatunku można było wyłapać amerykańskiej
kapeli SERPENT'S KNIGHT, która charakteryzowała się dość
specyficznym i wyjątkowym stylem, który łączył klimat doom
metalowy, gdzie był mrok i ponurość, z elementy heavy metalu,
NWOBHM, czy też właśnie power metalu. Kapela została założona w
1981 roku i dorobiła się właściwie jednego albumu, a mianowicie
„Released from The Crypt” który się ukazał w roku 1983.
Kapela powinno przyciągnąć sporo fanów nie tylko z
ciekawości ale też z powodu lidera grupy a mianowicie Warrela Dane,
znanego dzisiaj choćby z NEVERMORE. SERPENT'S KNIGHT to zespół,
który na swoim debiutanckim albumie stworzył niesamowitą
atmosferę, przesiąkniętą mrokiem i okultyzmem. Gdzie nie ma
jakiegoś kopiowania i zespół wykreował dość wyjątkowy
styl, taki nieco inny od tego co było grane przez inne zespoły. To
co wyróżniało amerykanów to bez wątpienia,
oryginalnie brzmiące pomysły ocierające się o takie zespoły jak
MERCYFUL FATE, BLACK SABBATH, a czasami w jeszcze inne kierunku. Nie
ma kopiowania i wszystko brzmi bardzo specyficznie. Warrel Dane
śpiewa tutaj niczym sam King Diamond, a więc jest śpiewaniem
falsetem, stosując dość często piski w wysokich rejestrach i
mroczne śpiewanie z odwzorowaniem klimatu grozy. Partie gitarowe,
ich wydźwięk, oryginalność, poziom techniczny, zadziorność i
niezwykła melodyjność przypomina zwariowane pomysły z najlepszego
okresu SAVATAGE. Sekcja rytmiczna nawiązuje w dużej mierze do
grania w stylu NWOBHM i partie basu nasuwają choćby IRON MAIDEN.
Ten aspekt jest również bardzo urozmaicony. I gdybym miał
ocenić ów debiutancki album tej kapeli za umiejętności
muzyków, za klimat, oryginalność i materiał to dałbym
najwyższą ocenę, bo jest to album który zasługuje na to.
Niestety odbiór tego niesamowitego wydawnictwa psuje garażowe
i niskobudżetowe brzmienie, które czasami utrudnia odbiór
poszczególnych kompozycji, a te są wyśmienite, oryginalnie
brzmiące jak na owe czasy i bardzo zróżnicowane.
Klimat grozy, mrok, okultystyczna
tematyka daje o sobie znać już od samego początku i taki „The
Serpent's Reign” przyprawia o gęsią skórkę.
„Sorcerer's Apprentice” to utwór o ponurym
nastroju, utrzymanym w średnim tempie, ale urozmaicenie to jest coś
co towarzyszy każdej kompozycji na tym albumie. Jest balladowe
wejście, doom metalowe rozkręcenie i heavy metalowy motyw, który
nawiązuje do dokonań wcześniej wspomnianych zespołów.
MERCYFUL FATE można wyłapać w rytmiczny i nieco pokręconym
„Disturbing the Peace” , który po prostu potrafi
oczarować niezwykłymi partiami gitarowymi i charyzmatycznym
wokalem. Choć utwór trwa ponad 3 minuty, to dzieje się tutaj
naprawdę sporo i to niezwykła umiejętność tej kapeli. Tworzyć,
krótkie zwarte kompozycje, które zawierały naprawdę
sporo ukrytych motywów, pokręconych melodii, które
upiększały poszczególne utwory. „Apollyon the
Destroyer” to mimo swojego spokojnego, balladowego wejścia,
kompozycja bardzo dynamiczna, z pewnymi elementami power metalu i
udanym zabiegiem było tutaj wykorzystanie basu w stylu IRON MAIDEN.
Każda solówka na tym albumie jest imponująca, starannie
zagrana, z dużą dawką finezyjności, z nastawieniem na emocje, a
melodyjność odgrywa gdzieś tutaj mniej znaczącą rolę. Cały
album utrzymany jest na równym poziomie, z nieustannym
urozmaicaniem materiału poprzez różnego rodzaju motywy i
różnego rodzaju kompozycje. „White Rabbit” to
kompozycja bardziej stonowana, nieco spokojniejsza i słychać
wyraźnie inspirację psychodelicznym rockiem. Trzeba przyznać że
jest to bardzo udany cover JEFFERSON AIRPLANE. Nawet spokojna,
rozbudowana ballada w postaci „Tears of Love” pasuje
idealnie do całości i ubarwia cały krążek. Nie da się ukryć
że wszystko tutaj opiera się na specyficznym wokalu Warrela oraz
niesamowitych partiach gitarowych, które ocierają się o
perfekcję. Jest i zadziorność, ale jest też niezwykła
pomysłowość i biegłość przechodzenia między różnymi
motywami i świetnie to słychać w przebojowym „Long Live Heavy
Metal”. Oczywiście apetyt
zaostrza każdy mocniejszy, szybszy utwór i „Trial
By Fire” to prawdziwy
dynamit, gdzie mamy udany miks heavy i power metalu. SERPENT'S KNIGHT
nagrał świetny album, a to dlatego że nie miał problemu pomimo 12
utworu zaskoczyć. „Sleeze”
jest bardzo rytmiczny i niezwykle melodyjny i choć formuła podobna,
to brzmi nieco inaczej niż poprzednie kompozycja, a to nie lada
sztuka.
„Released
From The Crypt” to bez wątpienia jeden z ciekawszych albumów
jakie wyszły na początku lat 80. Tutaj znajdziemy w końcu dość
oryginalny styl, który gdzieś w pewnym stopniu przypomina
MERCYFUL FATE, SAVATAGE, tutaj znajdziemy specyficzny klimat, tutaj
można przeżywać i zachwycać się tym co potrafią muzycy, co
wyprawiają i jakie mają ciekawe pomysły co do realizacji
poszczególnych kompozycji. Jedynie brzmienie jest tutaj
prawdziwym minusem który momentami nieco utrudnia odbiór.
Jednak mimo wszystko warto zapoznać się z tym jakże ciekawym
wydawnictwem.
Ocena:
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz